34. ZAUFAJ MI, BŁAGAM CIĘ (PRZESZŁOŚĆ)

2.6K 174 19
                                    

Nie zapomnijcie zostawić po sobie krótkiego komentarza oraz głosu.

Miłego czytania, koniczynki!

~❤︎~

Jai

Nie postrzegałem Sehuna jako ojca na medal ani dla Mei, ani dla Clo.

Owszem, nie pozostawałem ślepy na jego starania względem pierworodnej córki. Widziałem, jak usilnie próbował zastąpić jej matkę, gdyż to z jego winy kobieta się z nim rozwiodła i aktualnie żyła na innym kontynencie. Tyle że jemu z licznych prób bycia rodzicem na medal wyszło rozpieszczone do szpiku kości dziecko z humorkami.

Druga córka mu się udała. Miała w głowie zakorzenione wartości życiowe, których inni potrafili uczyć się nieraz całe życie. Clo wyrosła na taką dzięki temu, że była od Sehuna oddzielona już od wieku nastoletniego, ucząc się samodzielności. Prawdopodobnie miało to na nią lepszy wpływ niż mieszkanie pod jednym dachem z przewrażliwionym ojcem. 

Nie byłem zaskoczony, gdy po niedawno wykonanym telefonie Sehun wpadł do pokoju z zadyszką tak wielką, że przez myśl przeszło mi, że mój przyszły teść padnie na pysk tak, jak stał i nie podniesie się do popołudnia następnego dnia. Może nawet wieczora. Tak się jednak nie stało, a staruszek trzymał formę nawet po wypiciu. A szkoda.

– Szukałem cię od kilkunastu minut. Czemu się tu zaszyłeś? Mei cię ciągle szuka, wyszła nawet na zewnątrz – powiedział na wstępie, a potem zakołysał się na piętach raz, drugi i trzeci. – Zresztą to nie jest w tym momencie najważniejsze. Clo. Skupmy się na Clo.

Z trudem pohamowałem drwiący chichot. To, co powiedział Sehun, było zaskakujące. Mianowicie, od razu założył, że będzie odchodziła mnie jego młodsza córka, z którą, według jego wiedzy, nic mnie głębszego nie łączyło, i jej urodzinowy tort. Rozmowa telefoniczna i moje przypomnienie to jedno, a rzeczywiste postępy w tej sprawie to drugie.

Czyżby coś podejrzewał?

Wcześniej ułożyłem sobie w głowie jasny plan: zaraz po dopaleniu fajki idę na miasto, znajduję otwartą cukiernię, kupuję tort i przynoszę go przed dziewczynę, która pobłogosławiła mnie swoim zing. Nauczyła mnie, co to tak naprawdę oznaczało i co się z tym wiązało.

– Skąd ta pewność, że obchodzi mnie Clo? – zapytałem, gasząc papierosa w ziemi, w której posadzona była monstera. Końcówkę wyrzuciłem do doniczki, a następnie wytarłem dłonie o przód spodni, tak jakby miało to zniwelować szpetny zapach z palców. – Nie uważasz, że powinienem się zajmować twoją starszą córką? Mei Park, pamiętasz, że to moja dziewczyna? Szuka mnie. Sam tak powiedziałeś. Dwukrotnie.

Sehun zdawał się analizować moje słowa w swoim umyśle przyćmionym przez spożyty alkohol. Ile wypił? Widziałem go na początku przyjęcia, jak robił przechadzki do baru, a po opróżnieniu kolejnej i kolejnej uzupełnionej do całości szklanki sięgał po następną.

– Więc czemu jesteś tutaj, a nie przy swojej dziewczynie? – A jednak potrafił spójnie udzielić odpowiedzi, a raczej spójnie skleić pytanie. – Mimo wszystko nie trzymam cię tutaj. Droga – czknęło mu się – wolna, Saunders.

Przez jakiś czas przyglądałem się Sehunowi spod zmrużonych powiek. Mężczyzna miał w spojrzeniu coś, co podpowiadało mi, iż mnie prowokował. Jakby nakłaniając mnie, szeptał: Przyznaj się, Saunders, że coś łączy cię z moim drugim dzieckiem.

– Ty coś wiesz. – Nie było to pytanie, a stwierdzenie faktów.

Jeśli chciałem coś z niego wyciągnąć, to w tym momencie, gdy był podpity, a może nawet upity. Mniejsza o szczegóły jego stanu. Po prostu pod wpływem procentów, dzięki którym mógł mu się rozplątać język. Mężczyzna miał zwyczaj trzymania spraw w sekrecie, żeby jego córkom żyło się lżej. Byłem tego świadom, ponieważ nieraz przyłapałem go na jawnym kłamstwie. Sehun mydlił oczy Mei, kryjąc niektóre z moich chujowych zachowań.

Blessing Soul [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz