Poczułam ciężar na sobie. Tequila albo Bacardi to pierwsze co przyszło mi do głowy. Szepnęłam coś pod nosem i spróbowałam przewrócić się na drugą stronę. Udało się. Jednak ciężar wciąż pozostawał.
- Tequila albo Bacardi, złaźcie z mnie - mruknęłam z zamkniętymi oczami.
Nie podziałało.
Ręką spróbowałam znaleźć ciężar. Nie chciałam otwierać oczu, bo jedyne o czym marzyłam to spokojny sen po imprezie. Udało mi się znaleźć źródło ciężaru, jednak coś mi nie pasowało. Od kiedy moje psy mają tak gładkie łapy?
- Pewnie mam w krwi jeszcze trochę promili i to jakieś omamy - pomyślałam.
Zabrałam łapę z siebie i wróciłam do snu. Kiedy już prawie zasnęłam, to znowu poczułam coś na sobie. Przeklnęłam po cichu i po raz kolejny złapałam łapę mojego psa i zabrałam ją z siebie. Jednak znowu wróciły do mnie myśli, jakim cudem moje psy nie mają owłosionych łap?
Uchyliłam jedną powiekę, aby sprawdzić jak bardzo jasno jest w moim pokoju. Znając życie po pijaku zapomniałam zasunąć rolet i do pomieszczenia docierały promienie słoneczne. Tak jak się spodziewałam w pomieszczeniu było bardzo jasno i chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do światła.
- O kurwa - ciche przekleństwo wymsknęło się z moich ust.
To nie był mój pokój.
To nie był pokój, który kiedyś już widziałam. To było zupełnie obce pomieszczenie. Ściany były dosyć ciemne, a panele podłogowe były jasne. Pokój był dosyć spory. Pod jedną ścianą stało biurko, a obok niego fotel. Duże okno tarasowe, prowadzące zapewne na balkon, było kawałek od komody. Na ścianie naprzeciwko łóżka wisiało lustro w którym widziałam swoje odbicie.
Moje odbicie i odbicie źródła mojego ,,ciężaru". I nie były to moje psy.
- Marc? - powiedziałam cicho.
W odpowiedzi dostałam tylko ciche mruknięcie. Byłam zdezorientowana, bo ostatnie co pamiętałam to podróż samochodem Marc'a. Po chwili dotarło do mnie, że nigdzie nie widzę Victorii. Kolejny powód do strachu, to były moje ubrania. Odkryłam kołdrę, aby sprawdzić co mam na sobie. Na szczęście albo nieszczęście miałam na sobie ubrania, w których było mi niewygodnie.
- Marc, wstawaj - potrząsnęłam jego ręką, ale znów bez skutku.
Chłopak przyciągnął mnie ręką do siebie, tak, że znów leżałam. Teraz jednak chłopak przyciągnął mnie do siebie, więc plecami dotykałam jego nagiej klatki piersiowej. Czułam jak ciepły tors chłopaka unosi się i opada z każdym jego wdechem i wydechem. Marc trzymał swoją rękę na mojej talii, więc nie mogłam się ruszyć.
- Marc, kurwa, puść mnie - powiedziałam głośniej na co chłopak poluzował uścisk, ale nie puścił mnie.
Udało mi się obrócić w jego stronę. Chłopak leżał na boku z zamkniętymi oczami i próbował spać. Najchętniej też bym to teraz zrobiła, ale nie mogłam, bo musiała dowiedzieć się co się stało.
- Debilu, błagam, obudź się tylko na chwilę, a później możesz iść dalej spać - jęknęłam.
- Mów - westchnął nie otwierając oczu.
- Co ja tu robię? - spytałam.
Chłopak otworzył powoli oczy i podniósł się do siadu. Przetarł dłońmi twarz i dopiero się na mnie spojrzał.
- Leżysz - odpowiedział.
- Wiesz o co mi chodzi - mruknęłam.
- Wczoraj albo w sumie dzisiaj nie chciałyście z Victorią podać mi adresu, więc zabrałem was do mnie - odpowiedział.
CZYTASZ
More than love || Pedri
FanfictionOna - 20 letnia zawodowa siatkarka, która kocha psy i uwielbia spędzać czas z przyjaciółmi. Nigdy nie pomyślałaby, że jeden wieczorny jogging w towarzystwie swoich pupili, może zmienić jej życie. On - 21 letni zawodowy piłkarz FC Barcelony. Jego pr...