Rozdział 1.

57 2 0
                                    

Gdy Helia znów widziała świat dookoła, były zupełnie gdzie indziej. Bellatrix nadal mocno ją trzymała. Stały przed bramą, za którą były piękne ogrody i trochę mroczny dwór. Helii nie podobało się być tutaj, nie znała okolicy. Nagle brama się otworzyła.

-Chodź mała- Bellatrix pociągnęła ją. Przeszły ogrody i weszły do środka. Helia cała drżała. Porwali ją, po co?

Po chwili weszły do jakiegoś salonu, gdzie była kobieta o jasnych włosach. Ta kobieta przypominała trochę Draco, ale zdecydowanie on był bardziej podobny do ojca.

-Cyziu! Zobacz! Mam małą Black'ównę!- Bellatrix była zadowolona z siebie.

-Bello, dlaczego ją porwałaś? Ona jest bardzo przestraszona, a Syriusz będzie się martwić na pewno- stwierdziła jasnowłosa.

-Chcę się dowiedzieć paru rzeczy, a także, może nasz wydziedziczony kuzyn nam załatwi parę spraw, dla dobra swojej jedynej córeczki- uśmiechnęła się szeroko Bellatrix kładąc różdżkę przy skroni Helii- zajmę się tobą jutro robaczku, teraz już jest późno, nigdzie nam się nie spieszy- oznajmiła- do lochów- zachichotała.

Pociągnęła Helię schodami na dół i poprowadziła korytarzem. Na samym końcu były cele. Helia nawet nie chciała wiedzieć, po co w domu cele i kraty. Bellatrix ją wepchnęła do środka i zamknęła kratę na klucz.

-Patrz co mam- jakimś sposobem zabrała jej różdżkę i Helia jeszcze bardziej się wystraszyła- pa pa malutka. Widzimy się jutro, zobaczymy co mi powiesz- odeszła.

Helia nigdy w życiu nie była w takiej sytuacji, nawet gdy z Harry'm się bawili w aurorów. Policzyła tiptopami ile mniej więcej ma miejsca. Było go bardzo mało. Nie miała w tej celi nic, nawet łóżka lub koca. Po chwili przestała słyszeć kroki Bellatrix, lecz ktoś podszedł do niej. Był to mężczyzna.

-Nie kombinuj maleńka, bo ja pilnuję tam wejścia i nic dobrego cię nie spotka- oznajmił i odszedł na koniec korytarza.

Helia zrozumiała, że jeśli się zmieni w szczeniaka, może zostać zauważona. Usiadła pod ścianą i wyładowała emocje. Popłakała kuląc się na podłodze.

W lochach było zimno, a jej bluza nie dawała za wiele, bo była dosyć cienka. Nie zasnęła przez całą noc, bo się bała. Była wykończona, nigdy nie chciała tak bardzo do domu i w objęcia rodziców.

Nie było okien, więc Helia nie potrafiła stwierdzić, która jest godzina. Czas jakby stanął w miejscu.

-Dzień dobry, mały robaczku, pasuje to do ciebie. Jesteś chuda i mała- Bellatrix podeszła do kraty- wiesz, już jest 15⁰⁰? Mam parę pytań do ciebie i potraktuję cię bardzo ulgowo, jeśli mi odpowiesz- oznajmiła i otworzyła kratę. Wyprowadziła Helię na górę do tego salonu. Był całkowicie pusty.

Helia postanowiła się mu przyjrzeć. Miał kominek i długi stół z krzesłami. Pokój był szary, a na suficie ogromny żyrandol.

-Teraz mi trochę po opowiadasz. Zakon Feniksa się reaktywował?- podeszła bardzo blisko Helii. Black patrzyła chwilę w jej oczy.

-Nie wiem- wyszeptała Helia.

-Crucio!- Helia zgięła się w pół, a następnie padła na podłogę- kłamiesz. Powiedz prawdę. Albo może inne pytanie. Gdzie jest jego kwatera główna?

-Ale...czego?- Helia nie mogła porządnie nabrać powietrza.

-Crucio!- wszystkie mięśnie ją zabolały, krzyczała z bólu- oj mała, nie uczysz się na błędach. Podaj mi tylko trzy nazwiska z Zakonu Feniksa, co doszli, bo tamtych znam.

Córka Księżyca i Gwiazd VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz