Perspektywa Lloyda:
Leżałem w łóżku jakiś czas, i nie mogłem zasnąć. Długi czas wpatrywałem się w Harumi, dobrze że była odwrócona do mnie plecami. Wydawało mi się, że nadal coś do niej czuje, ale nie tak jak wcześniej, albo, nie wiem. Ale wiem, że napewno ją lubie. Wkońcu udało mi się zasnąć
Obudziłem się pierwszy, Harumi jeszcze spała. Zobaczyłem że jest dziewiąta, czyli zaraz trzeba wstać. Poskładałem pościel, i po cichu wychodziłem z pokoju, kątem oka zerknąłem na Harumi, spała. Gdy wyszedłem z pokoju, poszedłem przez korytarz do salonu, przy okazji poprawiłem sobie włosy. W salonie był tylko Jay i Zane.
-Gdzie reszta?
Zapytałem, a Zane od razu odpowiedział
-Poszli do więzienia kryptarium aby pomóc z więźniami bo podobno planowali ucieczkę.
Kiwnąłem głową, a Jay cały czas grał w swoją gre.
-A gdzie mistrz Wu? Nie widziałem go od wczoraj.
Jay odpowiedział przelotnie
-a czyta tam jakieś zwoje czy coś nie wiem.
Ale Zane dokończył
-Czyta zwoje, ale też wydaje się być troche poddenerwowany czymś.
Spojrzałem na niego zdziwiony, czym mógł być zdenerwowany? Przecież pokonaliśmy mrocznego władce?
-Ja go lepiej poszukam.
Powiedziałem i poszedłem do biblioteki ze zwojami.
Był tam mistrz Wu.
-Mistrzu Wu?
-Tak? Słucham cię Lloyd?
-Zane mówił że wydajesz się być czymś poddenerwowany.
-Lloyd, powiem ci coś czego nie mówiłem reszcie. Chodzi o Garmadona, to twój ojciec, więc powinieneś wiedzieć.
Spojrzałem na niego zdziwiony.
-Pewnie zauwarzyłeś chłopcze, że twojego ojca nie ma od kilku dni?
Spojrzałem na misrza a potem na ziemie, faktycznie, nie widziałem długo Garmadona.
-Tak, gdzie on jest?
-Słuchaj Lloyd, Garmadon powiedział mi, że nie zasługuje na bycie ojcem oraz mężem. Chciał wyruszyć na długą podróż w której przemyśli sobie wszystko. Mówił też, żebym powiedział to tobie kilka dni po tym, jak wyruszył.
Zakryłem dłońmi usta, nie wierzyłem w to co usłyszałem.
-Ale jak to, dopiero co go odnaleźliśmy, a teraz znowu od na jakąś podróż pojechał.
Nie byłem zły, ale bardziej smutny.
-A i Lloyd, jeszcze jedno, nie jestem zaniepokorony tylko tym.
Swojrzałem na niego.
-Niepokoi mnie fakt że Harumi jest z nami pod jednym dachem, wiem że mogła się zmienić, ale uważaj Lloyd.
Popatrzyłem się w ziemie, teraz już byłem pewny że tylko ja się ciesze że została z nami a nie na ulicy.
-Jesteś dobrą osobą Lloyd, nie porzuciłbyś na ulicy nawet najgorszego wroga, ale wiedz, że wielkie serce, to też odpowiedzialność, trzeba wiedzieć komu zaufać, a kto nie jest zbyt dobrą osobą, ale myśle, że jesteś godny zaufania, i wiesz kto jest odpowiednią osobą, dlatego Harumi może zostać w klasztorze.
-Dziękuje mistrzu
Poszedłem do mojego pokoju, by obudzić Harumi na śniadanie. Gdy wszedłem do pokoju, Harumi już nie spała, siedziała i układała sobie włosy.
-O hej Lloyd.
-Hej Harumi, za pięć minut przyjdź do kuchni na śniadanie, dobrze?
-OkejPerspektywa Harumi
Miałam problem z ułożeniem włosów w kucyk, ale jakoś się udało. Lloyd był cały czas w pokoju i czegoś szukał.
-Czego szukasz? Jakby co to pomoge.
-Nie, dzięki, szukam katany, nie wiem gdzie dałem.
-Ty masz tutaj katane?
Zapytałam a on spojrzał na mnie, i szybko zrozumiał że powiedział to tak luźno jakby szukał gumki do mazania.
-Kurde, dziwnie to zabrzmiało, ale tak, mam katane w pokoju. Reszta ninja nie może trzymać broni w swoim pokoju, ale mistrz Wu mi pozwolił. Trzymam ją na wszelki wypadek abym mógł szybko się uzbroić.
-A okej.
Powiedziałam po czym zaczełam ścielić łóżko.
-Oo tu jest, znalazłem.
- To super!
Uśmiechnełam się do chłopaka, a on odwzajemnił uśmiech
-Dobra, chodźmy już na śniadanie.
Dodał, i poszedł w strone drzwi. Ruszyłam za nim. Zaczełam się stresować. Gdy dotarliśmy do kuchni, wszystkie spojrzenia powędrowały w moją strone. Zignorowałam to i usiadłam na miejsce które wskazał mi Lloyd. Było ono obok niego. Po mojej lewej za to siedziała Nya, cieszyłam się że nie musiałam siedzieć i jeść obok któregoś z chłopaków. Gdy zaczeliśmy jeść, atmosfera się rozluźniła. Jay i Kai z czegoś się śmiali, Zane przynosił posiłki, a Cole po prostu jadł. Lloyd opowiadał o czymś, a ja jadłam w milczeniu.
-A dlaczego nasza droga Harumi się nie odzywa wogóle?
Odezwał się głos Cole'a. Ja nie zaeragowałam na to.
-bo to cisza.
Zabrzmiał głos Jay'a który rozbawił wszystkich oprócz mnie i chyba Lloyda, ale nie jestem pewna bo na niego nie patrzyłam. Ninja jeszcze troche żartowali. Gdy skończyliśmy jeść, każdy poszedł do swojego pokoju. Ja szłam do pokoju Lloyda. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek, była 11.00, jeszcze cały dzień przedemną a ja nie wiedziałam co mam robić dzisiaj. Gdy do pokoju wszedł Lloyd, spojrzałam się na niego.
On podszedł do mnie i usiadł obok.
-Harumi, chciałbym cię o coś zapytać
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Tak?
-Czy chciałabyś iść gdzieś dzisiaj ze mną do miasta?
Spojrzałam na niego zdziwiona, oczywiście że chciałam
-Jasne
-no to świetnie, o 12.30 bądź gotowa, i nie szykuj się za bardzo, nie chce abyśmy się rzucali w oczy ludziom
-Okej, rozumiem.
-To super, ide teraz na trening, o 12.30 tu przyjde.
-Dobrze, papa
-pa, Harumi
Lloyd wyszedł z pokoju a ja nie mogłam uwierzyć że ide gdzieś z Lloydem do miasta, bardzo się cieszyłam. Miałam mało ciuchów, ale Lloyd powiedział aby się nie stroić, więc tak naprawde mogłam ubrać się w cokolwiek. Miałam taką czarną bluzkę z długimi rękawami i z otworami na kciuki, oraz szarą bluze zapinaną z kapturem. Spodnie miałam szare, a po boku miały zielone paski od góry na dół. Gdy ubrałam się, zajełam się włosami. Jakoś je rozczesałam, i związałam w koka z tyłu. Byłam już gotowa. Siedziałam na łóżku, czekając na Lloyda. Była 12.28, czyli zaraz mógł przyjść. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, to był Lloyd. Wpuściłam go do środka. Lloyd też nie był wystrojony, miał na sobie ciemno-zieloną bluzę, i czarne spodnie.
-Wow, chyba wspominałem aby się nie stroić?
Spojrzałam na niego zaskoczona
-Przeciesz nie stroiłam się. Mam mało ciuchów więc nie miałam dużego wyboru.
Powiedziałam
-No to chyba we wszystkim ci ładnie.
Powiedział to i się do mnie uśmiechnął. Poszłam z nim do wyjścia. Lloyd stworzył swojego smoka i pomógł mi na niego wejść.
-Mieliśmy nie zwracać na siebie uwagi, a jedziemy do miasta na smoku.
-Niestety na razie nie mamy czym innym.
Gdy lecieliśmy, widok z góry był piękny. Wiatr wiał mocny, gdy dolecieliy do miasta, wylądowaliśmy na ziemie. Lloyd pomógł mi zejść, i smok znikną. Szłam uliczką z nim, gadaliśmy o różnych rzeczach. Nagle zauważyłam że Lloyd zaczął spowalniać. Też to zrobiłam i zobaczyłam przed nami kilku typów, który raczej miło nastawieni nie byli.
-Oo a kto tu jest, zielony ninja i jego dziewczyna.
Powiedział jeden z tych typów. Widziałam kątem oka że Lloyd trzymał już w ręku katane, skąd on ją miał teraz? Jeden z tych typów zaatakował Lloyda, a drugi mnie, umiałam walczył bo ćwiczyłam latami. Kopnełam go z całej siły w brzuch, lekko pisną. Nagle się wystraszyłam bo te typy wyciągnęły noże. Nie miałam szans gołymi rękoma, więc postanowiłam wyjąć swój sztylet. Mialam go zawsze ze sobą, ale go nie pokazywałam. Gdy dwóch mnie zaatakowało, miałam się czym bronić. Odpychałam ich ataki z łatwością, bo nie byłam zmęczona, ale Lloyd chyba nie miał tyle siły a te typy najbardziej jego atakowali. Widziałam że Lloyd oberwał, więc przestałam walczyć i rzuciłam się w strone Lloyda. Zaczełam odpychać wszystkich naokoło nas. Sama powoli traciłam siły. Gdy szykowaliśmy się do ucieczki, jeden typ rzucił się na Lloyda i mocno skaleczył go w ręke. Lloyd upuścił katene, a ja szybko ją podniosłam i każdego odciągałam od nas. Lloyd trzymał się za ręke ale widziałam krew spływającą po niej. Złapałam go za drugą i najszybciej jak się dało uciekliśmy. Ukryliśmy się w jakiejś bocznej alejce. Lloyd podwinął rękaw bluzy, miał tam dużą rane.
-O kurde, trzeba iść do apteki po bandaż.
-To chodźmy.
Gdy Lloyd wstał, syknął z bólu.
-Ty lepiej tu zostań a ja ide do apteki.
-Sama nie idź, niebezpiecznie tu jest.
-Ja se poradze. Mam twoją katane i sztylet, ale jakby co to ci sztylet zostawie.
Rzucilam mu sztylet pod nogi i szybko pobiegłam do najbliższej apteki. Kupiłam bandaże i chusteczki. Wróciłam po pięciu minutach.
Lloyd siedział tam gdzie wczesniej, podeszłam do niego i zaczełam opatrywać jego ręke, która była rozcięta. Najpierw wytarłam ręke z krwi, a potem owinełam rane bandażem.
-Dziękuje Harumi, skąd ty wogóle miałaś ten sztylet?
-Nie ruszam się nigdzie bez niego.
-Walczysz też nieźle
Lloyd spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Zrobiłam to samo
-Lata ćwiczeń, w pałacu nie mialam czasu na to, ale jakoś udawało się.
Odpowiedziałam i gdy skończyłam owijać bandaż, szybkim rucham przeciełam go sztyletem i zawiązałam.
-Wow, skąd znasz się na pierwszej pomocy?
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Takie rzeczy są w szkole głupku, to podstawowa wiedza.
Zachichotałam
-Ja chodziłem do szkoły mało, a jak chodziłem to była to szczoła dla niegrzecznych chłopców, mama mnie do niej zapisała. Tam nie uczyliśmy się żadnych dobrych rzeczy typu pomoc, więc nie umiałbym nawet bandaża zawiązać.
Spojrzałam na niego zaskoczona, nie wiedziałam że on prawie wogóle do szkoły nie chodził.
-ou to szkoda, czemu mama cię zapisała do takiej szkoły?
-Nie dokońca wiem, ale chyba chciała aby przepowiednia o zielonym ninja się nie spełniła, nie chciala abym walczył z ojcem.
-rozumiem, ja już skończyłam, wstań lepiej z tej ziemi po zimno tutaj.
Pomogłam Lloydowi wstać i poszliśmy do stolicy miasta.
CZYTASZ
Lloyd i...harumi?
Romansajakby co to ta opowieść jest całkowicie wymyślona i nie ma nic wspólnego z wydarzeniami z ninjago. Rzeczy z tej opowieści dzieją się po 16 sezonie