Suzuno
Przyszedł dzień powrotu do Japonii. Właśnie lecieliśmy samolotem. Niedługo mieliśmy lądować.
Niedługo mieliśmy siebie stracić.
Mieliśmy wrócić samochodem Tadashiego do Sun Garden, a on miał jechać z Afuro do ich mieszkania.
No, coś nie pykło...
Mieliśmy podchodzić do lądowania. Nagumo był dziwnie poddenerwowany, więc złapałem jego dłoń i splotłem nasze palce. Spojrzał na mnie z uśmiechem i pocałował mnie w czoło, a wtedy na moje usta również wpłynął uśmiech. Patrzyłem za oknem jak lądujemy. Lubię takie widoki. Zdecydowanie lubię.
Wylądowaliśmy.
Wysiedliśmy z samolotu i zupełnie nie spodziewałem się tego co miało zaraz nastąpić. Wszyscy się rozeszli, zostaliśmy tylko my, na samym końcu. Staliśmy już na ziemi. Upragniona ziemia!
Ale wszystko się musiało zjebać...
Dało się słyszeć huk. Huk wystrzału z pistoletu. Rozejrzałem się i zobaczyłem martwe stewardesy, pilotów i ogólnie pracowników lotniska. Zamurowało mnie. Przylgnąłem do boku Nagumo. Zacisnąłem powieki i usta. Bałem się. Cholernie się bałem. Ale otworzyłem oczy, bo usłyszałem ciężkie kroki.
— Nagumo Haruya... — powiedział szorstki głos. — Ach, jak my się dawno nie widzieliśmy.
— Nie widzieliśmy się nigdy... — odpowiedział Nagu.
— Racja, tylko ze sobą pisaliśmy. A Ty, jak posłuszna owieczka wykonywałeś wszystkie moje polecenia, robiłeś wszystko co Ci kazałem... — Mężczyzna zaczął obracać sygnet na palcu. — Wiesz po co tu jestem?
— Po co? — zapytał zestresowany Haruya.
— Żeby Cię stąd zabrać. W końcu Ci to obiecałem — mruknął facet i popatrzył prosto na mnie. — Proszę, proszę. Czyżby Suzuno Fuusuke? Przykro mi, ale musisz nam oddać swojego chłopaka.
— Nie — odpowiedziałem ostro i zasłoniłem Nagumo własnym ciałem.
Wtedy ludzie tego mężczyzny wycelowali pistolety prosto w Kiyamę i Afuro. Moje serce stanęło, a świat zawirował. Nie... Kurwa, błagam, proszę nie...
— A, tak! Nie przedstawiłem się. Poznajcie moje imię przed śmiercią, gnidy — mruknął. — Jestem Taylor Rodriguez i zamierzam zniszczyć każdego, kto stanie mi na drodze do stworzenia innego świata, takiego, którym rządził będę ja.
Pokręciłem głową. I cofnąłem się o krok, zmuszając Nagumo, żeby też się cofnął. Mido zasłonił Hiroto, a Hera stanął przed Terumi z bojowym wyrazem twarzy.
Bo dla miłości zrobi się wszystko.
Kłócili się, oczywiście, że się kłócili.
— Midorikawa, odsuń się! — zarządzał Kiyama i próbował przesunąć swojego chłopaka na bok, ale ten stawiał zbyt duży opór.
— Hera, bo się obrażę! — zagroził Aphrodi, ale brunet nic sobie z tego nie robił. Wkurwiony stał przed nim i ani myślał, żeby się ruszyć.
— Widzę, że bardzo Wam na sobie zależy — prychnął Taylor ze złowieszczym uśmieszkiem. — Czas, żebyście zostali bez Waszej lepszej połowy.
Uniósł dłoń i wtedy usłyszałem strzał. Pierwszy. Mido upadł na ziemię, a jego koszulkę zabarwiła czerwona ciecz. Chciałem się rzucić do niego, ale nadal celowali w Nagumo. Kiyama przy nim ukucnął i starał się go obudzić, wyglądał jakby nie wierzył. Jakby nie wierzył w to, że jego chłopak właśnie traci życie.
CZYTASZ
"Bo oddałem Ci siebie ~ NaguSuzu"
FanfictionDwa przeciwieństwa. Gdy się do siebie zbliżą... lecą iskry. Jednak musisz uważać, żeby się nie poparzyć...