- Ojcze możemy jechać z tobą? Będziemy grzeczni, obiecuję.
Roderich doskonale wiedział, że Aru próbował nim manipulować. Zawsze, kiedy coś chciał udawał niewiniątko, wpatrując się w rozmówcę niewinnym spojrzeniem. Vesperi znał tę sztuczkę nie od dziś, ale finalnie pozwolił bliźniakom pojechać, wraz z nim, na Lantern Rite.
***
Statek dobił do portu, kiedy zaczynało się ściemniać. Już z daleka dało się dostrzec przepełnione ulice ludźmi, którzy podziwiali dekoracje albo cieszyli się atmosferą.
Roderich wydał parę rozkazów, aby przenieśli rzeczy do hotelu, a sam zszedł na ląd, cały czas pilnując Aru, aby nie odbiegł za daleko. Młodziak był podekscytowany. Patrzył na wszystko z szeroko otwartymi oczami. Roderich wcale mu się nie dziwił. Lantern Rite co roku wyglądał niesamowicie.
Roderich szedł przodem, cały czas zerkając, czy bliźniaki nie zgubiły się. Do głównych atrakcji zostało jeszcze trochę czasu, a najpierw planował dotrzymać obietnicy, którą złożył parę miesięcy temu.
***
Statek dobił do portu, kiedy zaczynało się ściemniać. Już z daleka dało się dostrzec przepełnione ulice ludźmi, którzy podziwiali dekoracje albo cieszyli się atmosferą.
Roderich wydał parę rozkazów, aby przenieśli rzeczy do hotelu, a sam zszedł na ląd, cały czas pilnując Aru, aby nie odbiegł za daleko. Młodziak był podekscytowany. Patrzył na wszystko z szeroko otwartymi oczami. Roderich wcale mu się nie dziwił. Lantern Rite co roku wyglądał niesamowicie.
Roderich szedł przodem, cały czas zerkając, czy bliźniaki nie zgubiły się. Do głównych atrakcji zostało jeszcze trochę czasu, a najpierw planował dotrzymać obietnicy, którą złożył parę miesięcy temu.
W porcie bardzo łatwo było odszukać osobę, która nie pasowała stylem do tutejszych, ani do turystów. Ubrana w czerwony żakiet i bordowe spodnie przyciągała uwagę prawie każdego.
- Czyżby nowy styl, Naomi?
- Długie suknie pasują na bale w Fontaine, a na chłodne wieczory dobry jest prosty, lecz elegancki żakiet. Zresztą pasuje kolorystycznie do motywu - uśmiechnęła się lekko pod nosem. Dopiero po chwili zauważyła bliźniaków.
- Właśnie Naomi... Poznaj moich synów - spojrzał na dziewczynę, a jego spojrzenie mówiło wszystko. Kafka spodziewała się, że była to długa historia, a ploteczek wysłucha zawsze i to z chęcią. - Aru i Pascal.
- Sądziłam, że ustatkowanie się nie jest dla ciebie - zaśmiała się cicho. Zanim Roderich zdążył cokolwiek powiedzieć, Aru pociągnął go za rękę, prawie wykrzykując, że zaraz zaczną puszczać lampiony.
Wspięli się po kręconych schodach i przystanęli na małym mostku, który łączył dwa budynki. Stąd mieli idealny widok, a ludzi też było mało. Kafka oparła się o balustradę, a Aru cały czas podskakiwał, wychylając się. Tylko Pascal stał spokojnie koło Rodericha i cierpliwie czekał na główną atrakcję.
Profesor usłyszał kroki na pobliskich schodach, ale zignorował je, myśląc, że to kolejny turysta. Jednak podniósł wzrok, kiedy usłyszał znajomy głos. Niedaleko stał Bruno, z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej i unikał wzroku.
- Zaraz wrócę - Roderich szepnął do Kafki, po czym podszedł do brata. Stali od reszty na tyle daleko, że mogli spokojnie porozmawiać, bez żadnych przeszkód.
Bruno w końcu podniósł wzrok, a ich spojrzenia spotkały się.
- Żałuję tego, co powiedziałem wcześniej... Ale to nie znaczy, że tak łatwo wybaczę ci dołączenie do Fatui.
Roderich to jak najbardziej rozumiał i wcale nie oczekiwał, że będą zachowywać się jakby nic nigdy nie miało miejsca.
- Rozumiem - odpowiedział profesor. - Potrzebujesz czasu, a ja nie mam zamiaru nadskakiwać. Jednak wiedz, że zawsze możesz do mnie pisać w każdej sprawie.
Bruno milczał przez dłuższy czas, jednak w końcu mruknął pod nosem ciche "dziękuję".
Dalsza rozmowa została przerwana, kiedy zobaczyli pierwsze lampiony, lecące ku niebu. Roderich wrócił do Naomi i dzieciaków, a Bruno przystanął w znacznej odległości, jednak znacznie bliżej niż poprzednio.
Patrzyli jak nocne niebo rozświetliło się żółtymi lampionami. Widok zapierał dech w piersiach, zwłaszcza wśród dzieciaków.
Roderich oparł się o drewniany słupek i pomyślał, że wszystko dobre, co się dobrze kończy.
KONIEC
———————
"The Placebo Effect" jest pierwszym dłuższym (i w końcu skończonym) projektem, który wyrwał mnie z pisarskiego zastoju.Między tą częścią a kontynuacją minie trochę czasu (najpóźniej ukaże się przed drugą połową następnego roku), teraz chcę się skupić na historii Kafki i jej kuzyna i przy okazji zrobić małą przerwę od Genshina i zająć się innymi projektami.
A na koniec parę ciekawostek:
• Na początku Roderich miał mieć wizję cryo, ale im dłużej pisałem tym bardziej upewniałem się, że bardziej pasuje mu geo.
• Również miał korzystać z catalysta, ale potem stwierdziłem, że claymore to będzie ciekawy kontrast.
• Prawie zawsze w pisaniu towarzyszy mi muzyka i w tym przypadku ten ficzek kojarzy mi się z "Hamiltonem". Miałem obsesje na punkcie tego musicalu, więc rozdział 15 nazwałem na cześć piosenki "The Room Where It Happens". Oprócz tego rozdział 12 nawiązuję do piosenki o tym samym tytule z "Króla Lwa II", natomiast rozdział 18 to nawiązanie do "Balu u Senatora".
CZYTASZ
The Placebo Effect
FanfictionProfesor Roderich wyruszył do Akademii w Sumeru licząc, że jego badania będą bardziej owocne. Jednak nie spodziewał się, że wplątany zostanie w wielką intrygę. Roderich przeżywa spór pomiędzy rozumem a sercem. Nie wie komu ufać, komu grozić. Cały...