Kaszlał tak mocno jakby w każdej chwili mógłby wypluć własne płuca. Doktor, zwany "Betą", poklepywał go po plecach. Roderich wziął głęboki oddech po czym wytarł, z kącika ust, resztki wymiocin. Pośpiesznie starł łzy z policzków. Nie chciał wyglądać jeszcze bardziej żałośnie.
- Segmenty..? Że co proszę? - Roderich w końcu podniósł głowę.
- Myślałeś, że Dottore osobiście pofatygował się aby przyleźć do Sumeru? Nie rozśmieszaj mnie - parsknął drugi Doktor.
Roderich poczuł jak dłoń pierwszego doktora dotyka jego czoła. Zapewne aby sprawdzić czy nie ma gorączki. Przełknął ślinę kiedy przypomniał sobie słowa swojego brata. "Moce pierwszych trzech Harbingerów są tak samo potężne jak Archonów". Z rozmyślań wyrwał go głos Doktora zwanego "Betą".
- Roderich, spójrz na mnie - palce mężczyzny delikatnie uniosły podbródek bruneta. Jego źrenice rozszerzyły się delikatnie pod wpływem ostrego światła.
Nagle zza wielkiej góry przyleciał czarny kruk. Ptaszysko podleciało bliżej i zaczęło nad nimi krążyć. Uszy Rodericha drgnęły. Ten ptak... Wygląda identycznie jak ten, który widział na murze szpitala. Zwierzę podleciało niżej po czym finalnie osiadło na ramieniu drugiego Doktora. Mężczyzna pogłaskał ptaka po głowie po czym spojrzał na Rodericha.
- Ładny, nieprawdaż? Wprawdzie w połowie mechaniczny, ale zachowuje się niemal jak żywy - palce Doktora przesunęły się po szyi ptaszyska.
- To też segment czy..?
- Nie tym razem - przerwał mu Doktor. - Jakby zaliczał się do jednego z nas to miałby inny kolor upierzenia.
Roderich skinął niemo głową. Zdecydowanie nie pisał się na coś takiego kiedy pewnego chłodnego wieczoru wysłał list do Akademiyi. Tu wydarzyło się więcej niż w ciągu sześciu lat jego studiów.
Próbował podnieść się z ziemi, kiedy poczuł w butach więcej ciepłego piachu. Jednak złamana kostka znowu o sobie przypomniała. Jego cielsko upadło kiedy nieświadomie przeniósł za duży ciężar ciała na niewłaściwą nogę.
- Skręcenie czy złamanie? - Drugi Doktor podszedł bliżej profesora.
- Skręcenie - syknął i zagryzł mocno dolną wargę. Po chwili poczuł w ustach metaliczny smak krwi.
Doktor chwycił Rodericha wokół talii. Mężczyzna chciał odepchnąć Harbingera i odskoczyć, ale ból stawał się coraz mocniejszy. Niebieskowłosy oparł plecy profesora o kamienną ścianę. Jego rubinowe oczy bacznie obserwowały każdy jego ruch. Doktor ukucnął obok po czym podwinął nogawkę spodni. Uszy Rodericha drgnęły.
- Przestań napinać mięśnie albo zaboli bardziej niż powinno.
- Łapy precz z mojej nogi - ogon profesora napuszył się.
- Jesteś doktorem, więc powinieneś zdawać sobie sprawę, że to będzie bolało jak nie przestaniesz się wiercić - Roderich nie widział ekspresji na twarzy Harbingera przez wielką maskę, ale mógł przysiąc, że mężczyzna przewrócił oczami.
- Przestań mnie dotykać - Roderich warknął, a potem poczuł palce Doktora wokół jego kostki. Miał ochotę zawyć z bólu. Wysunął pazury i wbił je w kamienną ścianę. Zacisnął mocno powieki, kiedy poczuł w kącikach oczu słone łzy. Osobiście nigdy nie nastawiał nikomu kości, ale słyszał od znajomych lekarzy jak bolesne to jest. Niestety musiał przyznać im rację.
Trząsł się jak galareta desperacko próbując powstrzymać napływające do oczu łzy. Po jego plecach spływał zimny pot, mocząc mu, nie tak czystą, koszulę.
CZYTASZ
The Placebo Effect
FanfictionProfesor Roderich wyruszył do Akademii w Sumeru licząc, że jego badania będą bardziej owocne. Jednak nie spodziewał się, że wplątany zostanie w wielką intrygę. Roderich przeżywa spór pomiędzy rozumem a sercem. Nie wie komu ufać, komu grozić. Cały...