Po cudownym weekendzie znowu trzeba było wrócić do pracy. Od razu w poniedziałek czekało mnie pierwsze spotkanie. Bardzo się stresowałam, gdyż nawet nie wiedziałam, na jaki temat ma się odbyć.
-Naprawdę nie zdradził żadnych szczegółów? - Zapytałam po raz setny swoją asystentkę.
-Tak. Ciągle to Pani powtarzam. Nawet nie podał imienia i nazwiska.
-Nie wydaje ci się to dziwne? - Uniosłam brwi.
-Może trochę tak, ale w razie czego będzie z Panią Dylan. Nie powinna się Pani stać krzywda. Proszę się nie denerwować.
-Łatwo mówić, gorzej zrobić. - Prychnęłam.
-Gotowa? - W gabinecie pojawił się ochroniarz.
-Nie. - Burknęłam. - Boję się. - Odparłam i udałam się w stronę mężczyzny.
-Nie masz czego. Spokojnie.
-Mhmm... A może chce mnie zabić?
-Tak, na pewno. Chodź i nie wymyślaj. - Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść w stronę windy. Udaliśmy się do sali konferencyjnej. Dylan otworzył drzwi i wszedł pierwszy. - No i czego ty się boisz? - Zaśmiał się, a ja wparowałam do środka.
-William? - Rzekłam zdziwiona. - To jest jakiś żart!?
-Ależ skąd. Przypuszczałem, że jak się dowiesz, to odwołasz spotkanie.
-Niby dlaczego? Nie zrobiłabym tego.
-Przez ciebie prawie na zawał padła. - Oznajmił ochroniarz.
-Mógłbyś zostawić nas samych? - Poprosił, a Dylan opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.
-O co chodzi? - Spytałam, zakładając rękę na rękę.
-Usiądź. - Wskazał na krzesło, a ja zajęłam miejsce. - Chciałem porozmawiać o Michaelu. Odkąd wyjechałaś, zmienił się nie do poznania. Z nikim nie rozmawia, nic nie je. Siedzi w swoim biurze i z niego nie wychodzi. Może mogłabyś z nim porozmawiać? - Poprosił.
O jejku, biedny. Nie radzi sobie z rozstaniem. Byle tylko się nie zabił.
-Wybacz, ale nie. - Pokręciłam głową. - Traktowałam go tylko i wyłącznie jak szefa. To nie jest moja wina, że się do mnie przywiązał. Nie kazałam mu tego robić. To jest przykre, co mówisz, jednak nie pomogę ci. Powinien o mnie zapomnieć, a dalszy kontakt nie poprawi jego stanu. Za niedługo mu przejdzie.
-Rozumiem. Oczywiście nie wymagam tego od ciebie. Po prostu pomyślałem, że może poprawi mu się przez to humor, ale najwidoczniej musi przetrawić to sam.
-Tak by było dla niego najlepiej. On też potrzebuje prywatności.
-Zwłaszcza teraz. To wszystko się na niego nałożyło. Twój wyjazd i ci nieszczęśni dziennikarze. Nie dają mu życie, po tym artykule o Sophie. - Westchnął.
-Sam widzisz. A co z nią?
-Wyrzucił ją z mieszkania i wróciła do rodzinnego domu. Z tego co wiem, to ma składać papiery rozwodowe, ale ja to popieram. To nie była dziewczyna dla niego.
-Już dawno chciał to zakończyć.
-Oj i to bardzo, dlatego na dobre mu to wyjdzie.
-No więc właśnie. Daj mu czas, a na pewno jego stan się poprawi. - Rzekłam z uśmiechem. - Co cię sprowadza do Los Angeles? - Zmieniłam temat.
-Przyjechałem omówić sprawy biznesowe z kolegą i pomyślałem, że wpadnę i do ciebie. Miło cię zobaczyć.
-Ciebie również.
CZYTASZ
Queen of Hell
AcciónOd zawsze byłam numerem jeden. Co roku pasek na świadectwie, wygrane konkursy, zaangażowania charytatywne. Każdy się dziwił, czemu tyle osiągnęłam, skoro byłam tą "gorszą" córką. Nie udaną, nie idealną, w cieniu starszej siostry. Na początku chciała...