Rozdział 3

636 83 6
                                    

Obudził się wcześnie. Zazwyczaj budził się o wschodzie słońca. Sam z siebie, wyuczenie. Jego chata stała na uboczu więc nawet koguta trudno było tutaj usłyszeć. Na dworze było szaro. Słońce, choć już było widoczne, również zdawało się być poszarzałe, niechętnie oświetlające świat. A może tylko tutaj tak opieszale się pokazywało? Wcale się temu nie dziwił. Wstał i skrzywił się na nieprzyjemny odór, jaki panował w izbie. Przeszła mu nawet myśl, że wreszcie czas tu nieco uprzątnąć. I wtedy również przypomniał sobie o chłopaku. Obrócił się, już sądząc że może w trakcie gdy spał dzieciak gdzieś zwiał. Ten jednak spał w tym samym miejscu, gdzie mu nakazał i nie ruszył się choćby trochę. Kominek był zimny a w pomieszczeniu było nadwyraz chłodno. Jak to zwykle wczesną wiosną. Chłodna kwietniowa pogoda. Więcej mrozu niż obiecanego kwiecia. Przyzwyczaił się.

- Wstawaj - wymruczał, ciągnąc go za ramię.

Szczęście dzieciak miał lekki sen, bo niemal od razu podniósł się do siadu, przesuwając po pokoju pełnym niepewności a może i lęku wzrokiem.

- Przepraszam... - powiedział zrywając się na nogi i stając wyprostowany, jak struna.

- Za co? - spytał niechętnie i podszedł do stołu, ręką strzepnął resztki jedzenia na ziemię, robiąc sobie nieco miejsca na drewnianą miskę. - Jak będziesz ciągle przepraszał, twoje faktycznie przeprosiny gdy coś uczynisz, uznam za bezwartościowe - stwierdził, sięgając po ugotowaną wczoraj kaszę. Zanuzył w niej łyżkę.

Elio tymczasem złożył koc pod którym spał i stanął w miejscu.

A niech cię! Żebym jeszcze i jego obsługiwał - zamarudził w głowie Buker, ale nie rzekł nic na głos. Sięgnął po drugą łyżkę do której także nałożył porcję kaszy.

- Jedz - polecił.

Po oczach chłopaka, widział że ten jest głodny. Gdy jednak podał mu miskę, ten stał z nią jak słup, rozglądając się na boki.

- Niewyraźnie mówię? - zapytał z irytacją.

Elio przygryzł tymczasem wargi i wciągnął powietrze do płuc.

- Gdzie... Mam zjeść panie? - zapytał cicho.

Buker obrócił się i spojrzał na niego, jak na głupca. Czy ten dzieciak miał problemy z głową?

- Mało to masz miejsca? - wskazał brodą na ławę przy której jeszcze wczoraj wymierzał mu baty.

Jasnowłosy dość niepewnie obszedł stół i usiadł na przeciw niego. Wbijał wzrok w miskę bez słowa. Mężczyzna kończył już swój posiłek gdy znów przymknął oczy, przeklinając siebie w myślach za ten durny pomysł wzięcia tutaj chłopaka. Co go naszło? Cóż go opętało?! Chyba zmęczenie...

- Na co znów czekasz? - spytał niskim głosem, nawet na niego nie patrząc.

- N-na... Pozwolenie - powiedział z przestrachem Elio.

Dopiero po tych słowach Buker uniósł na niego wzrok.

- Gdy mówię jedz, to masz jeść, a nie czekać aż wskaże ci miejsce, pozwolę sięgnąć po łyżkę, usiąść i zacząć jeść - wycedził. - Sikasz też tylko za pozwoleniem? - zapytał.

- T-tak... - wyszeptał dzieciak.

Te słowa go zaskoczyły. Widocznie siedzący na przeciw chłopak naprawdę traktowany był jak niewolnik, oczekujący zgody na każdy ruch.

- Skurwysyn z tego Samsona - wymruczał pod nosem - Nie pytaj mnie o wszystko, bo mnie to denerwuje. Wodę masz w studni. Gdy chcę ci się pić, idziesz pić a gdy chce ci się lać, wychodzisz i idziesz lać. Czy to jasne? - spojrzał na niego wymownie.

ExecutionerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz