Rozdział 2

453 71 17
                                    

~ Samantha Johnson ~

            Nie wiem totalnie co ja w tym momencie wyprawiam. Nie powinno mnie tutaj w ogóle być. Matt to naprawdę fajny facet, a ja nie dam mu nic poza tą jedną nocą. Nie mogę zrezygnować z tego ślubu. To moja szansa na stanie się w końcu kimś. Nie zrezygnuję z tego, żeby w dalszym ciągu tkwić w tym samym położeniu. Za dużo już wyrzeczeń w moim życiu. Nie zamierzam biedować, bo zrezygnowałam w ostatniej chwili ze ślubu z dziedzicem jednej z największych firm hotelarskich w kraju. Theo zapewni mi życie o jakim zawsze marzyłam, Matt tego zrobić nie może. Przy nim będę w tym samym miejscu co teraz.

            – Nie chcesz stąd wychodzić. Przyznaj przed samą sobą Sam. – Szepnął do mnie, gdy zakończył nasz pocałunek.

            – Nie wiesz czego ja chcę Matt. – Powiedziałam patrząc mu w oczy.

            – To mi powiedz, a to dostaniesz. Dam ci wszystko czego potrzebujesz.

            Brzmiał tak cholernie poważnie, ale ja doskonale wiem, że nic to nie da. Nawet się do cholery nie znamy, a on będzie jakieś idiotyczne deklaracje składał. Szczerze mówiąc jakbym wiedziała, że tak to się może zakończyć to bym nie wyszła z nim z tego klubu.

            Jedyne co mogłam w tym momencie zrobić to zaśmiać się kpiąco z jego deklaracji. Wiedziałam, że to go zaboli i zrani jego dumę, ale tak było lepiej. Nawet jeżeli podobał mi się i pociągał to nie mogło to nic znaczyć. Miałam jasny cel, którym było wyjść za mąż za Theodor'a Johnson.

            – Nie dasz mi nic. Jesteś biedakiem Matt. Wprawdzie szalenie przystojnym, ale to nie da mi życia o jakim od zawsze marzyłam. – Ponownie się zaśmiałam, choć Bóg mi świadkiem, że ciężko mi to przychodziło. – Chciałam się zabawić przed ślubem i trafiłeś się właśnie ty. Łatwa zdobycz, którą mogłam wykorzystać. Nie mamy przed sobą przyszłości więc nie deklaruj mi tutaj po kilku godzinach dozgonnej miłości, bo wcale mnie nie znasz.

            Odsunął się ode mnie i spojrzał naprawdę zranionym wyrazem twarzy. Łamało mi się serce. Wystarczyło te kilka godzin żebym i ja coś poczuła. Nie mogłam jednak zaryzykować tego co miałam dostać, a tym bardziej nie mogłam dla osoby, którą ledwie znałam. Co, jeżeli nic by z tego nie wyszło? Już kompletnie zostałabym z niczym. Podejrzewam, że Theo zniszczyłby mi całkowicie życie. Zero perspektyw na cokolwiek.

            – Wow... – Zdołał powiedzieć po chwili. – Masz rację nie mamy chyba już o czym mówić. Dostałaś co chciałaś.

            Odwrócił się do mnie plecami i sam zaczął się ubierać.

            Tak bardzo chciałabym go zatrzymać w tym momencie. Przytulić się do niego i powiedzieć, że przepraszam, ale nie mogę. Chwyciłam więc za własną bieliznę i również zaczęłam się ubierać. Matt'owi zajęło to znacznie mniej czasu niż mnie więc gdy już był w pełni ubrany podszedł do drzwi prowadzących na korytarz. Odwrócił się jeszcze na chwilę w moją stronę. W jego czekoladowych oczach było tyle bólu. Moje serce na ten widok dziwnie mnie zakuło.

            – W takim razie powodzenia w dalszym szczęśliwym życiu, otoczona bogactwem, na które tak szczerze mówiąc nie zasługujesz. Powiem więcej, życzę ci, żeby ten naiwniak prędzej czy później odkrył jak zepsuta w środku jesteś i nie miał dla ciebie litości, tak jak tym nie miałaś w tym momencie dla mnie.

            Otworzył drzwi od pokoju i wyszedł pozostawiając mnie osłupiałą. Trafił w sedno. Jestem zepsuta, ale dzięki temu mogę osiągnąć to co chcę.

Empire 2 (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz