21: DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.

18 4 1
                                    

Benjamin Avery nie miał pojęcia, co go podkusiło, żeby tego jednego dnia wejść do Fluorescence. Nie było mu przecież po drodze, a sam bar znajdował się daleko od jego miejsca pracy. Może chodziło o to, że naszła go ochota na bułeczkę czosnkową, która smakowała tak dobrze tylko w tej jednej, skromnej restauracji.

A może chodziło o sentyment. Może wzięło go na wspominki i chciał chociaż przez kilka sekund poczuć się tak, jak za dawnych czasów ― jakby zamawiał jedzenie dla jednej z Kreatorek, i miał zaraz potem wrócić do Zakładu Kreatywności.

Stał przy barze, przeglądając wiadomości od znajomych z nowej pracy. Zadziwiało go to, jak łatwo przyszło mu nawiązanie świeżych relacji; po części szło mu tak łatwo, bo większość była bardzo ciekawa pracy w Zakładzie Kreatywności. Ben lubił o tym czasie opowiadać. Zdobywał przyjaciół i mógł chwalić się interesującymi przeżyciami.

Ani razu nie wspomniał nikomu o Archiwach Zakazanych, a jako powód swojego zwolnienia podawał jedynie ingerencję w zakończenie "Diamentów w Popiołach". Wiele myślał nad całą sytuacją, i częściej niż powinien wracał do tego, co przeczytał w "NIEOPOWIEDZIANEJ HISTORII BENJAMINA". Doszedł do wniosku, że Valeria miała rację w jednej kwestii.

Prawda o istnieniu tak wielu opowieści spod pióra Eizy nie mogła wyjść na jaw. Była zbyt skomplikowana i mogła doprowadzić do niezwykle niebezpiecznych sytuacji. Spektrum nie było na takie rewelacje gotowe.

Jeszcze. Benjamin liczył, że ten dzień jednak nadejdzie.

― Ben?

Prawie się przewrócił, bo znajomy głos wprawił go w taki szok, że łokieć ześlizgnął mu się z lady. Wpatrywał się w Laurę Lillis wielkimi oczami, nie do końca wiedząc, jak powinien się zachować ― nie tylko przez tę niezręczną reakcję, ale i ich poprzednie spotkanie, które miało miejsce tak dawno temu.

...dawno? Minęło kilka miesięcy. Czy więcej? Stracił poczucie czasu. Miał przecież tyle na głowie...

Laura czekała. To jej cierpliwe spojrzenie zmieniło jego kolana w watę i mało brakowało, a nie usłyszałby, że jeden z pracowników wywołuje jego numer zamówienia. Odebrał od mężczyzny papierową torbę, mamrocząc krótkie "dzięki", i tym samym kupując sobie dodatkowe kilka sekund.

Odwrócił się z powrotem w stronę Laury, parskając nerwowym śmiechem.

― Cóż, najwyraźniej świat jednak jest tak mały, jak mówią ― zaczął. Kącik ust kobiety drgnął nieznacznie, ale nic więcej się nie zadziało, i Ben poczuł się tym odrobinę rozczarowany. Wskazał głową na stolik przy oknie; jak na ironię, wolne miejsca znaleźli tam, gdzie zwykli kiedyś siadać. ― Dobrze wyglądasz. Masz nowego Asystenta? ― zainteresował się, kiedy już zajęli kanapy naprzeciwko siebie.

Tym razem Laura uśmiechnęła się szerzej. Wzruszyła lekko ramieniem, jakby wymijająco.

― Jest nudny ― poinformowała ostentacyjnym tonem. Starała się walczyć z odruchami, ale widział, jak zaczęła stukać paznokciem o blat. Brakowało jej długopisu, którym mogłaby pstrykać. ― Naprawdę bardzo nudny.

― Ale pewnie nie zadaje niewygodnych pytań ― zagaił odrobinę złośliwie Ben.

Atmosfera rozluźniła się jak za dotknięciem magicznej różdżki, kiedy obydwoje się zaśmiali. Było tak, jak kiedyś. Ben z ulgą odkrył, że rozmowa z tą kobietą nadal przychodziła mu naturalnie.

― Dlaczego zniknąłeś? ― zapytała, kiedy już obydwoje trochę spoważnieli. Ben nerwowo zwilżył usta czubkiem języka. A było... tak miło. ― Nie sposób było cię znaleźć.

✔ | KSIĘGA ŻYCIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz