Rozdział 11: Futrzasty problem

4 1 0
                                    

Jennifer

Tego dnia wróciła do kryjówki bez Ruth. Szatynka oznajmiła jej, że wreszcie jest gotowa pozałatwiać swoje rodzinne sprawy i rozmówić się z siostrą. Jennifer poparła ten pomysł, przypominając swojej podopiecznej, że była ponad to i że ziemskie sprawy już jej nie dotyczą. Nastolatce pozostało jedynie się od tego zdystansować.

— Gdzie zgubiłaś Ruth? — przywitała ją Nyssa. Młodsza brunetka siedziała na brzegu basenu i po raz pierwszy od miesiąca wyglądała na rozluźnioną. Dorosłych nigdzie nie było widać. Liczyła trochę na to, że natknie się na Lysandra i będzie mogła mu się przyznać do nieplanowanego problemu, który się jej uczepił.

— Wróciła do domu  — wyjaśniła, zatrzymując się na brzegu basenu, ale nie usiadła. Wciąż była w szkolnych ciuchach. Zamiast tego wyciągnęła ukrywany pod swetrem naszyjnik i przyjrzała się mu. Był wypełniony do połowy fioletowym płynem.  — Chciałam pójść z nią, ale uparła się, że chce sama to załatwić. I muszę niestety oszczędzać talizman.

Nyssa pokiwała głową i poklepała miejsce obok siebie. Jennifer obiecała, że zaraz do niej wróci i poszła się przebrać. Dopiero gdy znalazła się w swoim pokoju, poczuła ogarniające ją zmęczenie. Z ulgą zdjęła naszyjnik i schowała go pod poduszkę. Nie sądziła, że korzystanie z talizmanu ochronnego okaże się tak wyczerpujące. Co prawda szyby osłaniały ją przed promieniami słonecznymi, ale jako że dni były bardzo ciepłe, Evan i jego paczka często przesiadywali na dworze podczas przerw i ona naturalnie do nich dołączała, żeby nie wyjść na dziwną. Przebrała się w czarno-niebieski strój jednoczęściowy i wróciła na górę. Na swoje nieszczęście musiała trafić na Lawrence'a, który przed chwilą wrócił.

— Polubiłaś szkolne życie, co? — zaśmiał się na powitanie, na co ona wywróciła oczami i nie odpowiedziała, po prostu go ignorując.

— Jak on mnie denerwuje — westchnęła, przysiadając się do Nyssy i zanurzając nogi w wodzie. Położyła się na twardej posadzce, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. — Kiedy mieliśmy razem angielski, był niemożliwy. Specjalnie usiadł za mną i ciągle kopał w moje krzesło, jak małe dziecko  — poskarżyła się, niezadowolona.

— To dlatego, że czuje się bezkarny, Jenn  — wzruszyła ramionami brunetka.  — Wie, że może sobie pozwolić na więcej niż reszta i to wykorzystuje. Nic na to nie poradzisz, musisz go po prostu znosić. 

— Nie ochrzanisz go? To w końcu twój brat.

Nyssa zaśmiała się w głos. Była chyba dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze. Nie miała pojęcia, czy ją coś ominęło.

— Luzuj, wiem, że Lawrence jest kretynem, ale on ma taki charakter. Tego już nie zmienisz.

— Słyszałem to! — odkrzyknął chłopak, który najwyraźniej kręcił się gdzieś w pobliżu. — Będziesz coś chciała, łajzo!

— Od ciebie? Nigdy — prychnęła Nyssa, ale chyba tylko na pokaz, bo nie brzmiała, jakby była na niego zła. Całkowicie puściła koło uszu jego przytyk. — Widzisz? Tak to się robi — zwróciła się do Jenn ze śmiechem.

— Nie wezmę cię ze sobą na imprezę do Rose, zapomnij!

— I tak nie chciałam na nią iść!

— Akurat!

Jennifer słuchała przekomarzania się rodzeństwa i niechętnie musiała sama przed sobą przyznać, że im zazdrościła. Nie miała rodzeństwa, była jedynaczką. Tak bliską relację miała chyba tylko z Marie. Na wspomnienie zmarłej przyjaciółki ścisnęło ją w środku i zmusiła się, żeby odgonić nieprzyjemne myśli.

W poszukiwaniu korzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz