― Wywaliła go?
Wilhelmina Baransky zapytała o to, co dręczyło wszystkie kobiety zgromadzone przy recepcji na parterze. Razem z Meeną Reevą i Ruth Kennedy czekała na Laurę po godzinach pracy, chcąc wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji.
Lillis kiwnęła głową raz, ale stanowczo. Wszystkie ruszyły w stronę wyjścia, kiedy Laura wyrzuciła z siebie na wydechu jedno, przepełnione żalem słowo:
― Niestety.
― Szkoda ― mruknęła niezadowolona Meena. ― Miałam nadzieję, że nasza interwencja coś tu zdziała.
Laura wiedziała, że jej koleżanki wstawiły się za Benjaminem u Valerii. Być może był to jeden z powodów, dla których w ogóle rozważała ponowne przyjęcie go do pracy po upływie kilku lat. Lillis bardzo doceniała to, co zrobiły Kreatorki ― zdawała sobie też sprawę z tego, że nie zrobiły tego dla niej. Miały słabość do Bena.
I nie był to tylko ich problem, więc Laura rozumiała to doskonale. Sama już odczuwała jego brak, i bała się myśleć o przyszłości, w której nie pili razem kawy z samego rana. Jak miała chodzić na obiady do Fluorescence bez Benjamina? Nikt nie mógł zastąpić Avery'ego. Ani w kwestii wymagających pytań, ani bycia pomocnikiem idealnym.
― Żal mi go ― dodała od siebie Ruth. Kobiety zatrzymały się przed Zakładem. Najwyraźniej żadna z nich nie miała ochoty na powrót do domu. ― Okej, był trochę... nieokrzesany, mówiąc delikatnie, ale miał talent. Dawno nie widziałam, żeby ktoś tak szybko notował. I to z minimalną ilością błędów.
― Tak, akurat za te sprawne ręce wszystkie go ceniłyśmy ― przyznała ochoczo Wilhelmina.
― Napisał coś.
W pierwszej chwili Laura sama do końca nie wiedziała, że w ogóle się odezwała. Dotarło to do niej dopiero, kiedy napotkała pytające spojrzenia przyjaciółek. Wzięła głęboki wdech, mocniej zaciskając palce na ramiączku swojej torby.
― ...Asystent? ― upewniła się ostrożnie Meena, a Laura pokiwała energicznie głową. Nawet, gdyby chciała, nie mogłaby wyrzucić z pamięci wszystkich wspomnień związanych z "Listami z Nieba". Żałowała jedynie, że nie wykonała żadnej kopii tekstu.
Nie byłoby to w porządku wobec Benjamina, gdyby zrobiła to bez jego wiedzy, a wątpiła, żeby się na to zgodził, więc nigdy też o to nie poprosiła. Rozglądała się w poszukiwaniu byłego Asystenta ― liczyła na to, że przyjdzie odebrać swoje rzeczy.
Nigdzie go nie dostrzegła. Może planował załatwić wszystko kolejnego dnia, wcześnie rano, po otwarciu Zakładu, ale przed pojawieniem się Laury. To miałoby sens, jeżeli nie chciał na nią wpaść.
― A bo to on pierwszy? ― parsknęła cicho Ruth, ale Meena uciszyła ją słabym machnięciem dłoni. Ewidentnie nie podobało jej się podejście Kreatorki z Wydziału Dystopii. Wsparcie chciała chyba czuć w osobie Wilhelminy, ale ta skakała tylko przestraszonymi oczami po wszystkich zebranych, nie paląc się do zabrania głosu.
― Cóż, w moim przypadku to byłby pierwszy, bo żaden z moich Asystentów nie wykazywał się wielką wyobraźnią ― zaśmiała się nerwowo Meena. ― Nie taka jest ich rola w tym systemie, dobrze o tym wiesz.
Tak. Laura też wiedziała.
Tyle, że ich historie były ze sobą dogłębnie powiązane ― to wyjaśniało, dlaczego i Ben wykazywał się tak niezwykłą inwencją twórczą. Nagle stało się dla niej jasne, skąd brały się jego ciągłe pytania i podawanie wszystkiego w wątpliwość. Reszta kawałków układanki wskoczyła na swoje miejsca i Laura wbiła puste spojrzenie w chodnik, stwierdzając nagle:
― ...muszę iść.
― Powiedziałam coś nie tak? ― zapytała spanikowana Meena, więc Laura posłała jej sympatyczny uśmiech, klepiąc ją przyjacielsko po ramieniu.
― Wręcz przeciwnie, Meena. Widzimy się jutro.
Laura Lillis zerknęła po raz ostatni na złoty napis nad wejściem do Zakładu Kreatywności. Wszystko jest historią, powtórzyła w myślach.
A gdy coś się kończy, coś się także zaczyna.
CZYTASZ
✔ | KSIĘGA ŻYCIA
Fantasy𝐊𝐒𝐈𝐄̨𝐆𝐀 𝐙̇𝐘𝐂𝐈𝐀 ━━━━ ❛ WSZYSTKO JEST HISTORIĄ. ❜ ミ☆ 𝐙𝐎𝐒𝐓𝐀𝐍𝐈𝐄 𝐀𝐒𝐘𝐒𝐓𝐄𝐍𝐓𝐄𝐌 jednej z Kreatorek Rzeczywistości zdecydowanie było głównym priorytetem Benjamina Avery'ego. Problemem było to, że żadna z nich nie chciała...