Od ostatniego snu czy wizji straciłam dawny zapał i poczucie humoru jak zauważył mój ukochany. Musiałam sobie zrobić przerwę i wrócić na Ziemię. Chciałam odwiedzić pewne miasteczko. Przyszła mi jego nazwa 2 dni temu podczas snu i pomyślałam, że fajnie by było się tam wybrać. Nie wiedziałam dlaczego ale Azazel niechętnie zareagował na moją "zachciankę" zaczynałam go trochę męczyć, ale ja miałam go owiniętego sobie wokół palca tak samo jak on mnie. My po prostu nie możemy bez siebie żyć. Wzdychnęłam. Brakowało mi upałów Los Diablos. Właśnie przechadzaliśmy się uliczkami miasteczka, do którego zachciało mi się przyjść gdy nawiedziła mnie dziwna pokusa. Puściłam mojego seksownego diabła i podeszłam do mężczyzny który właśnie czekał na przystanku na autobus. Zmaterializowałam się i do niego podeszłam.
- Hej przystojniaku - Azazel tylko cicho się przyglądał. Mężczyzna podniósł wzrok znad gazety którą właśnie czytał. Zapaliły mu się oczy. Haha, podniecił się...
- Hej mała - przybliżył się do mnie i cały czas gapił się w mój bardzo odsłonięty biust. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko i cały czas się cofałam. Krok po kroczku a nieświadomy niczego mężczyzna podążał za mną. Usłyszałam warkot motocykla jadącego prosto na nas. Kierowca nas nie widział - postarałam się o to, a dopóki trzymałam odurzonego faceta za rękę, nie słyszał co się wokół dzieje oprócz mojego głosu. Zbliżyłam się i go delikatnie pocałowałam, w tym momencie zdarzyły się dwie rzeczy: ja znowu stałam się niematerialna a w mężczyznę uderzył motor z prędkością ok. 100 km/h. Uśmiechnęłam się z wyższością. Śmierć na miejscu. Odwróciłam się i spojrzałam na diabła był zdumiony. Spojrzałam jeszcze raz na faceta. Poczułam dłoń na ramieniu.
- Byłaś taka piękna i silna...- jego oddech gładził moją skórę. Serce, gdybym je miała, zaczęłoby mi szybciej bić. Przyśpieszył mi oddech. Kochałam to jak on na mnie działał. - Zrobiłaś to idealnie..- znowu. Przymknęłam oczy...
- Su...? Ty tu jesteś... tak? Wyczuwam cię...- szlag by to trafił. Dlaczego tą chwilę musi mi psuć jakiś natrętny... Otworzyłam oczy. Parę metrów od nas stał czerwonowłosy chłopak. Spojrzałam na mojego towarzysza.
- Azazel, wydaje mi się, że go znam...- coś dziwnego ciągnęło mnie do chłopaka. To coś dziwnego siedziało głęboko we mnie, w środku... Zza rogu wyszedł białowłosy chłopak z dwukolorowymi oczami. Mogę przysiąc, że tego też gdzieś widziałam. Tylko gdzie...?
- Kastiel daj sobie spokój. Su tu nie ma... Nie wiem jakim cudem wydostałeś się z psychiatryka..- Kastiel... Uderzyła mnie fala uczuć. Miłość, ciepło, oddanie, troska, niewinność, poświęcenie... Złapałam się za głowę i upadłam.
-Azazel...- wyszeptałam. - Azazel... BOLI!- zaniepokojony mężczyzna podbiegł do mnie i wziął mnie w objęcia.
- Już dobrze, już dobrze... Naamah, nic ci nie będzie moja droga Naamah...- szeptał mi do ucha. Ale ja poczułam jak próbuje mi grzebać w umyśle. Odskoczyłam od niego.
- Jak możesz?! - wpadłam na Kastiela. Chłopak wzdrygnął się.
- Lysander ona tu jest! Poczułem to! Przeszła przeze mnie! - chłopak otworzył szeroko oczy bo widział jak jego najlepszy przyjaciel przed chwilą delikatnie świecił.
- Nie wiem czy to Su, ale coś tu jest nie tak - był zaniepokojony. Lysander... Nowa fala uczuć. Przyjaciel, oddanie, zabawa, wierność, bliskość, braterstwo... Znowu upadłam ale tym razem to Kastiel klęknął niedaleko mnie.
- Su, nic ci nie jest? - coś we mnie chciało rzucić mu się w ramiona, powiedzieć, że nie, nic mi nie jest i czuć jego ciepło, i siłę bezpiecznych ramion które nigdy by mnie nie skrzywdziły. Powstrzymałam się jednak.
CZYTASZ
Niezwykłe życie Sucrette
RomantikSucrette "Su" to zwyczajna dziewczyna. Chodzi do liceum i prowadzi ciekawe życie aż pewnego razu spojrzała inaczej na swojego przyjaciela. Od tego wszystko się zaczęło.