IV

14 4 0
                                    


Gdy otworzyłem oczy automatycznie poczułem na sobie ciepłe promienie słońca przedostające się do mojego pokoju. Po chwili dostrzegłem panią Williams siedzącą na skraju mojego łóżka, dzięki czemu powoli zacząłem przypominać sobie, co wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Oprócz kobiety ujrzałem również podwinięte rękawy mojej piżamy, a na nich kilka plastrów oraz starsze blizny, w tym tą, która musiała być zszywana.

- Co Pani tu robi? - popatrzyłem na nią nadal nie do końca ogarniając co się dzieje.

- Przyszłam zobaczyć co u ciebie, wczoraj straciłeś przytomność, a potem zasnąłeś - westchnęła - Theo przeniósł cię na łóżku i przybiegł po mnie.

Po usłyszeniu tego poczułem wstyd oraz pewną pustkę. Pomimo, że codziennie brałem leki, to tęskniłem za moją panią psycholog z Londynu, a ona jako jedyna potrafiła mi pomóc wyjść z tego.

- Na szczęście twoje rany nie były głębokie, więc wystarczyło parę plastrów - nie odrywała ode mnie wzroku.

- Gdzie jest Theo? - zapytałem w końcu bawiąc się swoimi palcami.

- Poszedł się przejść, jest już po śniadaniu - kobieta wstała na chwilę i sięgnęła po talerz z naleśnikami leżący na biurku - na szczęście zostały dwie sztuki, mam nadzieję, że lubisz dżem brzoskwiniowy.

- Tak... - odpowiedziałem biorąc naczynie do ręki - przepraszam.

Pani Williams znów usiadła, lecz tym razem na obrotowym krześle.

- Nie przepraszaj - powiedziała ze spokojem w głosie - jeżeli czułeś się źle mogłeś po prostu o tym powiedzieć, nikt tutaj nie chce dla ciebie źle, też nie zamierzam nikomu mówić o twoich prywatnych sprawach jeżeli nie wyrazisz na takie coś zgody.

Milczałem, nie miałem również apetytu więc wpatrywałem się w złożone w trójkąty naleśniki.

- Tylko wychowawcy, Theo i dziewczyny wiedzą o tym incydencie - dodała po chwili - martwią się o ciebie, pomimo, że znają cię nie cały tydzień.

- Nie chce żeby mnie znienawidzili - wydusiłem w końcu z siebie te kilka słów - chciałbym, żeby zostali moimi przyjaciółmi.

- Spokojnie, oni na pewno cię zrozumieją, również nie mieli łatwo w życiu.

Nagle przypomniałem sobie o mojej wczorajszej rozmowie z chłopakiem. Wiedziałem, że nie powinienem o to pytać, ale jeżeli jest to jakiś większy sekret kobieta i tak mi o tym nie powie.

- Theo wczoraj bardzo bał się burzy - popatrzyła na mnie z zaciekawieniem - czy ma to związek z jego przeszłością?

- Tak... - odwróciła wzrok i spojrzała przez okno, pogoda była dużo ładniejsza niż wczoraj - działo się to jeszcze gdy mieszkał w Norwegii, trafił do nas kiedy miał 11 lat i był wtedy trochę podobny do ciebie, ale często ze mną rozmawiał i zaczął powoli dochodzić do siebie i teraz jest już z nim dobrze, choć nadal jak widać nie jest idealnie.

- Jest bardzo silny... - zaczynałem coraz bardziej podziwiać mojego współlokatora, choć tak do końca jeszcze nie znałem jego przeszłości.

- Pewnego dnia pewnie sam ci o tym opowie, polubił cię, zresztą tak jak reszta - Pani Williams uśmiechnęła się - i pamiętaj Charlie, gdy tylko coś będzie cię trapić możesz przyjść z tym do mnie, twoi znajomi również z chęcią ci pomogą, ale musisz uwierzyć w to, że chcemy abyś był szczęśliwy, bo zasługujesz na to jak każdy inny człowiek.

Chcąc nie chcąc uśmiechnąłem się delikatnie i zacząłem jeść naleśniki, bo mój brzuch zaburczał nagle, dając mi tym znak, że jest pusty. Bardzo chciałem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem.

~ Ucieczka ~ BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz