Rozdział XVIII: Szalone, ale słuszne

177 2 19
                                    

Cała trasa koncertowa minęła bardzo dobrze, bez jakichś większych problemów. Genziaki świetnie radzili sobie na scenie, jak i na meet and greet'ach. Jednak przed nami był jeszcze ostatni, finałowy koncert w Katowicach. Był to koncert na 8 tysięcy ludzi, przez co stres osiągał maksimum u nas wszystkich już od samego rana. Siedzieliśmy właśnie w busie i jechaliśmy na arenę na której miało odbyć się wydarzenie. Ze stresu strasznie bolał mnie brzuch, a to, że nic nie jadłam od wczoraj wcale nie pomagało. No właśnie. Moje zaburzenia odżywiana podczas trasy wróciły do mnie z podwojoną siłą. A do tego doszło jeszcze samookaleczanie się. Ogólnie rzecz biorąc, nie był to dla mnie najłatwiejszy okres ze względu na ilość pracy i stresu. Potrafiłam nic nie jeść nawet przez kilka dni pod rząd, mimo wszystko Bartek bardzo starał się mnie w tym wesprzeć. Byłam mu ogromnie wdzięczna. Jednak o moich ranach na nadgarstkach nie wiedział. Nie miałam odwagi się przyznać.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce i zobaczyliśmy jak ogromna jest scena, ledwo nie zemdlałam z wrażenia. To było niesamowite, że tak dużo osób przyjdzie tutaj dla nas. Cały dzień minął jak zazwyczaj przed koncertem. Próba, m&g i próba generalna. Nic wielkiego. Ale nadszedł czas, kiedy za godzinę Genziaki wychodzą na scenę. Stałam pod ścianą jakby nieobecna ze stresu, jednak z moich przemyśleń wyrwał mnie męski głos.

-Skarbie, pomożesz mi ułożyć włosy? Coś mi w nich nie pasuje.- zapytał mnie mój chłopak.
-Jasne, chodź do toalety, żebyśmy mieli lustro.- odpowiedziałam i pociągnęłam go za sobą. Weszliśmy do łazienki, a chłopak zamknął za nami drzwi. Usiadłam na blacie, a chłopak stanął między moimi nogami, tak aby było mi wygodnie zająć się jego włosami.
-Jadłaś coś dzisiaj ślicznotko?- spytał z troską.
-Nie miałam dziś czasu.- odpowiedziałam krótko, nie odrywając wzroku od włosów mojego chłopaka.
-Mela, zaraz idziemy coś zjeść. Chociaż głupią kanapkę, dobrze? Dzisiaj wielki dzień, nie możesz mi tam zasłabnąć.- słodkie, że tak się o mnie troszczył. Chłopak chwycił mnie za rękę, która akurat położyłam na jego ramieniu, po czym zaczął delikatnie przesuwać palcem bo moim nadgarstku. Poczułam piekący ból. Skrzywiłam się i lekko syknęłam dając chłopakowi do zrozumienia, że boli mnie ręka. Bartek popatrzył na mnie ze strachem w oczach. On już wiedział.
-Kochanie podwiń rękawy, proszę.- jego oczy były już zeszklone od łez.
-Bartek ja...- nie było mi dane dokończyć, bo chłopak mi przerwał.- Podwiń rękawy Mela, błagam.

Zrobiłam to, o co prosił. Podwinęłam rękawy bluzy, ukazując swoje nadgarstki. Cięcia na nich nie były równe. Jedne krótsze, drugie dłuższe. Jedne były głębokie i bardziej bolesne, a inne wyglądały jak zwykłe zadrapania. Niektóre były świeże, a reszta była tylko wspomnieniami starych sytuacji. Bartek patrzył na moje ręce, a z jego oczu zaczęły sączyć się łzy. Objęłam jego głowę i przytuliłam ją do mojej klatki piersiowej, tak, aby chłopak wiedział, że dalej walczę, a moje serce nadal dla niego bije.
-Jesteś taka piękna... Dla-dlaczego?- jąkał się chłopak.
-Nie potrafię tego wytłumaczyć Bartek. Ale proszę cię, dzisiaj baw się w stu procentach, a obiecuję ci, że po trasie o tym porozmawiamy.- mówiąc to, ujęłam jego twarz w dłonie i lekko starłam kciukiem łzę spływającą po jego policzku. -Hej, już nie płaczemy dobrze? Dzisiaj jest super dzień, płakać możemy jutro skarbie.- dalej trzymając jego twarz w dłoniach, uśmiechnęłam się do niego i dałam mu buziaka. Chłopak doprowadził się do ładu, po czym wyszliśmy z łazienki. Do wyjścia na scenę zostało 15 minut. Był to straszny stres, jednak ja dziś teoretycznie miałam spokój, bo nie musiałam wychodzić z Wiką na "Holiday". Mimo wszystko stresowałam się z Genziakami. Stałam przytulona do Bartka, aż w końcu nadszedł moment wyjścia na scenę. No i polecieli. Moje dzieciaczki wyfrunęły z gniazdka. Byłam z nich taka dumna, tak pięknie sobie poradzili. Stali się prawdziwą rodziną, która zawsze się wspiera i kibicuje sobie nawzajem. Żadnego z nich nigdy nie zamieniłabym na nikogo innego. Podczas gdy na scenie rozgrywał się koncert, na backstagu była równie dobra zabawa. Razem z Natalką, Alą i Karolem sami śpiewaliśmy wszystkie piosenki, i cieszyliśmy się, że cała trasą się udała. Kiedy Genzie skończyło grać ostatnią piosenkę, byłam przygotowana, że zaraz zaczną wchodzić na backstage, jednak usłyszałam słowa Hani:
-A teraz zapraszamy na scenę nasza cudowną mamagerkę Melanię! Zróbcie dla niej hałas!- wykrzyczała. Byłam bardzo zdezorientowana, jednak zdecydowałam, że wyjdę na scenę.
-Cześć wszystkim! W ogóle to nie wiem, co tu robię, totalny spontan.- powiedziałam do mikrofonu, który dostałam od dźwiękowca.
-Za to my wiemy.- odparł mi Świeży.- Słuchajcie widzowie! Oczywiście, kochamy wszystkie nasze mamagerki, jednak Mela zrobiła dla nas tyle, że musieliśmy podziękować jej na wizji. To ona zawsze poprawiała nas na próbach, nie spała po nocach, żebyśmy teraz tutaj byli. Bez niej nie byłoby Genzie! Zróbcie hałas!- wykrzyczał łysol, na co lekko się wzruszyłam.
-Dokladnie! Mela pomogła mi kiedy gorzej się czułam psychicznie, a nawet wychodziła ze mną na scenę! Dziękuję jej za to.- dopowiedziała Wiczka.
-Mela jest po prostu najlepszą osobą pod słońcem i wszyscy bardzo ją kochamy, chociaż wydaje mi się, że jedna osoba trochę mocniej.- dodała Fausti. Łzy powoli ciekły mi po policzkach.
-A mi się wydaje, że tą osobą jestem ja kochani.- powiedział Bartek, po czym zwrócił się do mnie. -Melu, odkąd zjawiłaś się w moim życiu, wszystko nabrało kolorów. Z tobą nawet zbieranie kup Gengara nabiera sensu.- powiedział, na co tłum się zaśmiał. Ja zresztą też.- Jesteś kobietą moich snów i kocham cię nad życie. Nie sądziłem, że ktokolwiek kiedykolwiek będzie na mnie działał tak, jak ty. Gdybyś nie pojawiła się w Genzie, nie wiem co by ze mną było. Nie wiem, czy w ogóle bym tu był. Ale teraz, w tym miejscu obiecuję ci, że razem pokonamy wszystkie problemy, choroby i kłody jakie los rzuci nam pod nogi. Zrobimy to razem. I może to, co zaraz zrobię, będzie szalone, ale jestem tego pewien. Bo mimo, że nie jesteśmy razem długo, to wiem, że ty jesteś tą jedyną.- brunet skończył swój monolog, po czym uklęknął przede mną na jedno kolano i wyjął z kieszeni spodni małe pudełeczko. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Genziaki chyba też nic nie wiedzieli, a tłum szalał z radości. Bartek otworzył pudełko, w którym był piękny, srebrny pierścionek, po czym w końcu zadał to jedno, najważniejsze pytanie.
-Melanio Wiśniewska, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zechcesz spędzić ze mną resztę naszego życia?- zapytał chłopak. Było to prawdopodobnie najważniejsze pytanie, jakie kiedykolwiek usłyszę. Stałam jak wryta, płacząc. Dwie sekundy trwały jak wieczność. Chociaż wieczność w jego towarzystwie wcale nie wydawała się taka straszna. W końcu zebrałam się na odpowiedź.
-Bartek, ja...

NO SIEMAAA
kocham was tak dręczyć🥰 wiem wiem idealny moment zeby skończyć rozdział💪🏻 nie martwcie sie, jeszcze dzisiaj (21.07)(wstawiam w nocy więc dla pewności daje date) kontynuacja💜 pozdro dla was misie kolorowe

Home in your eyes | Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz