Rozdział 14. Powrót

118 2 0
                                    

-Dobrze się bawiłaś? - Burknął Michael, gdy pojawiłam się w kuchni. Stał do mnie tyłem i robił sobie kawę. Ja podeszłam do blatu, by najpierw napić się wody. Nie szalałam za bardzo z alkoholem, jednak odczuwałam odrobinę skutki uboczne. Bolała mnie głowa i miałam przekrwione oczy. Planowałam spędzić większość dnia w łóżku, by jakoś normalnie jutro funkcjonować.

Tak samo, jak ty wczoraj.

-Wręcz wyśmienicie. - Rzekłam z uśmiechem.

-To się cieszę. Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni raz. - Mruknął pod nosem.

-Jestem dorosła. Mogę robić, co chcę. - Wzruszyłam ramionami.

-Nie, dopóki tutaj pracujesz. Podpisałaś umowę, dlatego mam prawo zabronić ci spotkań ze znajomymi. To wszystko to jest tylko moja własna wola. Ja dyktuję tutaj warunki i powinnaś się mnie słuchać.

-No dobrze, ale to nigdzie nie było napisane. Jestem zatrudniona na umowę o pracę. Zobowiązuje to ciebie do dawania mi obowiązkowych urlopów. - Zauważyłam.

-Nie zaczynaj. Nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Do tej pory nie miałaś żadnych zastrzeżeń. - Warknął.

-No tak. Zapomniałam, że są równi i równiejsi. - Przewróciłam oczami. - I dalej nic nie mam do tej pracy, tylko dzisiaj zacząłeś się mnie czepiać.

-Nie dolewaj oliwy do ognia. Wydaje mi się, że nie chcesz stracić tej posady.

-No nie chcę. Oczywiście, że nie, ale to ty się na mnie rzuciłeś. Ja tobie nic nie mówiłam.

-No pewnie, bo ty się wcale nie odzywałaś i to ja musiałem cię przeprosić.

-Aha, czyli mam cię przepraszać? Ja w przeciwieństwie do ciebie nie hałasowałam.

-Nie, wcale. - Sarknął.

-Przecież nikt nie kazał ci przepraszać. Sam tak chciałeś, dlatego odpuść już.

-Masz ostatnią szansę. Albo zaczniesz się słuchać, albo idziesz się pakować.

-Co ci się dzisiaj stało? Nigdy się tak nie zachowujesz.

-W takim razie w końcu nastąpił ten dzień. Czekam.

-Przepraszam. - Mruknęłam.

-Co mówisz?

-Głuchy jesteś? - Zapytałam kpiąco. - Przepraszam. - Powtórzyłam głośniej.

-Dobrze. - Kiwnął głową.

-I co? To tyle? Może jakieś wybaczam?

-Chciałabyś. - Prychnął i wyszedł z pomieszczenia.

No to teraz będzie ciekawie.

Ja natomiast podeszłam do blatu i postanowiłam zrobić omlet na słono. Wyjęłam potrzebne składniki z lodówki i zabrałam się za przyrządzanie posiłku. Następnie usiadłam w salonie na kanapie. Zaczęłam jeść, po czym postanowiłam włączyć telewizję. Akurat leciał serial "Przyjaciele", dlatego obejrzałam kilka odcinków. Potem po sobie posprzątałam i wróciłam do pokoju. Przebrałam się w jeansy oraz czarną bluzę z kapturem.

Musiałam niestety iść na zakupy, gdyż lodówka świeciła pustkami. Przeważnie to Michael się tym zajmował, gdy wracał z pracy. Wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Wybrałam się do najbliższego supermarketu. Wzięłam koszyk i zaczęłam poszukiwania jedzenia. Nie była to czynność, która sprawiała mi akurat tego dnia radość. Trzeba jednak coś jeść, więc musiałam się spiąć. Przeszłam prawie wszystkie alejki i znalazłam produkty, które się nadają oraz mają długi termin ważności. Gdy zapłaciłam za zakupy, spakowałam je i mogłam w końcu się udać do domu. Otworzyłam drzwi, a w środku zauważyłam blondynkę.

Queen of HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz