Z samego rana planował udać się do laboratorium, ale na wejściu uprzedził go jeden z żołnierzy.
- Lord Pierro oczekuje profesora - rzekł, po czym nie czekając na Rodericha, ruszył plątaniną korytarzy.
Vesperi pobiegł za nim, poprawiając kołnierz koszuli po drodze. Przecież musiał prezentować się dostojnie, a po za tym przynajmniej miał jakieś zajęcie, aby uspokoić lekko drżące ręce.
Pod drzwi gabinetu przybyli szybko, za szybko. Nie zdążył nawet ułożyć planu konwersacji, nie miał pojęcia jak zacząć. Nawet nie zauważył, kiedy żołnierz poszedł tylko w sobie znanym kierunku. Westchnął lekko, po czym zapukał parę razy do drzwi.
Czuł jak serce mu wali, kiedy odpowiedziała mu cisza, ale po paru sekundach dobiegło go ciche "wejść", schował wszystkie obawy za maską obojętności. Wszedł do środka z uniesioną głową i wyprostowanymi plecami. Zachowywał się jakby stał na równi z prawą ręką Tsaritsy.
Zanim zdążył chociaż się przywitać, Pierro wskazał mu fotel naprzeciwko jego biura. Roderich skinął tylko głową i usiadł na wskazanym miejscu.
- Wydoroślałeś... - rzucił Pierro lustrując go od góry do dołu. - Przypominasz bardziej twoją matkę, ale masz ten specyficzny błysk w oku...
Roderich milczał, pozwalając starszemu kontynuować swój monolog. Ogon lekko poruszał się pod krzesłem raz w lewo, raz w prawo.
- Kiedy dostałem raport, że twoja matka została zabita, za zdradę stanu, a ty nie zostałeś odnaleziony, wątpiłem w domniemanie o twojej śmierci. I proszę, nareszcie mamy okazję porozmawiać w cztery oczy.
- Przez większość czasu byłem poza murami miasta, a po studiach nie wybierałem się w dalekie podróże, więc nic dziwnego, że trochę to zajęło - odparł nonszalancko, spoglądając jak Harbinger wyciąga coś z szuflady biurka.
Pierro położył na blacie dawne zdjęcie i rozbitą deluzję.
- Tylko tyle mi zostało po twoim ojcu. Gdyby jeszcze żył zapewne oficjalnie dołączyłby między nas. Miejsce dziesiąte pozostało puste przez wiele lat.
Roderich powoli wziął deluzję, obrócił parę razy między palcami. Symbol, kiedyś jasny i czerwony, teraz wygasł kompletnie. Mógłby nawet przysiąc, że widział sieć pęknięć na szkle. Sądząc po śladach użytkowania, jego ojciec korzystał z tego często.
- Jak wspominałem, przedostatnie miejsce jest wolne, więc...
- W byciu Harbingerem konieczne jest noszenie tego - wtrącił się w słowo, odstawiając deluzję na blat. Mimo iż była zepsuta, to wciąż wyczuwał resztki energii. - Wolałbym nie powielać losu mojego ojca. Jak było widać deluzja źle oddziałuje na mój gatunek. Z resztą jestem znanym profesorem i dołączenie do Harbingerów gryzłoby się z moim ówczesnym wizerunkiem.
Nastała grobowa cisza. Roderich zastanawiał się przez chwilę czy nie posunął się za daleko w swojej odmowie. Jednak Pierro tylko spojrzał na niego i skinął głową.
- Rozumiem twoje obawy Roderichu, lecz zamiast członkostwa mogę zaproponować współpracę. Oferta również lukratywna, ale jednocześnie zachowasz swój wizerunek jako profesor.
Roderich zastanawiał się przez chwilę. Współpraca z Fatui, w głównej mierze z Doktorem, pozwoliłoby mu rozwinąć możliwości. Lepszy sprzęt laboratoryjny, większa szansa powodzenia badań i towarzystwo osoby, która również fascynuje się tym samym.
- Dobrze, tak długo jak będzie to współpraca, mogę przystać na warunki.
Pierro wstał, wyciągając rękę w stronę profesora. Ten uścisnął ją, po czym odsunął się w stronę wyjścia. Bez zbędnych słów opuścił biuro i teraz poczuł jak cały niepotrzebny stres go opuszcza. Wziął głęboki oddech, ruszając w dalszą drogę.
CZYTASZ
The Placebo Effect
FanfictionProfesor Roderich wyruszył do Akademii w Sumeru licząc, że jego badania będą bardziej owocne. Jednak nie spodziewał się, że wplątany zostanie w wielką intrygę. Roderich przeżywa spór pomiędzy rozumem a sercem. Nie wie komu ufać, komu grozić. Cały...