.26."ktoś mnie widział"

416 12 5
                                    

-Nigdzie nie idziesz nie znasz okolicy- powiedział mój "ojciec"

-A przepraszam bardzo ale kim ty do cholery niby jesteś żeby mi mówić że nigdzie nie idę co?- powiedziałam a on chciał zapewne powiedzieć już coś, ale ja jestem szybsza- tylko nie mów tekstu typu "Bo jestem twoim ojcem" kilka poprawek się przyda, nie prawda? Po pierwsze nie jesteś moim ojcem wolałeś  mnie zostawić i oddać w ręce matki, i błagam cię nie używaj wymówki typu "bo nie dała by sobie rady z dwójką dzieci" bo to jest bez sensu gdybyś jej nie zostawił na pewno by sobie dała radę, po drugie umiem o siebie zadbać, skoro nie było cię całe życie to teraz też nie życze sobie abyś wchodził do niego z buciorami, po trzecie gdzie byłeś jak cię potrzebowałam, co? Jak ten dupek mnie napadł i mnie pobił, ja się pytam gdzie ty w tedy kurna byłeś?, po czwarte nawet jeśli mi zastaniesz drogę to albo nocą ucieknę albo wskoczę przez okno ucieknę i nigdy więcej już mnie nie spotkacie, a teraz przepraszam ale muszę już iść ponieważ mój klient się nie cierpliwy a teraz będzie miał boleśniejsze tortury, przez waz, dowidzenia- powiedziałam i  nie patrząc na innych wyszłam z ich posiadłości

Wsiadłam na motor i pojechałam do bazy

Droga zajęła mi nie więcej niż pięć minut, już wyjeżdżam na parking mojej firmo-bazy cały budynek jest koloru krwisto czerwonego, ma co najmniej z sześć pięter, plus te ukryte pod ziemią

Mam jeszcze kilka takich w każdym z krajów, czyli w Polsce, Niemczech, Hiszpanii itd.

Wchodzę do budynku, a tu już nie miła recepcjonistka

-Kim ty dziewczynko jesteś?- zapytała wrednie

-Melvanii Hwang- te dwa słowa wystarczyły aby się zamknęła- a teraz życze sobie aby pani była milsza, oraz pamiętała kto tu rządzi- powiedziałam bardziej lodowato niż Vince, tak się da?

-pr-pre-prepraszam.. n-nie wiedzałam j-ja-jak pan-ni w-wygląda- jąkała się

-Czy ty sądzisz że mam nosić plakietkę z imieniem i nazwiskiem specjalnie dla ciebie?- zapytałam a ona stanęła jak wryta, w jej oczach można było wyczuć strach, strach i... Strach

lubię patrzeć komuś w oczy i widzieć w nich strach, ból, lub.. jeszcze większy strach, wracając ja mam misje i musze ją zwolnić

-Możesz się pożegnać z pracą- powiedziałam a ona zaczęła mnie wyzywać- chciałam po dobroci, ochrona zabrać ją, sami wiecie gdzie- powiedziałam głosem bez emocji

-Już się robi Pani Melvanii Hwang- odpowiedział ochroniarz i zabrał tą sierotę do sali tortur a ja udałam się na piętro informacyjne

Gdy weszłam do dużej sali wszystkie rozmowy umilkły

A ja nie zaszcycając nikogo swoim spojrzeniem, podeszłam do biurka jakiejś losowej baby

-Gdzie jest Mark Smith- Mark Smith to mój dwudziesto letni informator jeden z najlepszych, ta na mnie się popatrzyła- pytam się gdzie jest Mark Smith, nie masz głosu czy co?- zapytałam

-J-jest n-na s-sa-sali obiadowej, p-prosze p-pa-pani- kolejna co się jąka no japierdole, oni nie umią się wysłowić? Ja wiem że jestem straszna ale bez przesady

-No i nie można było tak odrazu?-prychnęłam- żałosne

Wróciłam do windy, i na kolejne piętro do sali obiadowej

Gdy winda się zatrzymała, ja wyszłam i szukałam jednej osoby a mianowicie Marka Smith'a, o wilku mowa bo sam nie odnalazł

-Cześć Melvanii- tylko on jedyny na całą tą firmę mówi do mnie po imieniu, ponieważ to mój przyjaciel i bratem Rosy

Rodzina Monet -Zupełnie inne losy-(Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz