~12~

307 15 338
                                    

Kilka dni później, stoję na klatce schodowej i zamykam drzwi od mieszkania. Jest piątek, godzina 16:38, a ja właśnie wyjeżdżam do rodziców na weekend. Początkowo miałam pojechać do rodziców w sobotę rano, ale jako że trening odbył się do południa, to mogłam bez problemu wyjechać jeszcze dzisiaj.

Tequila i Bacardi miały razem z mną odwiedzić mój rodzinny dom. Lleida, bo z tego miasta pochodziłam, była dosyć dużym miastem. Liczyła ona około 160 tys. mieszkańców, ale i tak wolałam się stamtąd wyprowadzić. To nie tak, że nie lubiłam tego miasta, bo bardzo je kochałam, ale po prostu chciałam się odciąć od pewnych rzeczy, a dodatkowo w Barcelonie miałam lepsze perspektywy na przyszłość.

Po około 2 godzinach, wjechałam do mojego rodzinnego miasta. Rozpoznawałam uliczki, którymi kiedyś często przechodziłam, a niektórymi nawet codziennie. Dużo się tu nie zmieniło od mojego wyjazdu. Oczywiście czasami odwiedzałam rodziców, ale zazwyczaj były to weekendowe wypady do Lleidy.

Po kilku minutach dojechałam na moją ulicę. Wjechałam na duży podjazd przez otworzoną bramę. Zaparkowałam obok samochodu mojego taty i wyłączyłam silnik. Ktoś zamknął za mną bramę, a ja wysiadłam z samochodu. Otworzyłam drzwi moim psom, które od razu zaczęły biegać po ogrodzie. Moi rodzice nie posiadali zwierząt, więc nie musiałam martwić się o to, że coś im się stanie.

- Cześć córeczko! - zawołała moja mama stojąc na werandzie.

Przywitałam się z nią długim uściskiem. Muszę przyznać, że bardzo za nią tęskniłam.

Zza mojej mamy wyłonił się mój tata. Xavier Rubio, bo tak nazywa się mój ojciec, także powitał mnie ciepłym uściskiem. Później oboje wygłaskali Tequilę i Bacardi, które wręcz ich kochały.

Weszłam do środka i od razu uderzyły mnie przepiękne zapachy z kuchni. Moja mama kochała gotować i była w tym świetna, więc nie mogłam doczekać się tego co dzisiaj przygotowała. Ściągnęłam buty, a mój tata zabrał moją torbę i powiedział, że zaniesie ją na górę do mojego pokoju.

Weszłam w głąb salonu, który ani trochę się nie zmienił. Oczywiście moja mama zniknęła w kuchni, aby dokończyć kolację. Stanęłam przy kominku i sięgnęłam po jedną z naszych fotografii rodzinnych. Akurat ta fotografia była dosyć stara, bo byłam na niej mała.

Przedstawiała ona moich rodziców, mnie i mojego brata na jednych z naszych wakacyjnych wyjazdów. Akurat były to chyba nasze wspólne wakacje w Bułgarii. Stałam obok mojego brata, Mateo, który obejmował mnie ręką. Za nami stali nasi rodzice, którzy trzymali się za ręce. Bardzo lubiłam to zdjęcie, bo kochałam nasze wyjazdy.

- Gdzie jest Mateo? - zawołałam, odkładając zdjęcie na swoje miejsce.

- Poszedł po jogurt i makaron do sklepu - odpowiedziała moja rodzicielka, wchodząc do salonu z zapiekanką w dłoni.

Moja ulubiona zapiekanka z ryżem, kurczakiem i warzywami z sosem serowym. Już nie mogłam się doczekać, aż jej spróbuję.

- A dawno poszedł? - spytałam.

- Zaraz powinien wrócić - powiedział mój tata, który do nas dołączył.

W tym momencie usłyszałam trzask drzwi i głos Mateo, który zakomunikował, że wrócił. Chłopak poszedł na początku odłożyć zakupy do kuchni i dopiero później pojawił się w salonie.

- Młoda! No w końcu - złapał mnie i zaczął obracać się, trzymając mnie w powietrzu na co pisnęłam.

- Postaw mnie głupku - zaśmiałam się, a chłopak po chwili mnie puścił.

- Ciebie też miło widzieć - mruknął, na co posłałam mu całusa w powietrzu.

Mateo był starszy ode mnie o dwa lata i studiował filologię angielską. Miał jasne loczki i niebieskie oczy. Był wyższy ode mnie o jakieś 10 cm i był wysportowany, bo regularnie grał w tenisa.

More than love || Pedri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz