Po kilku dniach wszystko wróciło do normy. Co prawda, dalej towarzyszył mi Dylan, jednak już nikt nie robił żadnych zamachów. Policja niestety nie odnowiła sprawy, co bardzo zdenerwowało Michaela. Przez cały dzień chodził tak nabuzowany, że każdy, kto koło niego przechodził, bał się nawet spojrzeć w jego stronę.
-Może czas opuścić wieżę? - Zaśmiał się ochroniarz, siadając przy wyspie, podczas gdy ja sprzątałam kuchnię. - Od ponad tygodnia nigdzie nie wychodziłaś.
No patrz, nie zauważyłam.
-Masz jakąś propozycję? - Zapytałam, unosząc brew.
-Chodźmy do kawiarni. - Zasugerował.
-Hmmm... Pomyślę.
-Musisz się w końcu ruszyć. Nie możesz wiecznie się ukrywać. Przy mnie nic ci nie grozi.
-Przecież wiem. - Przewróciłam oczami. - To nie o to chodzi. Jakoś nie widzę potrzeby. Dobrze mi tak. - Wzruszyłam ramionami.
-Daję ci godzinę na ogarnięcie. I bez żadnego ale. - Warknął i opuścił pomieszczenie.
Dajcie mi wszyscy święty spokój.
Gdy skończyłam sprzątać, udałam się do pokoju. Może i siedziałam cały tydzień w apartamencie, jednak było mi dobrze. Gotowałam, sprzątałam i czytałam książki. Żyć nie umierać. Rzeczywiście, odrobinę się bałam wychodzić, musiałam, aczkolwiek ponownie wyjść ze swojej strefy komfortu. Planowałam zacząć robić to powoli, jednak znając Dylana, zaciągnie mnie na drugi koniec Nowego Jorku.
Nałożyłam granatowe spodnie oraz szafirową bluzę, na którą narzuciłam czarną skórzaną kurtkę. Do tego założyłam szare adidasy. Włosy związałam w luźny kok. Na twarz dałam trochę podkładu i przyklepałam go pudrem. Rzęsy pociągnęłam tuszem, a usta jasnym błyszczykiem.
-Jestem gotowa. - Rzekłam, schodząc na dół.
-Świetnie. - Mężczyzna klasnął w dłonie. - W takim razie możemy iść.
-Iść? - Uniosłam brwi.
-No a co? Trzeba zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Zapraszam. - Odparł i otworzył mi drzwi wejściowe.
-Jakiś ty kulturalny. - Burknęłam pod nosem, opuszczając apartament.
-Patrz jaka ładna pogoda. Słoneczko świeci, wiaterku nie ma. Idealna pogoda na spacerek. - Zaczął się rozglądać dookoła, gdy byliśmy już na dworze.
-Może i faktycznie. - Westchnęłam. - Mam nadzieję, że już po wszystkim, bo chciałabym zacząć wreszcie normalnie żyć.
-Z nimi to niemożliwe. - Zaśmiał się. - Zapewnią ci bardzo dużo rozrywki.
-Proszę cię, nie dołuj mnie bardziej. - Jęknęłam.
-Dobrze, dobrze. W razie czego jestem do usług. - Teatralnie się pokłonił.
-Zapamiętam. - Zachichotałam. - Gdzie ta kawiarnia? - Zapytałam w połowie drogi.
-Po prawej. - Odparł, a ja odwróciłam głowę.
-Nie ma.
-Powiedziałem, że po prawej. - Przewrócił oczami.
-No to przecież się spojrzałam.
-To była lewa. Tam jest. - Wskazał palcem.
Tak. Nie odróżniam stron.
-Aa faktycznie. Teraz widzę. - Zaśmiałam się.
-Kobiety... - Mruknął pod nosem.
-Mówiłeś coś? - Uniosłam brwi.
-Nie, nie. Zdawało ci się.
CZYTASZ
Queen of Hell
ActionOd zawsze byłam numerem jeden. Co roku pasek na świadectwie, wygrane konkursy, zaangażowania charytatywne. Każdy się dziwił, czemu tyle osiągnęłam, skoro byłam tą "gorszą" córką. Nie udaną, nie idealną, w cieniu starszej siostry. Na początku chciała...