~ Anya Miller ~
Minął tydzień, odkąd przeniosłam się z mieszkania Matthew do moich rodziców. Dużo przez ten czas myślałam o moim związku z nim. Zranił mnie i to bardzo, ale nie mogę się oszukiwać, że przez to przestałam go kochać. Kocham go całym sercem. Nigdy jeszcze nie byłam tak zakochana jak w nim. Może będę teraz naiwna, ale widząc codziennie kwiaty od niego mam nadzieję, że on też mnie szczerze kocha. Kto z nas nie popełnia błędów? Przecież gdyby nie zależało mu na mnie, a na niej to wolałby zabiegać teraz o nią. Może ona i ma męża, ale skoro też coś czuje do niego to nic by jej nie powstrzymało, żeby być z nim.
Od Kendall wiem, że wyjechali w zeszły czwartek do Chicago. Matthew zrezygnował też z tego projektu, na który Theodor Johnson chciał go namówić. Zerwał z nimi kontakt więc to jest kolejnym powodem, dla którego jestem skłonna uwierzyć, że nic do niej nie czuje, a przynajmniej nie czuje tak dużo.
– Anya masz gościa. – Do mojego pokoju weszła mama. Spojrzałam się na nią pytająco, bo nikogo się nie spodziewałam. – Matthew przyjechał. Jak chcesz to mogę mu powiedzieć, żeby sobie poszedł.
A więc w końcu przyjechał. Nie będę ukrywać, że mnie to nie cieszy. W końcu minął tydzień od tego jak się tutaj przeniosłam.
– Niech poczeka na mnie w salonie. Muszę się przygotować. – Powiedziałam do mojej mamy wstając z łóżka.
– Proszę cię tylko Anya nie zrób czegoś, czego mogłabyś później żałować. Nie rzuć mu się od razu w ramiona.
– Wiem mamo. Nie zamierzam tego zrobić tak od razu. – Uśmiechnęłam się do niej i otworzyłam moją szafę. W co ja mam się ubrać?
– Załóż tą białą sukienkę z kwiatami na spódnicy. – Poklepała mnie po ramieniu i wyszła z pokoju.
Wyciągnęłam z szafy sukienkę, o której wspomniała mama i zaczęłam się przebierać. Gdy już miałam na sobie sukienkę to uczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Nie malowałam się za mocno, bo w końcu mamy środek dnia więc ostry makijaż nie wchodzi w grę, a poza tym Matt nie lubi takiego makijażu. Przynajmniej, jeżeli nie wychodzimy gdzieś do klubu. Wtedy mu nie przeszkadza, jeżeli zrobię taki mocniejszy.
Wyszykowana zeszłam na dół. Nie powiem żebym się nie denerwowała tym spotkaniem. Odkąd jesteśmy razem to naprawdę pierwszy raz, gdy nie widzieliśmy się przez tyle czasu. W końcu mieszkaliśmy ze sobą więc widywaliśmy się codziennie. Nawet jeżeli to było tylko przez kilka godzin dziennie. No i nasze wspólne przerwy na lunch. Brakowało mi tego przez te dni.
Weszłam do salonu i od razu moje serce zabiło tak, że jeszcze chwila, a wyskoczyłoby z mojej piersi. Matt siedział na kanapie z bukietem w dłoni, ale gdy tylko mnie zobaczył to podniósł się do góry i niepewnie zaczął iść w moją stronę. Wyglądał na zmęczonego.
– Cześć. – Odezwał się do mnie, gdy tylko stanął przede mną. – To dla ciebie. – Podał mi bukiet róż. Były piękne.
– Dziękuję. – Wzięłam je i spojrzałam się na niego. – Chcesz coś do picia?
Denerwowałam się jakbym była na pierwszej randce. Jakby te lata, które ze sobą spędziliśmy nie miały znaczenia i jakbyśmy zobaczyli się po raz pierwszy.
– Nie, możemy się gdzieś przejść i porozmawiać?
– Oczywiście, wstawię tylko bukiet do wazonu.
CZYTASZ
Empire 2 (+18)
RomanceDruga część książki pod tytułem Empire. MATTHEW: Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Moim zdaniem tak, choć czasem ta miłość może nas osłabić i zawieść. Brniesz w nią jednak pomimo, że wiesz iż może cię to zniszczyć. Kocham ją nawet po tylu...