Rozdział 2

68 4 19
                                    

Multi
11.01.2013r
Godzina: 6:50

Smacznie sobie śniłem, aż w końcu zabrzmiał ten wkurzający budzik z mojego telefonu. Miałem go na półce nocnej koło łóżka. Nie chciało mi się nawet podnieść aby go wyłączyć. Mimo wszystko byłem do tego zmuszony, bo ten dźwięk mnie irytował. Wcisnąłem przycisk "wyłącz" i usiadłem na brzegu łóżka, rozciągając się i ziewając jak jakiś stary pierdziel.

"Jezu... jak mi się nie chce. Wolałbym sobie pospać do 11:00, a nawet do 12:00..."

Wstałem i ruszyłem do łazienki ogarnąć potrzeby, a potem do kuchni zagrzać sobie mleko do płatek. Wszamałem je i poszedłem ubrać się do mojego pokoju. Wybrałem tak trochę byle co. Jakąś bluzę, spodnie i inne pierdoły. Na dworze nadal było jeszcze dosyć chłodno. Spojrzałem na zegarek była 7:15.

"Nie najgorzej... mam jeszcze chwilę. Może na chwilę się położę."

Ta decyzja to był błąd. Mimo, że leżałem bez przykrycia, to spałem kamiennym snem. Mama wołała, że mam wstawać, bo się nie wyrobię, a ona sama już poszła do pracy. Wtedy na chwilę się przebudziłem, ale po sekundzie znów zasnąłem.

Otworzyłem oczy i coś mi się nie zgadzało. Szybko wziąłem telefon do ręki. Otworzyłem szeroko oczy.
- COOOO?! JAK TO SIĘ STAŁO?! MAMA MNIE ZABIJE!
Była godzina 10:34. Zaspałem na tak długo. Jak najszybciej potrafiłem, wziąłem plecak do przedpokoju, ubrałem kurtkę i buty. Założyłem plecak na plecy i wyparowałem z domu, ale jeszcze zakluczyłem drzwi.

Byłem na miejscu w 7 minut, bo biegłem jak poparzony. Nawet moje zmęczenie miałem gdzieś. Moja mama potrafiła być diabłem wcielonym kiedy robiłem coś złego związanego ze szkołą. I tak wiedziałem, że będę miał przesrane, bo e-dziennik niestety pokazywał wszystko. Nawet nieobecności.

Wbiegłem do środka szkoły i ruszyłem w stronę sali, w której miałem mieć język polski. Na szczęście do tej lekcji miałem jeszcze kilka minut, więc trochę zatuszowałem fakt, że się spóźniłem. Stałem sobie przy oknie. Trochę z dala od mojej klasy. Mój ulubiony kolega mnie zobaczył i podszedł do mnie.
- Cześć, ziom. Czemu aż tak się spóźniłeś?
- Siema, a szkoda gadać. Po prostu zaspałem.
Zaśmiał się.
- Ty tak na serio?
- Niestety, ale tak. Mama mnie zabije.
- Przewalone masz. Nie chciałbym być na twoim miejscu.
Wzdychnąłem. Martwiłem się faktem, że niedługo dostanę opieprz. Poklepał mnie po plecach.
- Będzie dobrze. Nie martw się. Każdemu może się zdarzyć, ale tobie najczęściej.
Parsknął, a ja szturchnąłem go ręką.
- No weź!

Dzwonek szkolny wydał dźwięk. Odrazu się uspokoiliśmy. Podeszliśmy pod sale gdzie czekała już cała klasa.
Nie przepadałem za tą lekcją. Nienawidziłem czytać lektur, a tym bardziej jakichś dziwnych wierszów. Nigdy ich nie rozumiałem.

reZi
Ten sam dzień
Godzina: 11:09

Byłem w trakcie lekcji wf-u. Graliśmy w siatkówkę. Oczywiście za moimi plecami słyszałem doping w moją stronę. Odwróciłem się na chwilę. Były to jakieś randomowe dziewczyny, które siedziały na trybunach, a kiedy tylko się odwróciłem to zaczęły piszczeć.

"Co jest z nimi nie tak? Dlaczego tylko mnie zawsze dopingują? To jest takie dziwne, nie przepadam za tym, ale muszę to przeżyć."

Z kolei moi koledzy zawsze mi zazdrościli takiego dopingu, a ja chciałbym mieć po prostu spokój. Wiedziałem, że większości chodziło tylko o mój wygląd. Podobałem się dziewczynom. Martyna dawno to zauważyła, ale mimo tego dawała radę ze mną być. Podziwiałem ją za to.
Ja na przykład nie chciałbym aby każdy chłopak gapił się na moją dziewczynę. Nawet nie wiem czy bym coś takiego wytrzymał.

Dlaczego właśnie ty? || reZi x MultiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz