Rozdział 6

65 3 54
                                    

Multi
07.06.2013r
Godzina: 13:11

Od tamtej dziwnej sytuacji z tapetą minęło kilka miesięcy. Nadszedł czerwiec. Wakacje były już na wyciągnięcie ręki. Na dworze było w końcu ciepło, więc nie trzeba było się grubo ubierać. Przez te wszystkie miesiące, co jakiś czas spotykałem się z Remkiem. Jakimś cudem ani razu nie udało mi się wbić do jego domu. Nigdy nie dostałem zaproszenia albo coś. Zdarzyło nam się też nagrać kilka odcinków na mój kanał i jego. Nagrywaliśmy jakieś dziwne vlogi. Czasami też jakieś gry. Według mnie to wszystko wychodziło super. Było też widać, że ludziom się podoba, bo było coraz więcej like i subów, a nawet komentarzy.

Miałem W-f. Graliśmy w piłkę nożną na boisku na zewnątrz. Oczywiście mnie dali na bramkę, bo często tak się guzdrałem biegnąc z piłką, że przeciwnicy na luzie mi ją zabierali. Jakimś cudem przez tyle miesięcy nadal miałem w głowie ten moment jak Remek zobaczył moją tapetę. W głębi duszy nadal się tym przejmowałem, ale starałem się myśleć o czymś innym. Przypominałem sobie nasze najlepsze chwile z tych kilku miesięcy.

Byłem zagapiony, aż ktoś krzyknął.
- Michał, piłka!
Ocknąłem się. Piłka leciała prosto na mnie. Przełknąłem ślinę, bo leciała z ogromną prędkością.

"Cholera, nie dam rady."

Chciałem ją złapać, ale walnęła prosto w moją głowę. Wywaliłem się na tyłek. Odbiła się i poturlała do ludzi z mojej drużyny. Oczywiście słyszałem śmiechy i jakieś zbędne komentarze. Pomasowałem sobie głowę.

"Dlaczego ja zawsze muszę być takim debilem?"

Po chwili usłyszałem głos trenera. Podszedł do mnie i zapytał.
- Michał, wszystko dobrze? Dostałeś dosyć mocno.
Odrazu wstałem i odpowiedziałem z udawanym uśmiechem.
- Wszystko dobrze nic mi nie jest.
- Napewno?
- Tak.
- Okej, uważaj trochę bardziej, nie zamyślaj się.
- Tak jest!
Odszedł na swoje miejsce, a ja próbowałem z całych sił skupić się na meczu. Moje myśli ciągle odchodziły w stronę Remka przez co nawet moje oceny w szkole się pogorszyły. Nie potrafiłem dobrze się skupić na lekcjach i to był ten problem.

Poklepałem się po głowie.

"Jezu, ale mnie boli ta łepetyna. No cóż, to moja kara za to, że się nie skupiam."

reZi
Ten sam dzień
Godzina: 14:08

Minęło tyle miesięcy, a i tak często wracały mi myśli z tamtego dnia. Z tą tapetą. To było dla mnie tak bardzo dziwne. Mimo tego zachowywałem się przy nim naturalnie, nie chciałem go martwić. Chodź miałem w głowie, że zapewne jego też to męczyło, ale to ukrywał. Mimo tego wszystkiego nadal czułem się przy nim swobodnie. To było najważniejsze.

Kończyłem właśnie lekcję angielskiego. Babka gadała jakie zadania mamy zrobić w domu i kiedy będzie sprawdzian.

"Boże jak ja nienawidzę sprawdzianów..."

Zapisałem w zeszycie datę sprawdzianu oraz strony podręcznika i numery zadań jakie mieliśmy zrobić. Oczywiście było ich od groma. Ta baba wręcz uwielbiała robić nam piekło, bo trzy strony zadań na następny tydzień to nawet dla mnie za dużo.

Zadzwonił dzwonek. Wstałem i spakowałem się do plecaka. Założyłem go na plecy i ruszyłem na korytarz. Miałem mieć ostatnią lekcję, a mianowicie moją znienawidzoną czyli historię.

Czekając na dzwonek, stanąłem przy oknie i gapiłem się na niebo. Było prawie bezchmurne. Podszedł do mnie kolega. Objął moją szyję jedną ręką. Trochę się przestraszyłem, bo się tego nie spodziewałem.
- Co tam, Remi? Co ty taki zamyślony ostatnio? Martyna coś ci wyznała?
Odsunąłem się od niego na bezpieczną odległość.
- Skąd ten wniosek? Wcale nie. Ostatnio średnio nam się układa.
- Ahaaa, więc to dlatego jesteś taki nijaki zamiast cieszyć się, że niedługo wakacje.
Kiwnąłem głową. Tak naprawdę wcale o nią nie chodziło, bardziej o Michała. Związek z Martyną wisiał na włosku. Jeden zły ruch i już po nim. Nie wiedziałem dlaczego nie chce po prostu ze mną zerwać. Ja nie miałem do tego odwagi, nie przepadałem za ranieniem dziewczyn.

Dlaczego właśnie ty? || reZi x MultiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz