Nadszedł ten dzień, którego z jednej strony nie mogła się doczekać, a z drugiej się obawiała, bo tak wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
To był dzień imprezy u dziewczyny Lawrence'a.
Jej znajomi ze szkoły niezmiernie się zdziwili, że nie pójdzie z nimi jako część ich paczki. No dobrze, może Amber i Evan zareagowali na ich czacie na Messengerze, ale Oliver tylko odczytał i nic nie napisał, jakby go to nic nie obeszło. Panna Lindsay nie powiedziała jednak, z kim idzie. Zdążyła się już zorientować, że Cody raczej nie cieszył się popularnością w szkole. Mogła się tylko domyślać, dlaczego.
Jeśli chodziło o Ruth, stanęło na tym, że jednak idzie. Nastolatka miała zapowiedziane, że nie mogła znikać im z oczu. Jennifer chciała też rozejrzeć się za potencjalnym kandydatem na kolejnego potomnego, więc nie będzie mogła skupiać całej uwagi na niej. Wtajemniczyła oczywiście Nyssę w swój plan, żeby nie było, że znowu zrobi coś za plecami rodziny. Przynajmniej będzie mogła powiedzieć, że ktoś o tym wiedział. Nyssa zaoferowała, że odwróci uwagę innych, kiedy będzie kogoś przemieniać. Jennifer poczyniła odpowiednie przygotowania. Wiedziała, że będzie musiała zużyć dużo wampirzej energii, przelewając ją w ofiarę, dlatego przez cały poprzedni dzień regenerowała się, medytując. Powoli kończył się jej eliksir uzupełniający od czarownicy Sereny, będzie musiała go z powrotem napełnić. Stwierdziła, że pomyśli o tym jutro.
Na razie musiała się skupić na tym, co będzie teraz.
Czuła, jak naszyjnik wysysa z niej energię, kiedy czekała na Cody'ego pod szkołą, gdzie umówili się na spotkanie. Podobno stamtąd już niedaleko było do apartamentu Rose Smith. Słońce lało się z nieba jak wściekłe i wcale nie pomagał fakt, że dziewczyna stała pod zadaszeniem przy wejściu szkoły. Nie chodziło o to, że było gorąco, bo wampiry były odporne na działanie temperatur, ale o sam fakt promieni słonecznych. Dla zabicia czasu przeglądała wiadomości na telefonie. Zbliżała się godzina spotkania.
– Hej, Jennifer! – usłyszała i podniosła głowę w kierunku znajomego głosu. Przez bramkę wszedł blondyn i energicznie do niej zmierzał. Mimowolnie przyrównała kolor jego włosów do tego sierści. Czy to stąd się brało? W ręku trzymał butelkę wody. – Poważnie, czy musi być taki skwar? – zapytał, gdy stanął obok. Pociągnął z butelki potężnego łyka. Na jego czole widać było kropelki potu. – Ty nie chcesz?
– Nie, mi nie potrzeba – odparła. Schowała przy tym komórkę do kieszeni. Przynajmniej wiedziała, że jej znajomi ze szkoły też zbierali się do wyjścia.
– No tak, zapomniałem, że ciebie to nie dotyczy – zaśmiał się, ale nie wyczuła w tym ironii.
– Idziemy? Wolałabym jak najszybciej znaleźć się w środku – przyznała.
– Oczywiście, pani wampir – zasalutował jej i odwrócił się, żeby zejść ze schodków.
Nie omieszkała podbiec do chłopaka i popchnąć, przez co stracił równowagę i pokonał je za jednym zamachem, mało się nie wywracając. Jakoś zdołał złapać się poręczy.
– Ej! – zawołał, oburzony, a ona się śmiała, bo tkwił w bardzo dziwacznej pozycji.
– Jesteśmy kwita – uznała, zadowolona z siebie i go wyminęła.
*
Cody miał rację, do mieszkania dziewczyny nie było od szkoły daleko. Przy okazji dowiedziała się, że Rose była jedną ze śmietanki bogatych dzieciaków w szkole i oczkiem w głowie rodziców. Na tyle, że dostała na osiemnastkę własny apartament i mieszkała w nim sama. To dlatego zorganizowanie u niej imprezy dla prawie całej szkoły nie było problemem. Jej dom musiał być bardzo wszechstronny, pomyślała. Okazało się, że rzeczywiście tak było, kiedy dotarli na miejsce. Dziewczyna miała dla siebie całe piętro, w dodatku szerokie. Weszli na korytarz na samej górze bloku i już od progu było słychać głośną muzykę, przebijającą się przez ściany. Jennifer momentalnie się skrzywiła i pożałowała, że zgodziła się tu przyjść. Jednak musiała chociaż zgrywać pozory "normalnej nastolatki". A każda normalna nastolatka cieszyłaby się na taką imprezę. Tak jak Ruth, która zapewne była już w środku, bo pojechała wcześniej z Nyssą i Lawrence'em, żeby pomóc w przygotowaniach.
CZYTASZ
W poszukiwaniu korzeni
FantasyJennifer Lindsay przyjeżdża do Chicago i zamieszkuje u rodziny swojego najlepszego przyjaciela, Lysandra, którego nie widziała od dziesięciu lat, kiedy to rozstali się nagle w Japonii. Dziewczyna ma tylko jeden cel: zrobić swoją własną, małą armię...