II

222 22 4
                                    

Wygrzebałam z portfela ostatnie drobne, jakie posiadałam. Przy okazji nie oszczędzałam się w przeklinaniu tego dupka w myślach. Wybaczę prawie wszystko, ale nie odebranie mi pieniędzy na przekąski. Zabrałam z półki to, co chciałam, ale coś uniemożliwiło mi ruch. Czułam coś wbijającego się w dole pleców, by po chwili usłyszeć szept przy uchu.

- Czuję się oszukany przez nieznajomą – naparł na moje plecy tym cholerstwem, co wbijało się w moje plecy.

Czułam jak strach mnie paraliżuje, a w głowie miałam obraz jak moje ciało przeszywa ból od cholernego pocisku. Wystarczy mój jeden ruch, a będzie po mnie. Moje dłonie opadły wzdłuż ciała a wszystko, co trzymałam spadło pod nogi.

Czy ja właśnie miałam zostać kaleką do końca życia, bo zachciało mi się wejść po przekąski?

Działałam pod wpływem impulsu. Odchyliłam głowę do tyłu, by jak najmocniej uderzyć osobę za mną. Usłyszałam głośny jęk.

- Kurwa mać!

Odwróciłam się i doznałam szoku. Złodziej  moich pieniędzy opadł na kolana z ręką przy nosie, puszczając z ust wiązankę i nie miał żadnej broni!

Zauważyłam w dłoni plik banknotów, które jak się domyślam musiały być niedawno moje. Od razy je wyrwałam z jego dłoni kucnęłam przed nim.

- Nie zamierzam przepraszać za to – powiedziałam pewnie.

- Powinnaś mała jędzo – wytarł rękę od krwi w spodnie.

- Jesteśmy kwita i dzięki za oddanie pieniędzy – pokazałam na banknoty – Dzięki tobie mój wieczór będzie miły.

- Myślisz, że od tak cię teraz puszczę, jak złamałaś mi nos? – spojrzał na mnie – Teraz apteka cię nie ominie.

- Radź sobie sam – pozbierałam swoje przekąski z ziemi – To już twoje zmartwienie.

- Ryzykujesz i to późnym wieczorem. A zdaje mi się, że chyba tatuś w pracy no nie? – podniósł się na równe nogi.

- Co ty bredzisz i kim jesteś?

- Na ten moment jestem twoją odpowiedzialnością. Musisz posprzątać, to co zepsułaś - pokazał palcem na swój nos.

- Pf.. jeszcze czego – udałam się do kasy po drodze zabierając paczkę chusteczek i wodę.

- Nie testuj mnie – minął mnie – Czekam na zewnątrz.

Niechętnie ruszyłam do wyjścia ze sklepu, wiedząc że czeka na mnie nieznajomy. Podeszłam do niego i wyręczyłam mu wodę i chusteczki.

- Już ci nic nie jestem winna.

Spojrzał na swoje dłonie, po czym opróżnił wodę do dna. Byłam zdziwiona jak szybko to zrobił, znając mnie pewnie bym wymiotowała od razu. Nie mogłam wypić za dużo na raz.

- Dzięki, ale to nie wyleczy mojego nosa.

- A chcesz go stracić w całości?

Odpowiedziałam wkurzona. No, bo halo! Zrobiłam, co mogłam. Poza tym nie musiał zachodzić mnie od tyłu. Ja się tylko broniłam.

- Bez nosa wciąż bym był taki przystojny? Bo jeśli tak, to rób co chcesz.

- Twoja brzydota bije wszystkich po oczach nawet z nosem.

Zaśmiał się pod nosem.

- Cały czas zastanawiam się gdzie ja cię widziałam i już wiem - zastanowiłam się.

- Ooo, w końcu mówisz coś interesującego.

- To ty byłeś tym niekulturalnym gówniarzem, który nie ma szacunku do starszych na komisariacie?

You're not that bad / Jeon JungkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz