Z nie większą niechęcią niż zawsze wypatrywałam nadjeżdżającego autobusu, w międzyczasie chroniąc się przed deszczem. Czysto teoretycznie padał zaledwie od paru minut, jednak ten czas w połączeniu z jego siłą wystarczył, aby droga z domu na przystanek przemoczyła mnie do suchej nitki.
Moja niecierpliwość sięgała zenitu, kiedy spoglądałam to na zegarek, to na drogę, która spowita była potężnymi kałużami.
Dosłownie parę chwil później pożądany przeze mnie pojazd nadjechał, oczywiście ochlapując przy hamowaniu moje spodnie, jakby nie były już wystarczająco mokre. Przez myśli przechodziły mi wtedy tylko dwa pytania.
Czy chociaż raz mogliby nie kazać mi wstawać o szóstej zaraz po tygodniu wolnego? I czy ten autobus chociaż raz przyjechał punktualnie? Odpowiedzi na oba przemyślenia zdecydowanie brzmiały nie.
Zarzuciłam na ramię czarny plecak, dotychczas znajdujący się obok mnie i szybkim krokiem wsiadłam. Prawie natychmiast zderzyłam się z falą ciepła panującą wewnątrz tego przeklętego autokaru, a kiedy znalazłam miejsce siedzące, mogłam już w pełni rozkoszować się wysoką temperaturą. Czułam się trochę tak, jakbym jechała wprost na swoją egzekucję, co w sumie nie różniło się zbytnio od faktu.
Nadal lekko skostniałymi palcami przeglądałam social media i odpisywałam na wiadomości, na które nie zdążyłam odpowiedzieć przed wyjściem. Gdy mój wzrok zsunął się na godzinę, spóźnienie na zajęcia stało się dla mnie bardziej oczywiste niż to, że trawa jest zielona. No ale czym tu się przejmować? Przecież to tylko spóźnienie, prawda?
Otóż nie tym razem. Ze względu na to, iż dzisiejszy dzień miałam zacząć angielskim z moją ukochaną profesor Hoven wiedziałam, że mam zagwarantowane piekło na ziemi. Ta kobieta nienawidzi mnie od pierwszej klasy, naturalnie z wzajemnością.
Możliwe, że to troszeczkę moja wina, ale tylko odrobinę. Po tym, jak po raz pierwszy wybrała mnie do odpowiedzi, ogromnymi literami nabazgrałam na tablicy zdanie mówiące ”Hoven to kurwa”.
Owszem, było to dość dziecinne z mojej strony, ale skłamałabym gdybym powiedziała, że mnie to nie bawiło i nie bawi do dziś. Jednak cóż, już od trzech lat muszę ponosić konsekwencje tego małego wybryku. Widząc znajome mury za oknem, wydałam z siebie cierpiętnicze westchnienie i wzięłam plecak na kolana.
Kiedy tylko autobus zatrzymał się na przystanku przed moją wspaniałą szkołą, obwieszczając, że czas opuścić ciepłe i suche wnętrze, wzniosłam oczy ku niebu i puściłam się sprintem w stronę budynku. Przeklinałam się w myślach za to, że skupiłam się na wspomnieniach i podróż minęła mi tak szybko. Naprawdę, tak bardzo stęskniłam się za tym miejscem, normalnie aż mnie na mdłości wzięło.
Arcadia High School było dość obszerne oraz nowoczesne, przyjemne do nauki i takie tam. Kiedy byłam tam po raz pierwszy, cały wystrój robił na mnie wrażenie, ale już po miesiącu miałam dość tego ogromnego, szklanego wejścia. Jak zwykle przywitało mnie jasne wnętrze wykończone brązami, jednak z dominującą wszędzie bielą.
Mimo tego, iż byłam mocno wyprowadzona z równowagi, puste korytarze i dźwięk moich kroków, miały swój urok. Wiedziałam, że ta wredna ropucha ma w zanadrzu cholernie trudne pytania i tylko czeka na to, aby moja stopa przekroczyła próg jej klasy, tak więc już bez większego pośpiechu ruszyłam w kierunku mojej szafki. Z moich włosów i ubrań nieustannie lały się strugi zimnej wody, przez co wszędzie zostawiałam za sobą mokre ślady, niekiedy nawet mniejsze kałuże.
- Przykro mi profesor Hoven, ale nie mogę pokazać się na zajęciach w takim stanie. - szepnęłam pod nosem z uśmiechem, podczas suszenia długich, kruczoczarnych pasm.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomanceNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...