Rozdział 28. Stary znajomy

91 0 0
                                    

Po cudownym weekendzie znowu trzeba było wrócić do pracy. Od razu w poniedziałek czekało mnie pierwsze spotkanie. Bardzo się stresowałam, gdyż nawet nie wiedziałam, na jaki temat ma się odbyć.

-Naprawdę nie zdradził żadnych szczegółów? - Zapytałam po raz setny swoją asystentkę.

-Tak. Ciągle to Pani powtarzam. Nawet nie podał imienia i nazwiska.

-Nie wydaje ci się to dziwne? - Uniosłam brwi.

-Może trochę tak, ale w razie czego będzie z Panią Dylan. Nie powinna się Pani stać krzywda. Proszę się nie denerwować.

-Łatwo mówić, gorzej zrobić. - Prychnęłam.

-Gotowa? - W gabinecie pojawił się ochroniarz.

-Nie. - Burknęłam. - Boję się. - Odparłam i udałam się w stronę mężczyzny.

-Nie masz czego. Spokojnie.

-Mhmm... A może chce mnie zabić?

-Tak, na pewno. Chodź i nie wymyślaj. - Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść w stronę windy. Udaliśmy się do sali konferencyjnej. Dylan otworzył drzwi i wszedł pierwszy. - No i czego ty się boisz? - Zaśmiał się, a ja wparowałam do środka.

-William? - Rzekłam zdziwiona. - To jest jakiś żart!?

-Ależ skąd. Przypuszczałem, że jak się dowiesz, to odwołasz spotkanie.

-Niby dlaczego? Nie zrobiłabym tego.

-Przez ciebie prawie na zawał padła. - Oznajmił ochroniarz.

-Mógłbyś zostawić nas samych? - Poprosił, a Dylan opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.

-O co chodzi? - Spytałam, zakładając rękę na rękę.

-Usiądź. - Wskazał na krzesło, a ja zajęłam miejsce. - Chciałem porozmawiać o Michaelu. Odkąd wyjechałaś, zmienił się nie do poznania. Z nikim nie rozmawia, nic nie je. Siedzi w swoim biurze i z niego nie wychodzi. Może mogłabyś z nim porozmawiać? - Poprosił.

O jejku, biedny. Nie radzi sobie z rozstaniem. Byle tylko się nie zabił.

-Wybacz, ale nie. - Pokręciłam głową. - Traktowałam go tylko i wyłącznie jak szefa. To nie jest moja wina, że się do mnie przywiązał. Nie kazałam mu tego robić. To jest przykre, co mówisz, jednak nie pomogę ci. Powinien o mnie zapomnieć, a dalszy kontakt nie poprawi jego stanu. Za niedługo mu przejdzie.

-Rozumiem. Oczywiście nie wymagam tego od ciebie. Po prostu pomyślałem, że może poprawi mu się przez to humor, ale najwidoczniej musi przetrawić to sam.

-Tak by było dla niego najlepiej. On też potrzebuje prywatności.

-Zwłaszcza teraz. To wszystko się na niego nałożyło. Twój wyjazd i ci nieszczęśni dziennikarze. Nie dają mu życie, po tym artykule o Sophie. - Westchnął.

-Sam widzisz. A co z nią?

-Wyrzucił ją z mieszkania i wróciła do rodzinnego domu. Z tego co wiem, to ma składać papiery rozwodowe, ale ja to popieram. To nie była dziewczyna dla niego.

-Już dawno chciał to zakończyć.

-Oj i to bardzo, dlatego na dobre mu to wyjdzie.

-No więc właśnie. Daj mu czas, a na pewno jego stan się poprawi. - Rzekłam z uśmiechem. - Co cię sprowadza do Los Angeles? - Zmieniłam temat.

-Przyjechałem omówić sprawy biznesowe z kolegą i pomyślałem, że wpadnę i do ciebie. Miło cię zobaczyć.

-Ciebie również.

Queen of HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz