SuzunoMinął tydzień. Codziennie siedziałem z chłopakami, ale... Coś dziwnego działo się z Nagumo. Był... Inny. Zachowywał się inaczej, dziwnej. Coraz częściej był bledszy, miał ciebie pod oczami i chodził smętny i marudny. I zmęczony. Nie rozumiem co się działo. Odkąd... Całowaliśmy się w moim pokoju nic się nie zmieniło... Oprócz jego zachowania. A ja też przyznam, że nie wytrzymałem długo bez żyletki. Użyłem jej ostatnio dwa dni temu, gdy pokłóciłem się z Hitomiko. Chciała mnie namówić znowu na wizytę u psychologa, ale ja za nic nie chciałem się na to zgodzić. I tak wybuchła między nami wielka, zacięta kłótnia.
Teraz byłem u siebie w pokoju. Leżałem na brzuchu i pochylałem głowę nad rysownikiem. Starałem się narysować Nagumo, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć idealnych rysów jego twarzy. Chciałem to uchwycić, ale bez niego było ciężko. Nie chcę, żeby wiedział, że rysuję... To coś o czym tylko ja wiem.
Westchnąłem, odkładając rysownik i ołówek na bok. Wcisnąłem twarz w poduszkę. Iść do nich?.. W sumie to nie za bardzo chciało mi się tu siedzieć samemu, więc zebrałem się i wstałem z łóżka. Rysownik schowałem razem z ołówkami, telefon i elektryka wcisnąłem do kieszeni dresów. Po chwili pukałem do nich. Otworzył mi Mido.
— Ooo, Suzu! — Uśmiechnął się na mój widok. — Chodź! Hiro robi jakieś zapiekanki, a Nagumo poszedł pobiegać. Zaraz powinien wrócić.
— Spoko... — mruknąłem, posyłając mu wdzięczny, lekki uśmiech i usiadłem na łóżku Tulipana.
— Kto przyszedł?! — Usłyszałem krzyk Hiroto z kuchni.
— Ksiądz! — odkrzyknąłem, zaciągając się e-petem i wypuszczając dym.
Kiyama westchnął głośno.
— Ksiądz nie pali, a ja tu widzę dym! I to na pewno nie Mido!
— Tak, to ja, ksiądz egzorcysta, z kadzidełkiem przyszedłem, wypędzić z ciebie demony!— zaśmiałem się, otwierając okno, żeby dym wyleciał. Stanąłem przy oknie i znowu wypuściłem kłąb dymu z ust.
— Chyba z Ciebie, palaczu...
Przewróciłem oczami z lekkim uśmiechem i paliłem tak, dopóki Hiro nie przyszedł tutaj. Gdy go zobaczyłem, szybko schowałem elektryka i uśmiechnąłem się przymilnie.
— Jak ci dzień mija, prezesie? — spytałem.
— Byłby lepszy, gdybyś nie truł się tym smakowym powietrzem, ale już chuj, jest spoko. Gdzie Nagu?
— Poszedł chwilę pobiegać — wyjaśnił Mido.
Spojrzałem na zielonowłosego.
— Ile go już nie ma? — zapytałem.
— Jakąś... Godzinę, półtorej... — mruknął Pistacja.
— To jest krótko?! — warknąłem.
— No, pewnie obrał dłuższą trasę niż zwykle...
— Idziemy go poszukać, przecież to debil, a jak się zgubił? Albo go auto pierdolnęło? Albo... Albo...
— Spokojnie, Suzu. — Hiro położył mi powoli rękę na ramieniu.
CZYTASZ
"Bo oddałem Ci siebie ~ NaguSuzu"
FanfictionDwa przeciwieństwa. Gdy się do siebie zbliżą... lecą iskry. Jednak musisz uważać, żeby się nie poparzyć...