32. IMPREZA URODZINOWA CZAS START (PRZESZŁOŚĆ)

2.5K 185 27
                                    

Nie zapomnijcie zostawić po sobie krótkiego komentarza oraz głosu.
Miłego czytania, koniczynki!

~❤︎~

Jai

Przystanąłem przed oknem, które rozciągało się od sufitu do podłogi. Widok zza szyby zapierał dech w piersiach. Niby zwykłe miasto nocą, ale coś w krajobrazie sprawiało, że lodowate dreszcze przebiegały po kręgosłupie. Lęk i adrenalina w jednym, a miało to związek z wysokością, bo sięgaliśmy chmur.

Wystarczyłoby, aby ktoś, ktokolwiek – stary lub młody – wybrał się na balkon, który rozmiarem dorównywał ekskluzywnemu tarasowi, i wykonał niewłaściwy ruch. Zwiastowałby on rychłą śmierć, kiedy ciało w końcu uderzyłoby o beton.

Przerażająca perspektywa, a wypadki chodziły po ludziach.

Wydmuchałem szary dym spomiędzy warg, trzymając telefon przy uchu i słuchałem głosu mówiącej dziewczyny. Nie mogłem nic poradzić na uśmiech, który tak zwinnie wkradał mi się na usta. Serce odbijało się w radosnych rytmach, wiedząc, że zostało oddane najwłaściwszej osobie.

– Laleczko, proszę cię, uspokój się, dobrze? Tak, jestem na miejscu i na ciebie czekam. Niczym się nie stresuj, bo nie masz czym. Są tutaj tylko nadęci przyjaciele Mei. Bez szału. – Zerknąłem przez ramię na przestrzeń penthouse'u, po której kręcili się pierwsi zaproszeni goście. – Liz na pewno będzie, więc dotrzyma ci towarzystwa, gdy mi się nie uda, w porządku?

– Nie wiem – odezwała się, a panika w jej tonie była wyraźnie słyszalna. Martwiło mnie to, bo Clo niepotrzebnie się niepokoiła. To była także jej impreza urodzinowa, nie tylko Mei, dlatego powinna czuć się pewna siebie. – Jai, a co jeśli nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać prócz Lizzy? Mój przyjaciel powiedział, że może mu się uda wpaść, a może nie. Jestem w kropce, bo nikogo tutaj nie znam. Boże, to był kiepski pomysł. Nie chcę już. Mogę się wypisać? Powiedz, że mogę.

– Jesteś kłębkiem nerwów, laleczko, weź głęboki oddech i spokojny wydech ustami – poleciłem, a ona to zrobiła. Usłyszałem po drugiej stronie połączenia te jej głębokie oddechy. – I co, pomogło trochę?

Liczyłem na odpowiedź twierdzącą.

– Ani trochę – zaprzeczyła. – Chyba będę rzygać.

Szlag.

– Hej, słuchaj mnie, będą tutaj Liz i Cody. Poznałaś ich i oni się tobą zaopiekują, a jak nie oni, to zapoznam cię z Nico i Alex. Ona najczęściej robi za matkę zespołu, więc ma jakieś popaprane instynkty. Jeżeli ją poproszę, by była przy tobie, ona będzie i nie odstąpi cię na krok. – W to ani śmiałem wątpić. Bell była najbardziej zaufanym człowiekiem i nieraz na niej polegałem w sprawach bez wyjścia. Nigdy mnie nie zawiodła.

– Czuję się debilnie, że wszyscy twoi bliscy będą zmuszeni się mną zajmować, jakbym była małym dzieckiem – marudziła, a ja zaciągnąłem się papierosem. – Ani trochę mi się to nie podoba.

Clo rzeczywiście lubiła dramatyzować z błahych powodów. Nie przypomniałbym jej o tym teraz, ponieważ obawiałem się, że mogłoby to ją niepotrzebnie urazić. Lepiej było trzymać się bezpiecznych granic, akceptować wszystko, bo nieprzemyślany komentarz mógłby zwiastować niepotrzebny gniew.

Jaką tu strategię obrać, by ukoić nerwy błogosławieństwa?

Miałem pustkę w głowie i to było nie do zniesienia. Przydatnym darem od niebios byłaby naturalna umiejętność w pocieszaniu innych oraz w podbudowywaniu ich pewności siebie. Bozia nie obdarzyła mnie jednak takimi talentami, przez co wylądowałem na lodzie.

Blessing Soul [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz