Rozdział XVII: Ogrom stresu

158 2 24
                                    

Minął tydzień od momentu jak pogodziłam się z Bartkiem. Było nam razem cudownie, bardzo staraliśmy się pielęgnować naszą relacje a każdy bardzo nam kibicował. Trasa Genzie zbliżała się ogromnymi krokami, bo już za dwa tygodnie będzie pierwszy koncert w Białymstoku. Jednak nadal czekało nas mnóstwo prób, pracy papierkowej i organizacji. Właśnie byliśmy z Bartkiem w drodze na jedną z prób. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, przywitałam się z każdym, po czym stanęłam pod sceną i patrzyłam jak wygląda wszystko z perspektywy widza.
-Patryk nie możesz schodzić tak bardzo w bok bo cię nie widać!- krzyknęłam do chłopaka, na co ten pokazał mi kciuk w górę.
-Kostek błagam cię, nie skacz tak przy krawędzi bo spadniesz, a ja cię zbierać nie będę! Wiem, że brakuje ci tutaj trapu ale możesz trapować w jakiś inny sposób, serio.- powiedziałam do młodego mężczyzny.
-Faustynka ruszaj się tam! Oh yeaaaa, that's my girl!!- krzyczałam tak co jakiś czas do Fausti, żeby nabrała pewności siebie na scenie.
-Bartuś, jak w "Pląsie" masz zamiar tak odwalać to cię zaciągnę na backstage i już stamtąd nie wyjdziesz!- krzyknęłam martwiąc się, że mój chłopak przypadkiem sobie coś złamie jeśli będzie tak skakał.
-Z tobą to mogą mnie nawet w piekle zamknąć kotku.- odpowiedział i puścił mi oczko.
-Fuuuuu! Tak sobie gadać możecie po próbie państwo zakochani!- krzyknął Świeży udając, że wymiotuje. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Próba trwała jeszcze dwie godzinki. Od razu z hali ruszyliśmy do domu Genzie, gdzie czekało nas jeszcze trochę pracy. Kiedy tylko weszliśmy, od razu poszłam zrobić kawę sobie i Bartkowi. Genziaki mieli do nagrania jeszcze jedną kanapówkę, natomiast ja musiałam załatwić jedną bardzo ważną rzecz na finałowy koncert w Katowicach.

Po skończeniu całej pracy, Bartuś ugotował nam carbonarę, którą oboje zjedliśmy ze smakiem, po czym poszliśmy do pokoju. Byliśmy tak wycieńczeni, że od razu poszliśmy spać.

Następne dwa tygodnie minęły nam podobnie. Ciągle próby, praca, próby, praca... Aż wreszcie nadszedł dzień pierwszego koncertu. Każdy od rana latał zestresowany, ja jeszcze na szybko dopakowywałam nasze walizki, tak, aby nikt nic nie zapomniał. Zbiórkę na wyjazd mieliśmy o godzinie 7 rano, bo jednak do Białegostoku z Krakowa jest dosyć spory kawałek drogi. Kiedy każdy już się zebrał na zbiórkę, no dobra, prawie każdy, bo oczywiście musiałam iść obudzić Kostka, w końcu wyruszyliśmy w drogę. W busie przez większość drogi spałam, a kiedy nie spałam to załatwiałam jeszcze ostatnie niedociągnięcia co do trasy. Około godziny 12:30 dojechaliśmy na miejsce. Był to jeden z mniejszych koncertów na trasie, więc sala nie robiła aż takiego wrażenia, jednak i tak każdy się stresował. Poszliśmy wszyscy na backstage, żeby rozłożyć swoje rzeczy, po czym poszliśmy na szybką próbę, jeszcze taką przed próbą generalną, żeby tylko sprawdzić jak działają odsłuchy. Patrzyłam na Genziaków spod sceny, a w oku zakręciła mi się łezka. Byłam tak cholernie dumna, że są w tym miejscu. Że my wszyscy jesteśmy w tym miejscu. Tyle pracy nie poszło na marne. Moje wzruszenie zauważyła Hania, która od razu zeszła ze sceny i podbiegła się do mnie przytulić.
-Co się stało buba?- zapytała z troską.
-Po prostu się wzruszyłam kruszynko, nic takiego. Leć na próbę, później sobie wszyscy pogadamy.- odpowiedziałam jej, po czym cmoknęłam ją po przyjacielsku w usta.
Dziewczyna wróciła na scenę. Próba trwała jeszcze pół godziny, a zaraz po niej poszliśmy ogarniać się powoli na m&g. Pierwszy meet and greet miał Patryk z Fausti. Oczywiście byłam na każdym z nich, bo ktoś musiał ogarnąć te dzieciaki. I wcale nie mówię tu o widzach, tylko o twórcach. Z nimi to jest istne przedszkole. Pierwsze spotkania przebiegły bardzo szybko. Później byli kolejno: Bartek z Wiką, Haniulkowie, Kostek z Julitką i na samym końcu wspólny meet wszystkich Genziaków, na którym pełniłam funkcję fotografki. Spotkania z widzami bardzo nas wszystkich odstresowały, bo wiedzieliśmy, że wszyscy przyszli tu dla Genzie i każdy ich uwielbiał. No i nadeszła chwila próby generalnej. Wszystko musiało już działać na tip-top. Jak narazie wszystko przebiegało zgodnie z planem, ale nagle zauważyłam, że Wiktoria posmutniała. Weszłam na scenę i wzięłam dziewczynę na bok.
-Wikusia, co jest?- zapytałam spokojnie.
-Bo wiesz, zdałam sobie sprawę, że większość moich zwrotek była kierowana do Patryka i trochę niekomfortowo mi się je śpiewa. Nie wiem co z tym zrobić- zmartwiła się.
-Wiesz co? Mega kochasz nasze dziewczyny co nie? Śpiewaj do nich, przecież są dla ciebie ważne. Jeżeli chcesz to na jakąś piosenkę ja też mogę z tobą wyjść i nie ma najmniejszego problemu.- przytuliłam dziewczynę.
-Jesteś najlepsza! Wezmę cię na scenę na "Holiday" dobra?- zapytała.
-No jasne myszko, a teraz wracaj na próbę.- i zeszłam spowrotem ze sceny. Kolejny mini kłopot zażegnany. Jestem aż w szoku, jak dobrze wszystko idzie.
Koncert zaczynał się za 15 minut. Wszyscy byli okropnie zestresowani. Najgorzej było ze Świeżym, który ledwo oddychał ze stresu. Lekarze podali mu tlen i chłopak nieco się uspokoił. Patrzyłam po kolei na każdego, aż w końcu mój wzrok zatrzymał się na cholernie przystojnym brunecie. Oczywiście mówię tu o moim Bartusiu. Widziałam, że on też bardzo się stresował. Podeszłam do niego i złapałam go za barki. Przyłożyłam swoje czoło do jego i spojrzałam mu w oczy. Jego wzrok był taki... Pusty. Czułam, że strasznie się bał.
-Bartek rozwalisz tą scenę. Ja w ciebie wierzę, wierzą w ciebie Genziaki, Natalka, Karol i cała masa innych osób. Jesteś moim cudownym chłopakiem i wiem, że jesteś najlepszy. Wejdź na tą scenę i pokaż mi, co robisz najlepiej. Po prostu zwal ich wszystkich z nóg.- powiedziałam do chłopaka.
-Dziękuję. Kocham cię.- dał mi buziaka w usta, po czym odeszłam od niego i stanęłam na środku pokoju.
-Słuchajcie mnie teraz wszyscy!- krzyknęłam, aby każdy mnie usłyszał. -Dziś jest wielki dzień. Włożyliśmy w to wiele miesięcy przygotowań, setki prób i długie godziny papierkowej roboty. Ale co najważniejsze, włożyliśmy w to serce. A teraz, właśnie na tej scenie, macie pokazać mi, jak i im wszystkim, jak bardzo potraficie rozwalić. Hania, Świeży, nie stresujcie się tym, że to wasze miasto. Wiem, że pierwszy raz będziecie grali dzisiaj "Twój wzrok" ale ja wiem, że dacie radę. Patryk, nie stresuj się "Szkłem". Ludzie dobrze to przyjmą. Kostek, nie zabij siebie ani nikogo, tylko o to cię proszę. Faustynka, pamiętaj, że jesteś piękna! Ruszaj się na tej scenie i rozpal ją do czerwoności. Bartek, nie połam się, błagam. Wiczka, nasza umowa dalej jest akutalna. Wychodzę z tobą na "Holiday" myszko, niczym się nie stresuj. Julitka, nie przejmuj się tym, jak brzmisz. Jesteś cudowna. Pamiętajcie, oni wszyscy są tutaj dla was! Ma być ogień kochani! Ja jestem z was ogromnie dumna moje wy dzieciaki!- wykrzyknęłam po czym nastąpił grupowy przytulas.
No i się zaczęło. Genzie wyszło na scenę. Usłyszałam ogromny pisk i głośne krzyki. A to oznacza, że wszystko jest dobrze.
Genziaki na koncercie dali czadu, na "Holiday" wyszłam na scenę i widziałam, że wszyscy czują się na niej świetnie, więc ja sama przestałam się wszystkim stresować. Każda nowa piosenka i wszystko co mieliśmy zaplanowane, wyszło dobrze. A to dopiero początek trasy. Byłam z nas tak cholernie dumna, że mieliśmy taki dobry start.

hejka misie💞
po pierwsze, muszę się troszkę pochwalić... JADĘ NA KONCERT TRZECH KRÓLIIII! dzisiaj się dowiedziałam i mega się cieszę. A co do książki, w końcu zaczęliśmy trasę! Czekajcie na następne rozdziały i koncerty🫶🏻🪩
Całuję mocno, autorka

Home in your eyes | Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz