12. Najgorsza prawda to ta o nas...

226 28 3
                                    

Miałam wyrzuty sumienia. Nie powinnam jej tak traktować. Pomogła mi, pokazała jak teraz żyć i wszystko wytłumaczyła. Była zawsze szczera. Może nie chciała tego powiedzieć? Może była tylko zazdrosna, że spędzałam teraz więcej czasu z Darkusem niż z nią? Nie wiem ale na pewno ja nie wyciągnę do niej pierwsza ręki. To ona mnie zraniła i to bardzo.

- Su?- z rozmyślań wyciągną mnie głos Dark'a. Jak zawsze był dla mnie czuły, miły i romantyczny. Nie ma o czym mówić, zakochałam się w nim na zabój.

- Tak?

- Gdzie masz tego kwiatka? Jest mi teraz potrzebny. Wiesz, muszę z niego tą miksturę zrobić żebym mó... ekhem to znaczy żeby moja... siostra mogła wrócić. To gdzie kwiatek, kochanie?- gdy mówił cały czas patrzyłam się na jego usta które tak namiętnie całowały.

- Tutaj - wyciągnęłam roślinkę z kieszeni.- Proszę - podałam mu ją a on się uśmiechną.

- PUFFFFF!- nagle przed nami znikąd zrobił się wielki czarny obłok dymu i z niego wyszły dwa małe niziołki.

-Co do...? Darkus?- spojrzałam na niego z lękiem. Darkus jednak był wściekły, w jego oczach widziałam chęć mordu. Jego oczy pociemniały i to bardzo ale zaraz wróciły do normalnego koloru.

- Co wy tu robicie?! To nie jest odpowiedni moment!- zobaczyłam, że niziołki mają kopyta i rogi.

- Aaaaaaaa!!! Darkus!!!!! - wskoczyłam mu na ręce. Stworzenia popatrzyły po sobie.

- A więc to jest ta dziewczyna Panie Azazel....-jeden z nich się odezwał ale zaraz potem zamarł. Dosłownie runął na kolana a później już całkiem leżał na ziemi. Z ust wydobywała mu się krew. Spojrzałam na chłopaka. Jego oczy były czerwone! Chciałam zejść na ziemię, bałam się. Darkus cały czas mnie trzymał i nie puszczał, gapił się na drugiego.

-Panie, dlaczego?-drugie stworzenie runęło tak samo jak pierwsze. Darkus się uśmiechną, chyba myślał, że go nie widzę.

- Puść mnie! Puść mnie natychmiast!- zaczęłam się wyrywać i szarpać. Spojrzał na mnie.

- Nigdzie cię nie puszczę moja kochana - zbliżył swoją twarz i zaczął mnie całować. Nie chciałam tego teraz ale zaczął mi wpychać język do gardła. Odepchnęłam go. Byłam wściekła i wystraszona ale bardziej wściekła.

- Co się stało Su?

- Co się stało? Jesteś nienormalny? To ty ich... nieważne. Co ty sobie wyobrażasz?! Jak mówię pójść to puszczasz! Puść mnie!- uśmiechną się ironicznie.

- Masz temperament Su. Byłabyś wspaniałą diablicą, czujesz to? Zabrakło ci tylko jednego nieczystego grzechu, szkoda. Teraz jesteś moja i nigdy cię nie puszczę.

- Co...- jego oczy zapłonęły na czerwono, zaczęłam się bać. Nagle wszystko odleciało. Zaczęłam zapominać. Kim jestem? Gdzie jetem? Nie, pusto. Czułam, że nie mogę zrobić nawet ruchu jak nie pozwoli mi na to mój ukochany. Był taki przystojny. Nie pamiętam co się przed chwilą stało. A nie, jednak pamiętam. Szliśmy na spacer bo spacery w piekle mi się już znudziły więc mój ukochany zabrał mnie na spacer tutaj a ja poczułam nagłą chęć wskoczenia mu na ręce i przytulenia się. Byłam z nim szczęśliwa.

-Naamah możesz mnie już puścić - powiedział i się uśmiechną. Kochałam patrzeć w jego czerwone oczy.

- Oczywiście najdroższy - powiedziałam i musnęłam go opuszkami palców po policzku. Czułam jak przebiegają mu tam dreszcze. Uśmiechnęłam się. O to mi chodziło. Stanęłam na ziemi. Przeszliśmy się jeszcze kawałek kiedy chodzenie mi się znudziło.

Niezwykłe życie SucretteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz