Rozdział 5

553 79 10
                                    

Buker został odprowadzony do wyjścia. Jego twarz, była nieprzenikniona jednak wewnątrz, był nad wyraz uradowany. Miał i chłopaka, i pieniądze i co najważniejsze, nie wróżyło to żadnych konsekwencji. Z zadowoleniem wszedł do zaułka przy uliczce sąsiadującej ze ścianą domu obok rezydencji Samsona. Tam, tak jak oczekiwał, siedział skulony Elio a obok niego, oparty o mur mężczyzna, któremu polecił go pilnować.

Skinął mu głową, na znak, że może odejść a potem spojrzał na niewolnika.

- Idziemy - powiedział jedynie, wymijając go, i ruszając przed siebie.

Chłopak spojrzał na niego niepewnie i obrócił głowę w stronę drogi do domu jego dawnego pana. Nie w tym kierunku zmierzali. Może więc jednak...

Biegiem dorównał mu kroku.

- D-dokąd idziemy? - spytał z przestrachem.

- Do domu - oświadczył Buker wprost, bez zbędnego przeciągania ani tłumaczenia się.

- Ale... Ale - zaczął Elio - Nie odda mnie pan...?

- Za dużo gadasz - stwierdził z westchnieniem.

Niewolnik nie odezwał się już ani słowem, nie chcąc rozgniewać kata i posłusznie podążył za nim.

Z powrotem ruszyli w stronę domu. Nie skierowali się tam jednak od razu. Buker miał coś w końcu do zrobienia. Musiał zajrzeć do swojej małej sali tortur, by wziąć różne rzeczy.

- Czekasz - oznajmił, otwierając drzwi, ciężkim dużym kluczem. Były to jedyne drzwi, jakie zamykał. Z rozkazu króla, by narzędzi nie rozkradli.

Wszedł do środka. Minął pierwszą izbę, ze stołem a następnie wszedł do następnej, dużo większej sali w której grozę czuć było niemal tak dobrze, jak unoszący się w powietrzu zapach krwi. Istny pokój bólu i cierpienia, pełny najróżniejszych narzędzi do jego zadawania. Sprzętów, noży, nożyc i innego okropieństwa. Było zupełnie ciemno i tylko sam Buker znał to miejsce tak dobrze, by bez patrzenia się po nim poruszać. Zbliżył się do stołu, przy którym przeprowadzał przesłuchania i dłońmi zaczął macać noże, jakie na nim leżały. W końcu odszukał ten, którego potrzebował i wsadził do kieszeni płaszcza. Wziął jeszcze parę innych rzeczy. Odpowiedniej wielkości knebel, gruby sznur a nawet dwa. Rozejrzał się jeszcze z zamyśleniem. Uznał jednak, że to wszystko czego mu trzeba i wyszedł z izby. Zamknął drzwi.

- Idziemy - rzucił do chłopaka wymijając go.

Ruszyli do domu.

***

Gdy znaleźli się w chacie, usiadł, nakazując przygotować przez chłopaka czegoś do jedzenia. Ten bardzo szybko podał mu coś, czego przygotowanie nie wymagało czasu i choć nie było to tak dobre, jak gulasz i tak naprawdę mu smakowało. Nie powiedział tego rzecz jasna.

- Ty zjesz później - stwierdził.

Widział i czuł, że dzieciak bacznie go obserwuje. Oczekuję wyjaśnień, czegokolwiek...

Buker zamyślił się. Zasługiwał by znać swój los. By wiedzieć co z nim się dalej stanie. Skazańcy zawsze tego pragnęli. Świadomość tego, co ich czeka zdawała się być uspokajająca nawet gdy chodziło o śmierć w męczarniach. Wszystko było lepsze od paskudnej niewiedzy.

- Teraz mnie słuchasz, jasne? - powiedział, zakładając nogę na nogę. - Rozmawiałem z Samsonem... - zaczął.

Zdawało się, że na samo wspomnienie tego imienia, oczy chłopaka robiły się wielkie i zlęknione.

- Nie wie o tym, że tu jesteś, ale wie że uciekłeś - oznajmił.

Jeszcze większa panika wkradła się w niebieskie oczy dzieciaka. Ten drgnął, jakby gotów do ucieczki, obrony. Gotów do walki o własne życie.

ExecutionerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz