Rozdział 7

400 67 22
                                    

~ Matthew King ~

Wszedłem do łazienki i od razu moje serce przepełnił strach. Spojrzałem się na nieprzytomną Sam i poczułem jak moje ciało drży przez ten strach. Nie powinienem tak reagować na nią. W końcu nic już nas nie łączy.

– Samantha kochanie słyszysz mnie? – Otrząsnąłem się z tego chwilowego zawieszenia, gdy zaczął do niej mówić. – Proszę kochanie otwórz oczy. – Mówił do niej cały czas Theodor gładząc ją po twarzy.

Czułem zazdrość... Nie powinienem, a jednak tak było. Przecież mam Anyę, którą kocham to, dlaczego czuję się zazdrosny o Sam? Wystarczył ten przeklęty lunch, żeby moje serce znowu przypomniało sobie o jej istnieniu.

– Prezesie karetka już przyjechała. - Odezwała się do mnie recepcjonistka, która przyprowadziła ich do nas.

– Proszę się odsunąć i pozwolić nam zająć się żoną. – Lekarz pogotowia zwrócił się do Theodor'a. – Jak długo pacjentka jest nieprzytomna?

– Jakieś piętnaście minut. Próbowałem ją cucić, ale nic to nie dało.

Nic już się nie odezwał tylko zaczął badać Sam. Stałem tam i przyglądałem się temu. Musiałem z niewyjaśnionych powodów mieć pewność, że nic poważnego się z nią nie dzieje. Pewnie, gdyby nie to, że jestem właścicielem hotelu to już mógłbym wzbudzić podejrzenia, że tak tu stoję i przyglądam się temu jak badają Samanthę.

– Zabierzemy ją do szpitala. Ma niskie ciśnienie, więc to mogło spowodować omdlenie. W szpitalu lekarze dokładnie zbadają co się stało. – Powiedział lekarz do Theodor'a. – Jako mąż może pan jechać z żoną w karetce.

– Oczywiście. Matthew dziękuję za pomoc. Choć jeszcze prosiłbym cię żebyście z Anyą zostali z Harriet, jeżeli to nie kłopot. Nie chciałbym jej zabierać do szpitala. Tym bardziej żeby się martwiła o Samanthę. – Zwrócił się do mnie.

Zajebiście kurwa... Miałem zamiar pojechać do szpitala i upewnić się, że nic jej nie jest...

– Jasne jak tylko odjedziecie karetką to pójdę do apartamentu. – Co niby miałem powiedzieć? Szczerze to liczyłem, że zaproponuję mu podwózkę i tym sposobem będę miał pretekst, żeby tam być. – Jakbyś czegoś potrzebował to dzwoń.

Tyle pozostało mi tylko do powiedzenia. Spojrzałem jeszcze raz na nieprzytomną Sam, gdy sanitariusze wywozili ją na noszach.

Kurwa oby nic poważnego się z nią nie działo. Wiem, że w przeszłości jej źle życzyłem za to, że mnie zraniła, ale no kurwa nie życzyłem jej choroby. Bardziej tego, żeby Theodor dowiedział się o wszystkim i zostawił ją z niczym. Nie chodziło mi o taką karę dla niej.

Gdy już karetka odjechała to poszedłem w stronę windy. Muszę przestać być tak oczywisty w tym, że się o nią martwię. Raz to, żeby Harriet się nie przestraszyła, a dwa to naprawdę nie chcę sprawić przykrości Anyi. Widziałem jak dużo ją kosztował ten lunch, a teraz jeszcze to. Wystarczy, że gdy mi o tym powiedziała to dałem jej do zrozumienia, że nadal w jakimś sensie przejmuję się Samanthą. Nie musi wiedzieć jak bardzo.

Uspokoiłem swoje nerwy na tyle ile dałem radę i wsiadłem do windy. Wpisałem na panelu kod do apartamentu i czekałem aż wjadę na górę.

Gdy już wszedłem do apartamentu to od razu przywitał mnie radosny śmiech Harriet. Ta mała z charakteru przypomina Kendall, gdy była w jej wieku. Pamiętam jak urocza była moja siostra i Harriet jest dokładnie taka sama.

Empire 2 (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz