~ Samantha Johnson ~
*** Pięć lat później ***
Siedziałam właśnie w sypialni i szykowałam się na przyjęcie rocznicowe moje i Theodor'a, a moje myśli nagle powędrowały do dnia mojego ślubu z nim i ostatniego spotkania z Matt'em. Tak dzieje się co roku w tym dniu. Jego słowa wryły się w moją głowę i cały czas mi towarzyszą w rocznicę ślubu. Miałam mieć wszystko, a nie mam nic.
Nie mam na myśli pieniędzy, bo tych, mimo iż Theodor ma problemy finansowe w dalszym ciągu, starcza nam na godne życie. Owszem musimy oszczędzać i nie wydawać na każdą zachciankę, ale w dalszym ciągu zarabia. Szczególnie gdy zmniejszył ilość hoteli, których jest właścicielem. Kilkanaście musiało zostać sprzedanych, żeby naprawić sytuację firmy, ale wciąż ma ich sporo w swoim posiadaniu.
Nie potrafię się jednak cieszyć z tego co osiągnęłam. Wszystko przez Matt'a, bo naprawdę coś poczułam do niego. Na własne życzenie to zniszczyłam. Śledziłam jego życie przez te pięć lat i wiem, że przejął po matce prezesurę Scott Hotels Group, do tego ma narzeczoną. To boli mnie najbardziej...
Czy szukałam z nim kontaktu? Nie... Nie chciałam się narzucać. Szczególnie gdy okazało się, że jestem w ciąży, a ojcem dziecka nie okazał się on. Łudziłam się przez niewielką chwilę, że to nasze dziecko i że może jest jeszcze szansa dla nas. Ta nadzieja umarła, gdy Theo zrobił test na ojcostwo.
Przypadkiem podsłuchał moją rozmowę z Kimberly i usłyszał o zdradzie. Teraz praktycznie jesteśmy ze sobą tylko ze względu na Harriet. Przed światem jednak udajemy idealną parę. Dzisiejsze przyjęcie jest właśnie jedną z takich okazji.
Tak oto skończyłam uwięziona w nieszczęśliwym małżeństwie. Życzenie Matt'a się spełniło. Mam nadzieję, że chociaż on jest szczęśliwy ze swoją narzeczoną.
Kiedy już nadeszła pora, żeby zejść na dół to podniosłam się znad toaletki i wyszłam z mojej sypialni. Z dołu usłyszałam piski i śmiechy Harriet oraz Theodor'a. Jest dla niej naprawdę wspaniałym ojcem. Dobrze, bo ja nie potrafię być dobrą matką. Wiem, że ona nic nie zawiniła, ale przez całe pięć lat nie mogę się pogodzić z tym, że nie jest ona Matt'a. Nie powinnam jej obwiniać, ale nie potrafię inaczej. Kocham ją, ale gdy na nią patrzę to przypomina mi ona o mojej największej porażce, czyli poświęceniu prawdziwego uczucia dla pieniędzy.
– Mamusia! – Krzyknęła radośnie, gdy mnie zobaczyła.
Uśmiechnij się do niej Sam. Daj jej odczuć, że mimo wszystko i tak ją kochasz... Ona ma przecież dopiero cztery lata, nie powinna myśleć, że mama jej nie kocha.
– Co to za śmiechy? – Zapytałam wymuszając uśmiech.
– Tatuś powiedział, że w poniedziałek polecimy na wycieczkę. – Odpowiedziała mi Harriet tym samym piskliwym głosem.
Spojrzałam się na Theo, który od razu zmienił wyraz twarzy, gdy nasz wzrok się spotkał. Wcześniej był uśmiechnięty, a teraz na nowo poważny i oschły.
– A gdzie na tę wycieczkę polecimy? – Zapytałam z zaciekawieniem mojej córki.
Harriet spojrzała się na swojego ojca. Ja zrobiłam to samo.
– Mam spotkanie w Seattle więc pomyślałem, że zabiorę Harriet ze sobą. – Wzruszył ramionami.
Tylko ją? A ja mam kurwa siedzieć w tych czterech ścianach ponownie sama? Za każdym razem, gdy gdzieś wyjeżdża zabiera Harriet ze sobą, a ja zostaję sama.
CZYTASZ
Empire 2 (+18)
RomanceDruga część książki pod tytułem Empire. MATTHEW: Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Moim zdaniem tak, choć czasem ta miłość może nas osłabić i zawieść. Brniesz w nią jednak pomimo, że wiesz iż może cię to zniszczyć. Kocham ją nawet po tylu...