18. Lubisz go

7 4 0
                                    

Przez moje chwilowe zamyślenie szybko znaleźliśmy się na schodach z których już znacznie łatwiej było mi się odnaleźć.

- Już wychodzicie? - zapytała Margaret, wychylając się z salonu gdy schodziliśmy. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na jej widok.

Ta kobieta była po prostu chodzącą definicją pozytywnej energii i zarażała nią wszystkich wokół. I nie mogłam się temu nadziwić, bo w wywiadach wyglądała zupełnie inaczej.

- Tak, muszę odebrać siostrę od koleżanki, a Alec bardzo lubi mnie wozić. - odpowiedziałam brunetce, szturchając przy tym Alec'a. Jego wzrok mi powiedział, że zamierza wywieźć mnie gdzieś za miasto i zakopać żywcem.

Margaret pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym znów zniknęła na moment. Wróciła dopiero, kiedy zaczęłam ubierać sandały i to z małą paczuszką w dłoniach. Popatrzyłam na pakunek w jej dłoniach pytająco, ale nie chciałam wyjść na wścibską, więc utrzymałam swoją ciekawość na wodzy.

- Ciasteczka. Twoja siostra na pewno się ucieszy. - powiedziała kobieta, przekazując mi słodycze. Posłałam jej najpiękniejszy uśmiech na jaki tylko było mnie stać i uścisnęłam ją delikatnie. To był naprawdę uroczy gest.

- Bardzo dziękuję, Margaret. - odpowiedziałam i wciąż z uśmiechem na ustach chwyciłam za klamkę. Chciałam powiedzieć do zobaczenia, ale nie warto było zapeszać. Jednak wtedy ukazała mi się wspólna cecha ludzi o nazwisku Cartis. Uwielbiali zaskakiwać.

- Do zobaczenia Mika, mam nadzieję, że całkiem niedługo. - rzuciła mi na pożegnanie, szeroko się uśmiechając. Próbowałam odpowiedzieć jej tym samym, ale nie byłam pewna jak to wyszło, bo byłam w absolutnym szoku.

A to co jeszcze bardziej mnie zdezorientowało, był niemal ten sam uśmiech na twarzy Alec'a, jaki przed chwilą widziałam na twarzy Margaret. Zdecydowanie byli rodziną, no po prostu nie mogli się tego wyprzeć i z każdą chwilą zauważałam to coraz bardziej.

- Do zobaczenia. - powiedziałam cicho, zanim brunet zamknął za nami drzwi. Chyba jeszcze przez dobre pół minuty uśmiechałam się w stronę ogromnych zamkniętych drzwi.

- Mika, nie spieszyłaś się czasami żeby odebrać Hannah? - zapytał prześmiewczo, patrząc na mnie jak na dziecko które właśnie zrobiło coś cholernie zabawnego. Uderzyłam go z otwartej dłoni w ramię, a następnie obróciłam się szybko na pięcie w stronę samochodu chłopaka.

Chciałam sama otworzyć sobie drzwi, ponieważ faktycznie straciliśmy trochę czasu i nie chciałam tracić ani chwili, ale Alec był szybszy. Popatrzył na mnie jakby karcąco, a po chwili otworzył dla mnie drzwi. Najwidoczniej było to dla niego czymś ważnym, więc nie zamierzałam się i to wykłócać.

Zamiast tego uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy i on wsiadł, uprzednio jak zwykle wytrzepując buty. Momentalnie dobrałam się do radia, powodując tym głośne westchnienie Cartis'a, ale i uśmiech który tlił się w kąciku jego ust.

- Wszystko tylko nie Lana. - uprzedził niemal błagalnym tonem. Zaśmiałam się słysząc to, bo wystarczył jeden raz mojego małego koncertu, a biedny Alec już miał dość.

Mimo, że wewnętrznie miałam ogromną ochotę zrobić mu na złość, to w podziękowaniu za świetnie spędzony dzień zdecydowałam się zlitować. Dlatego kiedy on wyjeżdżał z posesji, ja wydzierałam się do Champagne & Sunshine od PLVTINUM czyli absolutny klasyk ostatnich wakacji.

Co prawda te ostatnie wakacje miały miejsce dwa lata temu, ale ta piosenka miała tak wspaniały vibe, że nie było sensu się tym przejmować. I mogłabym przysiąc, widziałam uśmiech Alec'a, kiedy piosenka się zaczynała. A to znaczyło, że zdecydowanie podzielał moje zdanie. Nawet podgłośnił radio!

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz