- Mnie do śmiechu nie było!×××××××××××××××××××××××××
- Ale na szczęście Ushio zdążył na czas - kontynuowałam.
Po godzinie rozmowy w końcu wszystko się wyjaśniło. Po śniadaniu poszłam drochę popolować. Mam smaka na dziewczęcą małą duszę. Na ogół, to nie lubię tak po prostu na ulicy. Mam taką zasadę "Tylko te prawie martwe", a co się z tym wiąże? Szpital~. Zazwyczaj na tym najwyższym piętrze są prawie martwe, a na dole z mało poważnymi ranami. Zmieniłam się w kosiarza i poleciałam na dach, to co tam zobaczyłam przebiło moje wszelkie oczekiwania. Rin walczyła przeciwko Ushio..., ale Rin jakoś inaczej wygląda ma białe włosy i jaskrawo niebieskie oczy [media], a Ushio... wygląda tak samo. No poza małym wyjątkiem ma czarne skrzydła.
- Ehem... nie przeszkadzam wam? -spytałam zdziwiona tą sytuacją.
- No, nie za bardzo - stwierdził Ushio.
- To może powiesz jej dlaczego walczymy? - uśmiechnęła się szyderczo Rin.
~Pesperktywa Ushia~
*Pół godziny wcześniej*
Wybrałem się na polowanie z wiadomego powodu. Coś mnie jednak skierowało, by iść do szpitala, bezsens przecież najleprze dusze są na ulicy. Gdy byłem już na miejscu zaczęła się burza, piękna bezlitosna burza. Po dłuższej chwili patrzenia na pioruny przyszła Rin, ale jakoś inaczej wyglądała [media... co? To już było? O kurwa =_=]. Nagle wyciągnęła katane i chciała mnie pociachać!
- Ej, co cię ugryzło?! Okres masz?!
- Nie, po prostu cię nie lubię! - miła ciepła dziewczyna zmieniła się w krwiożerczą maszynę do zabijania *-*... pewnie sobie żartuje.Powalczyliśmy trochę, ale się okazało, że jesteśmy równi sobie. Co jest irytujące, bo nikt nigdy nie był mi równy...
*Teraźniejszość*
- Więc, to się stało...
- Czy, to prawda Rin? - spytała Misao.
- Może... - odpowiedziała Rin.
Uzgodniliśmy, że Misao i ja wybierzemy się na polowanko, ale tylko w szpitalu J.J, a Rin idzie do domu... dobrze jej tak!
~Pesperktywa Misao~
Rany, z nimi, to same problemy!
- Mi jedna dusza wystarczy, a tobie? - spytałam zaznaczając, że zmieniam temat.
- Jakoś straciłem apetyt... - wyszliśmy ze szpitala i kierowaliśmy się już do parku. Usiedliśmy razem przy fontannie. - Mam coś dla ciebie...- dał mi czerwone pudełko, w którym był naszyjnik z wisiorkiem w kształcie kosy.
Podziękowałam mu i całe popołudnie spędziliśmy na zabawach i takich tam.
*wieczór*
Dopiero, co wróciliśmy do domu, a wszyscy zadawali nam pytania typu :gdzie byliście? To była randka? Zrobił ci coś? Co się między wami działo? itp... poszłam do swojego pokoju i spojrzałam na zdjęcie mojej mamy... minęła chwila i przypomniały mi się słowa, ostatnie słowa, które do mnie powiedziała.
- Nie martw się kochanie, zawsze będę przy tobie w tym, i w przyszłym życiu... - od razu się poryczałam Q.Q
Do pokoju weszła służąca.
- Co się panience stało? - podbiegla do mnie i uściąsnęła moje dłonie.
- Zna ją pani? - kiwneła głową na tak. Powiedziała, że to jej siostra, która umarła przy porodzie - To zabrzmi dziwnie, ale to moja mama.
- Wiem kochana. Wybacz, ale przyjdę jutro mam pracę.
- Dobrze, pa ciociu...
-------------------------------------------------
Okey to na tyle w tym rozdziale ☆i♡ to narazie moje wronki V.V