XIX

17 2 0
                                    


Dni były coraz krótsze, choć ja czułem się, jakby mijały wieki. Z niecierpliwością wyczekiwałem powrotu Theo, w dodatku praktycznie w ogóle nie czułem klimatu świąt. Zapach pierników, kolędy, choinka, pomimo tych wszystkich rzeczy nadal nie widziałem różnicy pomiędzy jesienią a zimą. Martwiłem się, że tegoroczne Święta nie będą różniły się zbytnio od tych poprzednich, których nie wspominam zbyt dobrze.

Violet po kilku dniach zaczęła zachowywać prawie tak jak wcześniej, w końcu miała złamane serce i od razu nie zaakceptowałaby tego z takim spokojem. Dobrze wiedziałem, że nie zrobiłem nic złego, lecz przez pierwsze kilka dni czułem coś w rodzaju wyrzutów sumienia spoglądając na nią, gdy była zmartwiona. Chciała wspierać mnie oraz Theo, więc byłem jej za to bardzo wdzięczny, zresztą tak jak reszcie moich przyjaciół.

Boże Narodzenie było już tuż tuż, a dzieciaki codziennie otwierały kolejne okienka swoich kalendarzy adwentowych z czekoladkami, a następnie informowały każdego które to już z kolei. Ja sam również dostałem taki kalendarz, w końcu był on w świątecznej paczki od "Świętego Mikołaja" - którego wcale nie kojarzyłem - ale zdarzały się dni, kiedy zapominałem otworzyć jakiegoś okienka, nie byłem jakimś wielkim fanem słodyczy.

Był ranek, tak właściwie dopiero co zjedliśmy śniadanie. Od wczoraj w szkole mieliśmy wolne, z wiadomego powodu. Nagle przypomniałem sobie o moim kalendarzu, który leżał na biurku. Wstałem i otworzyłem kolejne okienko, już dwudzieste drugie. Tego dnia czekoladka miała kształt bałwanka, smakowała o dziwo bardzo dobrze.

- Charlie! - usłyszałem głos Chris oraz pukanie do drzwi.

Już wiedziałem, że coś się święci, jednakże mogła to być jakaś głupota lub ogromna katastrofa, po niej można było się spodziewać wszystkiego.

- O co chodzi? - spytałem otwierając drzwi i widząc przed sobą dziewczynę w czerwono-zielonym fartuchu.

- Zaraz będziemy piec pierniczki - zrobiła obrót, aby zaprezentować swój jakże elegancki strój - chcesz z nami?

Nie byłem zbyt dobry w pieczeniu, ale przecież nie mogło być to aż takie trudne, zwłaszcza kiedy będę to robił z innymi. W dodatku dekorowanie pierniczków to całkiem nie zła zabawa, racja?

- No dobra, a macie więcej fartuchów? - zapytałem wychodząc z pokoju i kierując się z moją przyjaciółką na dół.

- Jasne, zresztą tylko ja i Sarah będziemy piec, reszta niech lepiej nie zbliża się do kuchni - zaśmiała się.

Tak jak mówiła, w pomieszczeniu była jedynie nasza trójka, co w sumie było sporym plusem, gdyż nikt więcej nie będzie nam przeszkadzał. Chris podała nam fartuchy, mi oczywiście specjalnie ten różowy, a Sarah żółty.

- Świetnie wyglądacie - puściła nam oczko.

- Jeżeli to miało być tekstem na podryw to nie, nie brzmiało dobrze - powiedziała z ponurą miną okularnica.

- Przesadzasz - uśmiechnęła się starsza z dziewczyn i zaczęła wyciągać z szafek i lodówki wszystkie składniki.

Powoli zabraliśmy się za pieczenie. Przez cały czas uważnie słuchaliśmy Chris, bo nie powiem, w tym akurat była znacznie lepsza od nas i nigdy nie upiekła czegoś, co było by chociażby przeciętne. Za to akurat musiałem ją pochwalić.

- Dobra, a teraz wszystko wymieszaj - mówiła, a przez chwilę zdawało mi się, że czytała to wszystko z przepisu, a jak się okazało nie.

Zdziwiłem się nieco, gdyż dziewczyna nie miała jakiejś zaskakująco dobrej pamięci, a wręcz przeciwnie, często zapominała co robiła dosłownie kilka minut wcześniej. Jak widać cuda się zdarzają. Być może jej głowa to jakiś schowek na słodycze? Kto wie.

~ Ucieczka ~ BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz