XXXII

6 2 0
                                    


Nasz wyjazd do Londynu pomimo też jednej sytuacji w okolicy mojego byłego liceum był dosyć spokojny. Odwiedziliśmy mnóstwo ciekawych i pięknych miejsc, których w większości nie było mi dane zobaczyć wcześniej. Dostrzegłem w tym mieście dużo więcej dobrych cech, których nie dostrzegłem, gdy jeszcze tutaj mieszkałem. Spędziłem ten czas naprawdę dobrze, kupiłem kilka pamiątek, zjadłem mnóstwo pysznego jedzenia i przede wszystkim byłem w gronie najbliższych mi osób. Nie poznałem zbyt wielu nowych ludzi, lecz miło będę wspominał Pana Przewodnika czy pracowników hotelu, którzy były naprawdę mili i pomocni.

- Szkoda, że musimy już wracać... - westchnęła Chris kiedy byliśmy w busie i wracaliśmy do Beddgelert.

- Nie martwcie się, na wakacjach też się gdzieś wybierzemy - pocieszyła ją Pani Sherman uśmiechając się i upewniając, że wszystkie dzieciaki zapięły pasy.

Wszystkie te wycieczki sprawiały, że na samą myśl nie mogłem doczekać się lata. Kiedyś strasznie rzadko wyjeżdżałem z miasta, bo rodzice nie mieli czasu na jakieś wyjazdy, a szkolne wycieczki czy kolonie nie były dla mnie żadną atrakcją, a wręcz przeciwnie. Po prostu nie brałem w nich udziału, ani w podstawówce, ani w znienawidzonym przeze mnie liceum.

- Ale do wakacji zostało jeszcze bardzo dużo dni - stwierdziła Violet opierając głowę o szybę, dziewczyna totalnie zakochała się w stolicy.

- Cztery miesiące to nie tak dużo - zaśmiał się Pan Parker, który w tej chwili siedział dużo bliżej nas, niż gdy dopiero jechaliśmy do Londynu - u nas też jest dużo ciekawych rzeczy.

- Ale tam widzieliśmy już wszystko - powiedział zawiedziony Olivier - chce już, żeby był lipiec...

Nasz wychowawca chciał jakoś poprawić nam humor, więc zaczął śpiewać znaną wszystkim piosenkę. Najmłodsi od razu po usłyszeniu jej dołączyli się, a wkrótce cały autobus zamienił się w chór, lub nawet salę koncertową. Pomimo, że nie przepadałem za śpiewem i nie byłem w tym zbyt dobry to także wziąłem w tym udział.

~

Pov Theodore Hanssen

Jakoś w połowie drogi poczułem ciężar na moim ramieniu i jak się okazało był on spowodowany głową mojego chłopaka, który właśnie zasnął. Może nie było to nic niezwykłego, w końcu robiliśmy dużo innych rzeczy, lecz sprawiło, że zrobiło mi się ciepło i poczułem się tak jakoś... Bezpiecznie.

- Oo, Charlie zasnął? - spytała Sarah odwracając się do nas wraz ze swoją towarzyszką.

Pokiwał głową na tak i sam oparłem się o chłopaka. Dziewczyny zrobiły tą charakterystyczną minę, która gdyby miała zostać opisana słowami nazywałaby się "kochamy patrzeć na uroczych gejów". Z jednej strony było to dziwne, ale w sumie nie raz rozbawiło mnie. Kiedyś nawet krępowałem się widząc to, lecz teraz nie specjalnie zwracam na to uwagę. Najważniejsze, że nikomu nie przeszkadza nasz związek, a nawet jeśli to nie są to dla nas ważne osoby, których zdanie miałoby jakieś znaczenie.

Po chwili zamknąłem oczy i sam odpłynąłem w objęcia Morfeusza.

~

Pov Charlie Walker

Po kilku godzinach poczułem, że ktoś klepie mnie po ramieniu i wypowiada moje imię kilkukrotnie. Momentalnie podniosłem głowę i spojrzałem na osobę, do której należał głos. Był to Theo, który właśnie zakładał na siebie kurtkę.

- Huh? - przetarłem oczy i rozciągnąłem się dopiero po paru sekundach zdając sobie sprawę, że dojechaliśmy na miejsce.

- Ubieraj się, jesteśmy w Beddgelert - powiedział chłopak podając mi płaszcz, który leżał w przegrodzie nad nami.

~ Ucieczka ~ BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz