Rozdział 21. Pożegnanie

97 1 0
                                    

-Kiedy wyjeżdżasz? - Zapytała Sophie, podczas śniadania.

-Pojutrze. - Oznajmiłam.

-Szybko. Myślałam, że zostaniesz z nami jeszcze przez kilka tygodni. - Odparła smutno.

Żeby miał ci, kto gotować i sprzątać.

-Nie, niestety nie mogę.

-Bardzo mi przykro, będzie nam nudno bez ciebie. No nic, ja niestety muszę lecieć, bo dziewczyny na mnie czekają. Miłego dnia. - Rzekła. Szybko wstała z krzesła i wyszła z apartamentu. Ja także się podniosłam, by posprzątać po posiłku.

-Nie patrz tak na mnie. - Burknęłam do Michaela. - Nie zmienisz mojej decyzji. - Przewróciłam oczami i udałam się do kuchni, a mężczyzna podążał za mną.

-A może jednak? - Zapytał z nutą nadziei w głosie.

-Rozmawialiśmy wczoraj na ten temat. - Westchnęłam, wstawiając naczynia do zmywarki.

-Myślałem, że przemyślisz to wszystko przez noc.

-Nie ma już nad czym rozmyślać. Jest na to za późno.

-Potrzebujesz pomocy w pakowaniu? - Zmienił temat.

-Nie. Dam sobie radę. - Burknęłam.

Nie jestem już małym dzieckiem.

-Dobrze. W razie czego będę pod telefonem, bo niestety muszę jechać do firmy.

-No idź, idź. Odczep się już ode mnie. - Rzekłam pod nosem.

-Mówiłaś coś?

-Miłego dnia. - Odparłam z szerokim uśmiechem.

Może uwierzy.

-Wzajemnie. - Odpowiedział i wyszedł z domu.

Podziałało.

Gdy posprzątałam salon oraz kuchnię, poszłam do pokoju. Usiadłam przy komputerze i zaczęłam pisać wypowiedzenie, a właściwie to dwa - jako sprzątaczka oraz asystentka.

Zaczynając pracę, nie sądziłam, że tak szybko uda mi się awansować, a co więcej dostać własną firmę. Oczywiście bardzo się cieszyłam, ponieważ było to spełnienie moich najskrytszych marzeń. Przypuszczałam jednak, iż zajmie mi to o wiele więcej czasu.

Gdy dokumenty były gotowe, przebrałam się w inne ubrania i pojechałam do przedsiębiorstwa.

-Co to jest? - Mężczyzna uniósł brwi, gdy wręczyłam mu kartki.

-Kawałek papieru? - Sarknęłam.

-A co na nim jest?

-Litery, czasami też występują cyfry. - Wzruszyłam ramionami.

-Nie denerwuj mnie.

-O co ci chodzi? Przecież muszę przed wylotem dopiąć wszystkich formalności. Nie chcę, żebyś mnie zwolnił, dlatego sama to robię.

-Może i ma to sens, jednak nie planowałem cię zwolnić.

-Czemu?

-No bo właśnie na to liczyłem. - Westchnął.

-Więc dlaczego jesteś taki zdziwiony? - Burknęłam.

-Cóż... Chyba przypuszczałem, że do tego nie dojdzie.

-No to się przeliczyłeś. - Mruknęłam. - Przecież to było od początku wiadome. Nie bierz mnie na litość, bo i tak to nie zadziała.

-Tak, wiem. No nic, podpiszę to. Nie mam innego wyboru.

Queen of HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz