Rozdział 9

447 75 45
                                    

~ Theodor Johnson ~

Z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalamy. Już naprawdę tylko Harriet nas łączy, a i z opieką nad nią też walczymy. W jednym Samantha ma rację. Rozpuściłem Harriet, ale robiłem to głównie dlatego żeby nie odczuwała tak bardzo odtrącenia jej przez Samanthę. Ona jest moim światłem i jedyną dobrą rzeczą, która wynikła z naszego małżeństwa. Nie mamy więcej dzieci i nie łudzę się na to, że Samantha kiedykolwiek pozwoli mi się do siebie zbliżyć tak żebyśmy mogli postarać się o kolejne.

Wyszedłem z sypialni i podszedłem do drugiej, gdzie Harriet w dalszym ciągu siedziała i płakała. Może znowu dam powód Sam do kłótni, ale kurwa nie będę obojętnie patrzeć na to jak moje dziecko płacze. Ją to nie rusza, ale mnie tak.

– Nie powinien pan. – Upomniała mnie Ingrid. – Jeżeli pan teraz ulegnie to Harriet będzie myślała, że zawsze pan ją wybawi od kary. Powinien być pan konsekwentny razem z żoną.

Kim ona kurwa jest, żeby mnie upominać? To moja córka i będę robił, co ja uważam za słuszne.

– Nie płacę ci za to żebyś się wtrącała w moją relację z córką.

Otworzyłem drzwi szerzej i wszedłem do środka. Harriet odwróciła się do mnie tyłem i nie przestawała zawodzić.

– Skarbie nie możesz się tak zachowywać. – Złapałem za jej rączkę, ale ją wyszarpała z mojej. – Harriet ci państwo mają dzisiaj ważną uroczystość, więc są zajęci. Poza tym to obce osoby i nie możemy się tak do nich wprosić. Wczoraj wyświadczyli mnie i mamie bardzo dużą przysługę, że z tobą zostali, ale nie mają takiego obowiązku.

– Ale ja ich polubiłam. Wszyscy byli tacy mili dla mnie. Anya bawiła się ze mną lalkami, Matthew zabrał mnie do pani babci i pana dziadzio i najpierw bawiliśmy się w berka, a potem w to przyjęcie i było tak fajnie. Ty się nie lubisz ze mną bawić w przyjęcie, a Matthew się bawił.

Poczułem ukłucie zazdrości... Idiotyczne wrażenie, bo przecież nie mam do tego podstaw. Harriet to moja córka, a jednak za każdym razem, gdy zbliży się do kogoś obcego to jestem zazdrosny. Może przez zdradę Samanthy i to, że mało co nie okazało się, że to nie moja córka. Teraz w każdym facecie widzę zagrożenie.

– Obiecuję skarbie, że od teraz też się będę bawił z tobą w przyjęcia. Dobrze? – Skinęła głową. – Teraz wytrzyjmy tę zapłakaną buźkę i pójdziesz przeprosić mamę, co?

– Dobrze. – Przytuliła się do mnie. – Kocham cię tatusiu.

– Ja też cię kocham moja mała księżniczko. – Pocałowałem ją w czubek głowy.

Moja mała księżniczka, dzięki której jestem w stanie przetrwać to wszystko.

Umyłem jej twarz i pobiegła do drugiej sypialni, gdzie w dalszym ciągu siedziała Samantha. Postanowiłem, że zejdę na dół do baru na jednego drinka. Nie chcę się kłócić z Sam, a pewnie na tym się ponownie skończy jak Ingrid jej powie, że poszedłem do Harriet i sam ją uspokoiłem.

Na dole od razu skierowałem się do baru. O tej porze nie było tu zbyt wielu gości. Usiadłem sobie przy barze i po chwili podszedł do mnie barman. Zamówiłem whisky i gdy mi je podał od razu upiłem jej duży łyk.

Zacząłem się zastanawiać czy może nie popełniłem błędu odtrącając Sam przez te lata. Może gdybym wybaczył jej tę zdradę to teraz nasze życie wyglądałoby inaczej? Byłem urażony i nadal moja męska duma cierpi, ale do cholery przecież kochałem ją. Nadal mam do niej uczucia. Zawaliłem wszystko tym, że ją uderzyłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Co ze mnie kurwa za mężczyzna, który bije kobietę?

Empire 2 (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz