Rozdział 36-Najgorszy dzień życia

15 2 0
                                    

Hermiona wyszła ze skrzydła szpitalnego na początku lutego. Była już odfuterkowana i wróciła do normalności. Pheobe cały czas nie rozmawiała z bliźniakami. Miała nadzieję, że coś do nich dotrze.
Harry, Ron i Pheobe wtajemniczyli Hermionę w sprawę dziennika Riddlea.
-Może ukrywać tajemne moce.-wyszeptała podekscytowana.
-Jeśli tak, to doskonale się z tym ukrywa.-zauważył Ron.-Bardzo jestem ciekaw Harry dlaczego jeszcze go trzymasz.
-A ja bardzo bym chciała wiedzieć kto chciał go wyrzucił.-dołączyła Pheobe.
-I za co Riddle dostał tą nagrodę.-dodał Harry.
-Czy ja wiem? Mógł ją dostać za dosłownie wszystko. Może zdobył największą liczbę punktów w historii, albo coś. Może zamordował Martę, co wszyscy przyjęli z olbrzymią ulgą...-wymieniał. Harry I Hermiona wymienili porozumiewawcze stworzenia.
-Oho, widzę, że macie pomysł. Podzielicie się nim z nami?-spytała Pheobe.
-No bo popatrzcie...Komnata Tajemnic została otwarta właśnie 50 lat temu, no nie? Tak powiedział Malfoy.-zaczął Harry.
-A dziennik pochodzi sprzed 50 lat.-dodała Hermiona. Pheobe zaczęła rozumieć ich tok rozumowania, ale Ronowi najwidoczniej nic nie świtało.
-No i co z tego?-spytał Weasley.
-Ron zacznij myśleć!-warknęła Granger.-Osoba, która otworzyła ostatnio komnatę została wyrzucona.
-A Riddle dostał nagrodę za zasługi 50 lat temu, co może sugerować, że to on złapał dziedzica Slytherina.-dołączyła Pheobe. Wszystko zaczęło jej się teraz układać w całość.
-Dziennik dałby nam odpowiedź na pytanie gdzie jest Komnata.-dodała znowu Granger.
-Ta, tylko w tym dzienniku nikt nic nie pisał.

*****

Harry z Ronem po odwiedzeniu izby pamięci zdali sprawozdanie dziewczyną, ale niczego nowego się nie dowiedzieli. Ron wspomniał tylko, ze swoimi nagrodami przypomina mu Percyego.
Pod koniec stycznia Pheobe wysłała mamie życzenia urodzinowe oraz prezent, który sama zrobiła. Jagoda również przysłała córce prezent i napisała, że jak Pheobe wróci na przerwę wielkanocną to dostanie wielki tort czekoladowy. 
W pokoju wspólnym wieczorem 30 stycznia przyjaciele Black zorganizowali jej małe przyjęcie. Dali jej prezenty, a bliźniacy w ramach przeprosin przynieśli jej z kuchni dużo ciastek i mini tort. Spędzili czas razem i Black wybaczyła im nawet to straszenie Ginny, ale ostrzegła ich, że jeśli jeszcze raz tak zrobią to tak łatwo nie da się przeprosić.
Po całej szkole rozniosły się również informacje o dojrzewaniu mandragor, z których niedługo pani Pomfrey zrobi antidotum dla spetryfikowanych.
Rankiem 14 lutego Pheobe przeżyła szok wchodząc do wielkiej sali. Myślała, że pomyliła drzwi, albo może śni na jawie.
-Co tu się wydarzyło?-spytała z przerażoną miną. Na ścianach wisiały jasnoróżowe kwiaty, a z sufitu sypało się serduszkowe confetti.
Przy stole Gryfonów siedział Ron, który wyglądał jakby go mdliło. Pheobe nie dziwiła mu się.
-Pheobe ratuj.-szepnął ze zdegustowaną miną, a potem pokazał na stół nauczycielski. Siedział tam Lochart, który wyróżniał się jeszcze bardziej niż zwykle. Miał na sobie szatę w kolorze kwiatów na ścianach. Black usiadła obok przyjaciela i oboje poczekali na Hermionę i Harrego.
Kiedy w wielkiej sali znaleźli się już wszyscy uczniowie Lochart wstał i zaczął swoją przemowę. Profesor MacGonagall wyglądała na bardzo rozdrażnioną. Lochart mówił o jakiś walentynkowych głupotach i po tym jak do sali wkroczyły krasnoludy ubrane w złote skrzydełka i z harfami w rękach, Pheobe zaczęła się cicho podśmiewać i już wogóle nie słuchała nauczyciela obrony.
-Hermiona czy ty wysłałaś mu jedną z tych 46 kartek, o których mówił?-spytał ją Ron gfy wyszli z wielkiej sali. Granger udała, że go nie słyszy, ale wyraźnie poczerwieniała.
Cały dzień krasnoludy krążyły po zamku roznosząc kartki walentynkowe. Pheobe jak na razie dostała tylko przyjacielską walentynkę od Ginny i miała nadzieję, że już więcej nie spotka żadnego z krasnoludów. Ten, który dawał jej liścik był okropnie gburowaty.
Popołudniu, kiedy razem z innymi Gryfonami szła na zaklęcia Harrego wypatrzył jeden z posłańców Locharta. O zgrozo Pheobe jeszcze nigdy w życiu nie starała się tak bardzo by nie wybuchnąć śmiechem. Krasnolud na oczach Gryfonów i Dracona Malfoya zaczął śpiewać miłosną pieśń, którą jakąś dziewczyna przesłała Potterowi. Black w końcu nie wytrzymała i wybuchnęła bardzo głośnym śmiechem. Krasnolud skończył śpiewać, a Percy rozgonił uczniów na zajęcia.
Black nie czekając na Harrego poszła na lekcje. Zanim weszła do sali dogonił ją jeden z krasnoludów.
-Ty jesteś Ieobe Bleck?
-Pheobe Black.-poprawiła go.
-Ta właśnie. Oto twoja walentynka.-odparł i podał jej wielkie czerwone serce. Blądynka wzięła je i szybko schowała do torby.

*****

Wieczorem kiedy jej współlokatorki w końcu położyły się spać,(tak na marginesie ciężko było znaleźć chwilę spokoju bo Lavender i Parvati cały dzień chodziły rozchichotane i zadawały jej pytania ilu chłopców dało jej walentynki lub ilu chciało zabrać ją na spacer) blądynka mogła zajrzeć do walentynki, która bardzo ją interesowała. Wzięła do ręki wielkie czerwone serce.

Mimo tego, że jesteś w niektórych momentach wredna i irytująca to dla nas zawsze będziesz ważna.
Kochamy cię Black i nie zapominaj o tym.

F i G

No i jej wszystkie wątpliwości się rozwiały. Bliźniacy zawsze umią jej poprawić humor. Mimo to, że był to najgorszy dzień w życiu przez Gilderoya Lochart to ta walentynka dawała nadzieję, że może to święto nie jest tak sztuczne.

Wspomnienie dawnych lat/P.B & F.WOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz