Trzy lata później...
-Ten bankiet będzie bardzo ważny. - Rzekł Christian, podczas gdy ja robiłam makijaż.
-Tak jak każdy. - Wzruszyłam ramionami.
-Dobrze wiesz, o co mi chodzi. - Burknął.
-No pewnie. Tak się tylko z tobą droczę. - Zaśmiałam się.
-Dlaczego nadal z tobą wytrzymuję?
-Bo mnie kochasz. - Odparłam i podeszłam do niego. - A ja kocham ciebie. - Mruknęłam, składając mu buziaka w policzek.
-Niestety to prawda. - Westchnął i objął mnie w talii. - Wypindrzyłaś się już?
-Wydaje mi się, że tak. - Pokiwałam głową.
-To idź się ubierać.
-Pomóż mi. - Wydęłam wargi.
-Z największą przyjemnością. - Rzekł z uśmiechem. Założyłam granatową rozkloszowaną sukienkę do ziemi, a mężczyzna ją zapiął. Na stopy wsunęłam moje ulubione czarne szpilki od Christiana Louboutin. - Ślicznie wyglądasz. - Wyszeptał mi do ucha.
-I tak się właśnie czuję. To będzie nasza noc.
-Nie inaczej. A teraz idziemy. Limuzyna czeka. - Oznajmił. Złapał mnie za rękę i poprowadził do drzwi wyjściowych. Następnie skierowaliśmy się na dół. Przed wejściem znajdował się pojazd. Wsiedliśmy do niego i udaliśmy się na przyjęcie. Chwilę później byliśmy już na miejscu. - Pamiętasz plan?
-Oczywiście. - Pokiwałam głową.
-Świetnie. W takim razie do dzieła. - Odparł, dając mi buziaka w czoło i rozpłynął się w powietrzu.
Dasz radę. W końcu nazywasz się Aurora King.
Odetchnęłam i weszłam do środka. Od razu przywitał mnie William.
-Auri, jak miło cię widzieć. Myślałem, że już nie przyjdziesz. - Powiedział, przytulając mnie na powitanie.
-Bardzo ci dziękuję za zaproszenie. Stęskniłam się za Nowym Jorkiem. - Również objęłam blondyna.
-A on za tobą. - Zaśmiał się. - Gdzie twój narzeczony?
-Za niedługo się zjawi. Miał coś pilnego do załatwienia.
-Rozumiem. Jak się pojawi, to daj mu znać, iż chcę się z nim zobaczyć.
-Nie ma problemu.
-Super. Widzimy się później.
-Pewnie. - Mruknęłam. Nagle zauważyłam Michaela, który stał i rozmawiał z jakimś innym prezesem. Najwidoczniej ja także przykułam jego uwagę, gdyż się na mnie spojrzał. Niedaleko mnie był otwarty taras, dlatego też udałam się w jego kierunku. Miałam nadzieję, iż mężczyzna zacznie za mną podążać. Stanęłam na końcu przy barierce. Gdy usłyszałam za sobą jego kroki, odwróciłam się.
-Nie spodziewałem się tu ciebie. - Powiedział i podszedł do mnie. Położył dłonie na moich biodrach, po czym mocno do siebie przyciągnął, a ja go objęłam. - Tęskniłem. - Wyszeptał.
-Nie sądziłeś, że się jeszcze spotkamy prawda? - Mruknęłam.
-Nie. - pokręcił głową. - Myślałem, iż zniknęłaś już na zawsze.
-Bo tak się stało. - Wzruszyłam ramionami.
-Skoro znowu się widzimy to raczej nie. Chyba nie jesteś duchem? - Zaśmiał się.
-To tylko czysty przypadek. Mnie już nie ma.
-Jesteś.
-Ale nie dla ciebie.
-Jak to? - Uniósł brwi
-Nigdy na tobie mi nie zależało. Chciałam znowu wrócić do branży, a ty mi pomogłeś.
-A to, co między nami zaszło?
-Kiedy wreszcie zrozumiesz, że niczego nie było. - Warknęłam, odpychając go. - Minęło tyle czasu, że już dawno powinieneś o mnie zapomnieć.
-Próbowałem, ale nie potrafię. Utknęłaś w mojej głowie na amen.
-Michael...
-Wróć do mnie. - Poprosił.
-Nie mogę. Nic do ciebie nie czuję. Zależało mi wyłącznie na samym korzyściach. Nigdy nie chciałam być z tobą.
-Czyli mnie wykorzystałaś? - Uniósł brwi.
-Tak, dokładnie tak. - Mruknęłam, kiwając głową.
-Nie wierzę... Myślałem, że w końcu pozbędę się Sophie. Że może nareszcie będę z tobą szczęśliwy. Wysłałem specjalnie do ciebie Dylana, żebyś miała przy sobie zaufaną osobę. Tyle dla ciebie zrobiłem, dawałem ci urlop, kiedy chciałaś, nie komentowałem twoich niektórych zachowań. Gdyby nie to, to już dawno szukałabyś nowej pracy. A ty się mną po prostu bawiłaś. Podobało ci się?
-Ja...
-Odpowiedz! - Wrzasnął.
-To nie miało tak wyglądać. - Mruknęłam. - Nie miałeś się we mnie zakochać.
-Kochanie, długo jeszcze? - Zawołał mężczyzna z tyłu.
-Już idę. Minuta. - Odkrzyknęłam.
-Kto to? - Zapytał.
-Mój narzeczony. - Odparłam i pokazałam mu dłoń z pierścionkiem na serdecznym palcu.
-Chyba sobie ze mnie kpisz. - Warknął.
-Przepraszam za wszystko i za to też. - Odparłam, a następnie udałam się do bruneta.
-Wszystko dobrze? - Zapytał zmartwiony.
-Tak, tylko rozmawialiśmy. Udało się?
-Ależ oczywiście. - Pokiwał głową. - Michael Price właśnie stał się bankrutem, a ty jesteś numerem jeden w całych Stanach Zjednoczonych. - Oznajmił z uśmiechem.
Cel osiągnięty.
KONIEC
CZYTASZ
Queen of Hell
AcciónOd zawsze byłam numerem jeden. Co roku pasek na świadectwie, wygrane konkursy, zaangażowania charytatywne. Każdy się dziwił, czemu tyle osiągnęłam, skoro byłam tą "gorszą" córką. Nie udaną, nie idealną, w cieniu starszej siostry. Na początku chciała...