10. Prawda nie zawsze do zaakceptowania...

288 25 2
                                    

Miałam co do niego wątpliwości, chyba już go gdzieś widziałam. Nie ufałam mu, biła od niego zła energia a takim ludziom się nie ufa, dlatego trzymałam się za nimi. Próbowałam jej powiedzieć, że nie mamy czasu, że musimy znaleźć ten kwiatek ale ona, że nie, że mamy czas. Trzymałam się za nimi. Obserwowałam go, każdy jego ruch był podejrzany. Myśl Pam, myśl gdzie go widziałaś!!!! Niestety nic mi nie przychodziło do głowy. Poza tym miałam też inny problem. Starałam się wybrać okrężną drogę ale przez tego kolesia idziemy prosto do "tego" miejsca. Przeszły mnie dreszcze. Przez 4 lata unikałam tego. Uciekałam przed przeszłością myśląc, że zaczne od nowa. A wtedy zjawiła się ona. Chcę jej pomóc, jest dla mnie jak siostra której nie miałam ale nie chcę tam wracać. Boję się. Nie jestem gotowa na konfrontację. Co ja jej powiem...

- Su? - z tego wszystkiego zaczął boleć mnie brzuch. Natychmiast się zatrzymała.

- Coś się stało? - była zatroskana. Nawet gdy miała taki wyraz twarzy nie dało się nie zauważyć, że już tak nie tęskni, że tak nie cierpi. Gorzej, wydawała się cieszyć z jego obecności. Chyba powinnam się cieszyć razem z nią ale nie mogłam, coś jest nie tak. Zrobiłam zbolały uśmiech.

- Ja... brzuch mnie boli. Możemy chwilę tu zaczekać? Chciałabym odpocząć. Wiesz boli mocniej niż by cię koń kopnął w zad albo gorzej niż babskie sprawy - uśmiechnęłam się porozumiewawczo. Zrozumiała.

- Jasne. Sprawdzimy z Dark'iem okolice. Mogą tu być te gluty albo.... - jej wzrok stał się nagle pusty, bez uczuć. Jakby nagle jej dusza opuściła jej duszę (WTF co ja gadam??). Bo tu już nie ma ciała. Ale wyglądała tak jakby tam w środku nikogo nie było. Wystraszyłam się. Pewnie wróciła do tego strasznego momentu kiedy to coś ją wysysało. Nagle jej wzrok znormalniał. - Albo wiesz - spojrzała w dół.

- Wiem. Darek? Myślałam, że Darkus - uśmiechnęła się głupkowato.

- No tak, ale Dark to zdrobnienie! - teraz szczerzyła się jak koń z DOWNEM. Uśmiechnęłam się. Czasami mnie zaskakuje moja błyskotliwa inteligencja.

- Jasne, poczekam. Tylko szybko! - Su kiwnęła głową i poszli na zwiady. Co mnie dziwiło chłopak cały czas gapił się w jeden punkt na drzewie. Nie słuchał mnie, nie słuchał Su zupełnie jakby go nie było. Ocknął się dopiero gdy Su go pociągnęła.

******KASTIEL******

Obróciłem się. Przytuliłem się do niej. Tak cudownie było ją znów trzymać w ramionach. Jej delikatne ciało. Pocałowałem ją w ramie.

- Su tak cię kocham - poruszyła się.

- Ale ja jestem Mikeyla - otworzyłem oczy. Mi leżała obok mnie na łóżku. Zakryłem twarz w dłoniach. Spaliłem buraka. CO JA WŁAŚCIWIE TUTAJ ROBIĘ? Wstałem z łóżka i zacząłem naciągać spodnie. Złapała mnie za rękę.

- Gdzie idziesz? - zrobiła wielkie oczy.

- Do pokoju. Sorry ale nic z tego nie będzie - naciągałem koszulkę.

- Co?! Ale było nam dobrze! Nie podobało ci się? Umiem lepiej! Kastiel! Zostań!! - zerwała się z łóżka i znowu się na mnie rzuciła. Odepchnąłem ją.

- Nie! Mówiłem ci, że mam dziewczynę! - warknąłem. Miałem jej dość.

- Tak. Szkoda, że ona już nie żyje. Ona nie wróci. Kastiel, żyje się dalej. Jesteś młody, przystojny... I do końca życia chcesz być sam bo "masz" dziewczynę?! Jesteś żałosny. Pomogę ci. Ona już nie wróci, to, że będziesz sam nie zwróci jej życia. Ona nie żyje, ale ja tak - podeszła do mnie o objęła mnie ramionami. - Ja jestem. Tu i teraz. Pomogę ci, ale musisz zostać - o nie!

Niezwykłe życie SucretteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz