14.

0 0 0
                                    

  Po powrocie z wakacji, będąc już w Warszawie, Dominik dostał wiadomość od swojej matki pani Krystyny Bos. Mama Dominika od przeprowadzki z Amsterdamu do Góry Kalwarii z nikim się nie związała. Jedynie kogo miała w domu to psa, trzyletniego yorka. York był ze schroniska i nazywał się Kerri. York był płci damskiej i rok temu miała wypadek z udziałem psa chart. Sąsiadka jego matki nie upilnowała tego psa i pies zaatakował Kerri. Przez to Kerri straciła ładne, szare futerko i jedno prawe oczko. Na szczęście Kerri szybko trafiła do weterynarza i ledwo przeżyła. Dominik odkąd związał się z Rhaenyrą, tylko raz wspomniał o swojej dziewczynie. Jego matka napisała mu, że jest szczęśliwa i, że kiedyś musi poznać ją. No i właśnie teraz była zainteresowana nową dziewczyną swojego jedynego syna. Dominik zapytał się najpierw swojej dziewczyny, czy na następny dzień może przyjechać do nich, na małe odwiedziny jego mamy pani Krysi. Rhaenyra będąc zajęta składaniem swoich dwóch sukien, zgodziła się na odwiedziny.
  - Nie mam nic przeciwko temu. - odpowiedziała Rhaenyra. - W sumie i tak chciałam poznać twoją mamę...
  Dominik Od razu odpisał swojej mamie, że może przyjechać do nich. Na następny dzień, po południu do ich mieszkania przyjechała jego mama razem z Kerri. Dominik wyszedł sam po swoją mamę, gdzie w tym czasie Rhaenyra szykowała obiad, który zrobił sam Dominik. Wyszedł z mieszkania pół godziny przed przyjazdem pociągu na stacje Warszawa Służewiec. Dominik oczywiście spotkał po drodze swoich widzów. Szybko zrobił z nimi zdjęcie i szybkim krokiem ruszył w stronę stacji. Nie czekał długo na pociąg Kolei Mazowieckich. Gdy przyjechał, jego mama wyszła z niego, z Kerii w specjalnej torbie do przewozu małych piesków. Podeszła do Dominika i przywitała sie, przytulając go. Kerri na widok Dominika była szczęśliwa i zadowolona z tego, że go widzi. Merdała szarym, puszystym ogonkiem i szczekała zadowolona. Dominik pogłaskał Kerri po główce i razem z mamą ruszył w stronę swojego mieszkania. Jego mama pani Krysia była niższa od Dominika i sięgała mu do ramion, podobnie jak jego dziewczyna Rhaenyra. Za dwa miesiące miała kończyć pięćdziesiąt jeden lat, ale nie wyglądała na tyle. Z tego co pamiętał od Rhaenyry Toto, że jej mama była młodsza od jego mamy.
  Po kilkunastu minutach przyszli do mieszkania. Rhaenyra była ubrana w czarną suknie z wyszytym na piersiach, smokiem z cyrkonii. Biało szare włosy, sięgające do ud, zostały upięte w dwa warkocze, które przełożyła na krzyż, a resztę rozpuściła. Dominik był ubrany w błękitną, bez żadnych wzorów koszule i zwykłe spodnie. Dwa dni wcześniej Dominik ściął parę centymetrów z małym ułożeniem grzywki. Jego dziewczyna musiała przyzwyczaić się do takiego wyglądu. Rhaenyra na widok pani Krysi, uśmiechnęła się i przywitała się z panią Krysi. Nie miała przeciwko temu, żeby Kerri została wypuszczona z torby. Kerri wyszła sama z transporterka i niechętnie podeszła do Rhaenyry. Rhaenyra kucnęła i pogłaskała ją po główce. Kerri powąchała rękę Rhaenyry i zamerdała ogonkiem z zadowoleniem. Mama Dominika, pani Krysia razem z Dominikiem uśmiechnęła się. Rhaenyra też uśmiechnęła się i wstała z podłogi.
  - Kerri ciebie polubiła… - powiedziała pani . - Kerri jest nieufna wobec obcych. Przez atak psa, Kerri zrobiła się nieufna do innych.
  - Dominik coś wspominał mi… - odpowiedziała Rhaenyra. - Że miała nieprzyjemne spotkanie z chartem.
  -  Na szczęście przeżyła i już jest w miarę dobrze. - odezwała się pani Krysia. - No dobrze… Podaj obiad, Dominik…
  Dominik przysunął mały stolik do kanapy i podał zupę pomidorową. Nalał do głębokich talerzy, które wcześniej naszykowała Rhaenyra. Pani Krysia usiadła obok Dominika, a Dominik po środku. Rhaenyra usiadła po prawej stronie od Dominika. Kerri usiadła na kolanach swojej pani. Rhaenyra dowiedziała się, że Kerri siedziała na kolanach, przy stole i lubiła jeść to co inni. Rhaenyra opowiedziała im, w czasie obiadu, jak jej smoki, kiedy były małe, gdy wykluły się i jadła cokolwiek, na stole zawsze Syrax lub jej brat Caraxes przylatywali i patrzyli co jadła. Jak na talerzu miała jakiekolwiek mięso, próbowali zjeść, zabierając z miski lub piszczały i w ten sposób prosiły o jedzenie. Przez to jadła obiady w prywatnej komnacie swojej matki. I dlatego Kerri nie przeszkadzała Rhaenyrze, siedzącej przy stole. Kerri podobnie zachowywała się jak mała Syrax lub mały Caraxes. Piszczała od czasu do czasu i prosiła, dając łapkę na lewą rękę swojej pani. Rhaenyra uśmiechnęła się na widok proszącej Kerri. Pani Krysia dała jej, na końcu zupę, żeby zjadła z głębokiego talerza.
  - Moje smoki też tak jak były małe. - odezwała się Rhaenyra. - Ale Kerri nie urośnie jak one…
  - No nie… A właściwie, co do smoków. - powiedziała pani Krysia. - Do jakich rozmiarów rosną twoje smoki?
  - Nie raz potrafią do dwudziestu metrów. - powiedziała Rhaenyra. - Ale najczęściej do osiemnastu metrów.
  - Pamiętam jak uczyłam się w szkole. - powiedziała pani Krysia. - Straszyli nas, że jak odrodzą się, to będą zjadać ludzi…
  - Słyszałam, że kiedyś straszyli ludzi, że smoki jedzą człowieka. - odpowiedziała Rhaenyra. - Jak chodziłam do szkoły, to na mnie dziwnie patrzyli…
    Rhaenyra opowiedziała im o tym jak traktowali ją w szkole. D pierwszej klasy poszła jak skończyła sześć lat, do Kielc. Na początku dzieci lubiły ją mimo, że była i nadal jest księżniczką. Przestały ją lubić w momencie, kiedy Rhaenyra wspomniała im, że jej przodkowie posiadali smoki i w domu ma trzy smocze jajka. Dzieci stopniowo przestawały z nią rozmawiać i po miesiącu nikt nie lubił Rhaenyry w klasie. Nauczycielka próbowała pogodzić klasę, ale niestety. Wszystkie dzieci odwróciły się i nie chciały bawić się i rozmawiać z nią. Rhaenyra na przerwach słyszała jak dzieci mówiły o niej, że pewnie specjalnie wyhoduje smoki i rozkaże im, żeby zjadła ich. Rhaenyra próbowała im wyjaśnić, ale nie dało rady. Dzieci wyzywały ją od najgorszych i odwróciły się od niej. Po kolejnym miesiącu jej ojciec Viserys zrobił małą awanturę na zebraniu i tego samego dnia wypisał ją ze szkoły. Za zgodą władz miasta, Rhaenyra miała indywidualne nauczanie. W ten sposób Rhaenyra skończyła trzy szkoły, ale na studia nie poszła. Nie ciągnie mnie tam. Dominik słuchał historię w milczeniu i przypomniał sobie jak jego traktowali w różnych szkołach.
  - To jest straszne, że dzieci wybierają kogo chcą lubić. - odezwał się Dominik. - Wolą, niestety wygarnąć czyjeś wady…
  - A to prawda… Tak jest… - odezwała się pani Krysia. - Dominik tylko na początku był wyśmiewany.
  - Dominik mi wspominał. - odezwała się Rhaenyra. - Dokuczać komuś, że nie umie literki “r”. To jest głupota…
  - Nie tylko z tego śmiali się ze mnie. - powiedział Dominik, biorąc naczynia. - Taka banda pseudo mafii chciała, abym z Holandii przemycił marihuanę.
  - A to też wspomniałeś o tym. - odpowiedziała Rhaenyra. - To też jest głupie… Ale nie mówmy o tym…
  - Masz racje, Rhaenyra. - odezwała się pani Krysia. - Powiedzcie mi jak się poznaliście.
  Rhaenyra spojrzała się na Dominika z lekkim przerażeniem. Rhaenyra właśnie przypominała sobie, że za dwa tygodnie miała odbyć się rozprawa. Rhaenyra westchnęła z małych nerw i zaczęła opowiadać od samego początku ich poznania się. Dominik w tym czasie wsadził do malego zlewu i zaczął zmywać naczynia. To właśnie od początku związku nauczył się zmywać. Słuchał opowiadanie Rhaenyry, zmywając naczynia. Z Rhaenyrą wcześniej uzgodnić, że może opowiedzieć jej o byłym partnerze, który zranił Rhaenyre i próbował zabić Dominika. Rhaenyra musiała jakoś zacząć tę historię, żeby nie przestraszyć jego mamę. Rhaenyra powiedziała co Dominikowi zrobił jej były partner jak przyszli po jej wszystkie rzeczy z jego domu. Dominik zapewnił swojej mamie, że ta rana, którą zrobił, uderzając go w twarz, okazała się niegroźna. Po tym historia zrobiła się weselsza. Pani Krysia uspokoiła się, że tak to wszystko się skończyło. Ale zainteresowała się tymi dziewczynami, które porwał.
  - Z tego co dowiedziałam się, to zostały odratowane. - odpowiedziała Rhaenyra. - Ten co je wywoził to… Został zjedzony… Przez smoka…
  - Ooo… To nie wiedziałam. - odpowiedziała pani Krysia. - A co się stało, że został zjedzony?
  - Tak jak wspominałam, że smoki nie zjedzą ludzi. - zaczęła Rhaenyra. - Ale… Gdy chodzi o obronę swoich właścicieli to… Potrafią nawet zjeść człowieka…
  - Kerri mnie kiedyś broniła, ale po ataku psa, już nie. - odpowiedziała pani Krysia. - Ale najważniejsze, że niedługo wszystko będzie dobrze.
  - Tu masz, mamo racje. Już parę razy to mówiłem Rhaenyrze. - odpowiedział Dominik, dając szklanki na stoliku. - Nie musi się już Rhaenyra martwic o przyszłość...
  - Mówię ci, kochana... - zwróciła się pani Krysia do Rhaenyry. - Przy moim synu, będzie ci dużo lepiej...
    Rhaenyra uśmiechnęła się z tego jak powiedziała mama Dominika do niej. Kochana. Fajne powiedzenie. Rhaenyra polubiła mamę Dominika, która okazała się sympatyczną osobą. Pani Krystyna była tak samo spokojna jak jej mama Księżna Aemma. Rhaenyra wspomniała o tym jaka jest jej mama, przez co polubiła mamę Dominika. Na początku pani Krysia uśmiechnęła się i podziękowała za te słowa. Dominik w tym czasie naszykował dla nich zimną herbatę, ze względu na duży upał jaki panował na dworze. Rhaenyra jak zwykle poprosiła Dominika o herbatę o smaku truskawkowym. Taki jaki lubiła pić. Dominik podał każdej z nich kupek z herbatą i usiadła na kanapie pomiędzy swoją mamą i swoją dziewczyną. Dominik zrobił dla siebie zimną kawę, nie słodząc i nie dolewając do kawy, mleka. Rhaenyra wiedziała, że Dominik ma małą nietolerancję laktozy. Posiadał mleko w lodówce ze względu na swoją dziewczynę Rhaenyrę. Rhaenyra określiła siebie, że jest wszystkożerna i na nic nie miała uczulenia.
  - A planujecie może przyjechać do Góry Kalwarii? - zapytała się po chwili pani Krysia. - O tej porze bardzo ładnie tam jest.
  - Z chęcią ciebie odwiedzimy w Górze Kalwarii. - powiedział Dominik. - Tylko, że… Rodzice Rhaenyry na za tydzień, zaprosili.
  - No to jedźcie… Ja was nie zmuszam do przyjazdu… - odpowiedziała na spokojnie pani Krysia. - Tak tylko zaproponowałam.
  Mama Dominika z Kerri przebywała u Dominika i Rhaenyry jeszcze przez godzinę. W tym czasie Rhaenyra jeszcze więcej opowiedziała o smokach i o swojej rodzinie. Rhaenyra powiedziała mamie Dominika, że powinna mieć oficjalnie tytuł Księżniczki Kielc, stamtąd skąd pochodziła. Ale przez rząd, który teraz rządził, odebrał im tytuł zostawiając jedynie spory majątek. Gdy o tym opowiadała, Dominik przypomniał sobie, że Rhaenyra w jednym filmiku i na swoim streamie, opowiadała o tym co teraz opowiadała jego mamie. Rhaenyra opowiedziała też jak rodzice pozwolili na jej przeprowadzkę do Warszawy. Na samym początku jej mama bala się, co zrobią jej mieszkańcy Warszawy i co by zrobił, gdy zobaczą smoki na niebie. Rhaenyra przekonała swoją mamę, że poradzi sobie i może teraz znajdzie dla siebie odpowiedniego męża. Teraz wiem, że znalazłam. Dominik. Pani Krystyna zapewniła ją, po raz kolejny, że Dominik jest odpowiednim kandydatem, gdy zakładała smyczke Kerri. Na te słowa Dominik, uśmiechnął się. Dominik zapewnił mamę, że o ślubie poinformuje, ale to dopiero za jakiś czas. Wyszedł ze swoją mamą po chwili, odprowadzając ją. W tym czasie Rhaenyra poszła do salonu i zmyła do końca naczynia. Jak prawdziwa kobieta w kuchni. Rhaenyra zaśmiała się z tych myśli na głos. Do takich żartów była przyzwyczajona, mieszkajac już od miesiąca u Dominika.
  Co do streamu na jej kanale, Rhaenyra mogła streamować kiedy miała czas. Dogadała się z Dominikiem, że filmiki będzie nagrywać w jego studiu. Rhaenyra uzgodniła z nim, że jak jak będzie robił stream, to ona może w tym samym czasie w kuchni lub w salonie. Dominik pomógł jej rozłożyć sprzed w postaci jej laptopa i tego samego mikrofonu. Kamerki nie wyjmowała, używała tylko tej co miała w laptopie. No i właśnie dziś był taki dzień, w którym zamierzała zrobić mały stream, mimo, że Dominik miał robić daily stream. Z tego powodu Rhaenyra poszła do łazienki i wczesniej wzięła letnią, przewiewną nocną koszule. Odstawiła mokre kubki na suszarkę i poszła z szarą, nocną koszulą oraz z czarnym szlafrokiem do łazienki. Rhaenyra rozpuściła włosy i nalała do wanny letniej wody i weszła do niej. Czarną suknie wsadziła do pralki. Przez zrobieniem małego streama, Rhaenyra zamierzała zrobić dla siebie mały relaks. Wzięła z szafki nad umywalką małą butelkę z aromatem o zapachu wanilii i wlała do wody.
  - Misia... A gdzie ty jesteś? - usłyszała głos Dominika. - Misia... Pani Rhaenyra?
  - W łazience, myje się przed swoim streamem. - odpowiedziała Rhaenyra. - A coś się stało?
  - Nic się nie stało. - odpowiedział Dominik pod drzwiami. - Dziwnie się tak gada przed drzwiami...
  - To wejść... Nie krępuj się. - zaśmiała się Rhaenyra. - Dominik... Przecież widziałeś moje cycki...
  - No widziałem... Widziałem. - uśmiał się Dominik i wszedł do środka. - Ale ładnie pachnie... Wanilią i ładnie wyglądasz...
  - To chodź, Dizzy... - wyciągnęła rękę Rhaenyra. - Pobawimy się... Wiesz jak...

Dominik i Rhaenyra: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz