Rozdział 2

987 88 9
                                        

Ulice miasta były ciemne, mroczne i nieprzyjemne. Z każdej strony zdawało się czyhać coś groźnego. O tej porze większość ludzi wolała siedzieć w domu, o ile takowy miała i nie wyściubiać choćby nosa zza drzwi.
Ciemność była tak duża, że chłopak za nim co rusz się potykał lub tracił równowagę.

- Pospiesz się - wymruczał niechętnie Buker, zerkając na niego znad ramienia.

Dzieciak próbował dotrzymywać mu kroku, jednak zdecydowanie nie wychodziło mu to zbyt dobrze, a brak dobrej widoczności jeszcze pogarszał sprawę.

Można by go nazwać́ szaleńcem, człowiekiem odzianym w czerń chodzącym po ciemku bez pochodni, bez choćby świecy.

Znal te ulice jednak jak własną kieszeń. Mógłby przysiąc, że pamięta każdą dziurę̨ i jej umiejscowienie. Dzieciak jednak nie mógł tego wiedzieć, a on nie zamierzał go informować. Nie obchodziło go to.

Mijając ostatnie zabudowania, znaleźli się na leśnej ścieżce, przy której znajdował się jego dom. Choć czy można to było nazwać́ domem? Bardziej rozpadającą się chałupą z przeciekającym dachem, brudną sienią i zarośniętym chaszczami ogródkiem.
Nie z biedy wynikał stan tego miejsca, a jedynie z woli jego właściciela. Na cóż mu był dom wyglądający jak pałac. Grosza miał na tyle, by przeprowadzić znośny remont choć i tak posada kata nie była zbyt dobrze opłacana.  Pieniądze jakie otrzymywał trafiały do króla. On sam widział ich naprawdę niewiele. Nie głodował jednak, a w tym miejscu oznaczało to, że żył ponad stan.

- Właź - wymruczał, przemierzając plac i otwierając drzwi. Dzieciaka puścił przed sobą.

Gdy tylko weszli, doszedł ich zapach zgnilizny. Nieprzyjemny odór wynikający prawdopodobnie ze zgniłego mięsa lub innego jedzenia, które leżało zbyt długo. Przyznawał sam przed sobą, że w takich chwilach przydałaby mu się kobieta. Żona, której zadaniem byłoby uprzątnąć bałagan i zadbać o strawę. Gdy się jednak dużej nad tym zastanawiał, dochodził do wniosku, że więcej byłoby z tym zamieszania niż pożytku. Zbyt młoda wymagałaby przyuczenia, a dodatkowo ręki nie chciało mu się męczyć. Wystarczyło, że robił to już poza domem.
Stara nie cieszyłaby oka, a jedynie by gderała, tak jak sam pamiętał swoją matkę. Gdy miał potrzebę, by ktoś zagrzał mu łożę, szedł do burdelu. To rozwiązanie bywało najlepsze i na jego warunkach. Cieszył się, że stać go było chociaż na dziwkę, gdy naszła go taka ochota.

Chłopak rozglądał się ciekawsko. Zachowywał się tak, jakby spodziewał się że i w domu kata znajdzie rozmaite narzędzia tortur. Izba jak izba. Drewniany stół z resztkami pokruszonego chleba i innych resztek, które teraz były pożywką dla much. Drewniana ława i krzesło. Pełen sadzy kominek i prycza. Tyle, co mu było trzeba.

- Co? Chciałeś pałacu? - uniósł kpiąco brwi, rzucając na stół rękawice. To samo uczynił z kapturem, a na końcu z maską jaką miał na twarzy.

Jaka ulga! Jak on nienawidził tej pieprzonej przysłony. Zupełnie jakby nie widzieli, kim był. No, przynajmniej nieoficjalnie. Następnie obrócił się w stronę chłopca. Rozprostował palce, wydając charakterystyczny trzask.

Czekał na jego reakcję. Czy się go przestraszy? Może i był katem, ale przerażający szczególnie nie był. No, może prócz postawnej, silnej postury ciała. Włosy przycięte miał krótko, zarost ogolony niedbale, trudno w końcu było to robić́ nie posiadając lustra. Szpetny nie był, ale do pięknych nie należał. Odbiegał nieco od wizji ludzi, od których nieraz już usłyszał pogłoski, że twarz ma całą w bliznach, a oczy jak u samego diabła. Jego były ciemne, choć nie czarne.

Uważnie popatrzył na chłopaka przed sobą, jednak w jego oczach nie pojawiło się nic, co mogłoby wskazywać na to, że Buker go przeraża.

Ten chwilę potem znów spojrzał w ziemię.

- N-nie, panie. - zaprzeczył i oblizał usta na widok leżących na stole resztek.

No tak, nie jadł od dawna... - pomyślał Buker, ale zignorował.

- Zaraz wrócę – rzekł. - Czekasz tu. - to mówiąc, ruszył w stronę drzwi. Gdy złapał za klamkę, jeszcze raz obejrzał się na chłopaka. - Nie muszę mówić co się stanie, jeśli mnie nie usłuchasz?

- Nie, panie - odpowiedział ten pokornie.

Chwilę potem trzasnęły drzwi.

ExecutionerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz