09: LISTY Z NIEBA.

17 4 1
                                    

Przez dwie niedziele po kolei odwiedzał Archiwum, zapoznając się z całą twórczością Laury. W tym samym czasie bez przerwy pomagał jej w nanoszeniu ostatnich poprawek w treści "Diamentów w Popiołach". Momentami zaczynał się gubić ― zazwyczaj w ostatniej chwili gryzł się w język, żeby nie rzucić jakimś tekstem dotyczącym jej pozostałych prac.

W sobotę wieczorem poszli razem na kolację. Laura nie zabierała ze sobą pracy do domu, ale Ben uparcie zapisywał kilka rzeczy w swoim notatniku. Lillis co jakiś czas starała się sprawdzić, nad czym tak zawzięcie pracował, ale odpuściła po dwóch próbach, najwyraźniej upominając się, że nie powinna wciskać nosa w nieswoje sprawy. W przeciwieństwie do Bena, potrafiła się powstrzymać.

W głowie miał pustkę. Cóż, pomijając oczywiście tę jedną kwestię, która spędzała mu sen z powiek. Co się kryło w tej zakazanej części Archiwum? I w jaki sposób mógłby się tam dostać, żeby to sprawdzić, a potem wyjątkowo nie wylecieć z roboty na krzywy ryj? Zehra jasno dała mu do zrozumienia, że plotkowanie było fajną rzeczą, ale nie powinien był dosłownie wchodzić w ten temat w swoich cholernie upierdolonych błotem buciorach. Nie dlatego, że to było nieodpowiednie; raczej dlatego, że łatwo byłoby potem dorwać go właśnie bo tych brudnych śladach, a to mogłoby być "bardzo niefortunne".

Domyślił się, że ta uprzejma kobietka po prostu go polubiła. Co nie było znowu takie ciężkie do zrobienia, bo Ben był przeświadczony o tym, jak sympatyczne wrażenie sprawiał.

― W następny poniedziałek, po wprowadzeniu ostatnich poprawek, robimy przegląd ― odezwała się nagle na wydechu Laura, zaraz potem wrzucając do ust kolejną frytkę. Ben podniósł na nią zaintrygowany wzrok. Kąciki jego ust drgnęły nieznacznie, bo nie chciał dać po sobie poznać, jak bardzo cieszyła go ta informacja. Problem polegał na tym, że Laura zdążyła go już nieco rozpracować, więc uśmiechnęła się zadziornie, doskonale wiedząc, że ekscytujące wieści miały na niego pozytywny wpływ. ― Módl się, żebyśmy nie znaleźli dużo błędów.

― Kupię szampana i wódkę ― uznał Ben. ― Będziemy przygotowani zarówno na zwycięstwo, jak i porażkę.

Laura zaśmiała się cicho, powoli kręcąc przy tym głową z rozbawieniem. Coś zmieniło się w wyrazie jej twarzy zaraz potem; oblizała nerwowo usta, raz po raz uderzając palcem w blat stolika. Wybijała jakiś rytm, ale Ben nie potrafił stwierdzić, skąd go kojarzył. Wreszcie uśmiechnęła się do niego niemrawo, mrużąc powieki w pełnej niepewności manierze, po czym zaczęła:

― Zawsze ci wszyscy powtarzają, że brakuje ci pokory, i ja się z tym zgadzam.

Uniósł jedną brew, łypiąc na Laurę badawczo spode łba. Zaczął niecierpliwie stukać długopisem o notatnik, zastanawiając się, czym zamierzała go dobić, ale... ku jego zaskoczeniu, Laura uśmiechnęła się po raz kolejny; tym razem niemal zadziornie.

― Problem polega na tym, że masz jej w sobie aż za dużo, jeżeli chodzi o to, co piszesz, mam rację...? ― zastanowiła się na głos, kończąc wypowiedź nienaturalnie wysokim głosem. Ben otworzył usta, gotowy zaprzeczyć, ale w porę ugryzł się w język, dochodząc do wniosku, że... nie myliła się. Zmarszczył czoło, dokładnie analizując słowa koleżanki z pracy.

W końcu zamknął zeszyt gwałtownym ruchem, ukrywając długopis między kartkami. Odłożył przedmiot na bok, sięgając po swoją teczkę. Dłonie zaczęły mu się trochę trząść, gdy przeglądał coraz to kolejne pliki kartek, aby znaleźć ten jeden, wyjątkowy, który należał tylko do niego. Wreszcie wyjął wstępny szkic jednej ze swoich lepszych prac, niepewnie podsuwając papiery prosto pod dłoń Laury.

Wymienili się uśmiechami ― ona wydawała się niesamowicie podekscytowana i wdzięczna, że jej zaufał, a on miał wrażenie, że nigdy w życiu nie popełnił jeszcze tak ogromnego błędu. Z trudem przełknął ślinę, gdy Laura zaczęła przekartkowywać pracę, mrużąc w skupieniu powieki za każdym razem, gdy natrafiła na jakieś przekreślone zdanie, albo błąd poprawiony czerwonym cienkopisem.

✔ | KSIĘGA ŻYCIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz