Ostatecznie skończyłem daily.
Filmy na zapas będą wrzucone, ale żadnego już nie nagram.
Męczy mnie to strasznie, momentami robi mi się ciemno przed oczami, a przy tym robi mi się strasznie słabo.
Gdybym umarł dziś czy jutro już zaplanowany na wrzucenie jest odcinek gdzie mówię, że przez problemy zdrowotne kończę to, jakieś tam przeprosiny i inne takie.
Nie chciałem tego bardzo, nie chciałem zawieść widzów, a jeszcze bardziej zwieść samego siebie, że nie dałem rady.
Zawsze dopinałem swojego, a przyjamniej starałem się z całych sił, żeby wyszło dobrze, ale teraz nie jestem w stanie.
Jest mi cholernie przykro, ale gdy myślę o tym, że i tak przecież niedługo mnie wcale nie będzie to ta przykrość w skali tej odnoście śmierci to jak piekło i niebo.
Tak bardzo chciałbym robić głupoty na filmach, znowu móc zrobić odcinek z pobijania rekordu kroków czy inne takie, ale teraz to nie ma znaczenia ile przeszedłem, co osiągnąłem czy przeżyłem bo i tak to w tak krótkim czasie zniknie i zostanie pochłonięte przez objęcia korzeni rosnących w moich płucach.
Zniknie zostawiając moje filmy czy piosenki w internecie.
Zniknie zostawiając marmurowy nagrobek wśród setek innych.
Tak strasznie absurdalnie to brzmi.
Róża kwitnąca w płucach.
Jest to tak strasznie nie realne, że ktoś kto słyszy o tym pierwszy raz myśli że to jakiś żart czy żywcem wyjęta z książki historia.
Wracając do dzisiejszego dnia.
Próbowałem coś zjeść ale podrażnione gardło nie pozwala mi bez bólu przełknąć czegokolwiek.
Wpychałem w siebie na siłę nutridrinki żeby jakkolwiek przeżyć i nie czuć się jeszcze gorzej przez brak kalorii. Mimo, że przez ich ohydny smak cofały się, to wchodziły lepiej niż zwykłe jedzenie.
Ataki kaszlu są częstsze, już nawet bez Bartka krew pojawia się wręcz przy każdym.
W domu w losowych miejscach są te okropne płatki róż, miejscami też krew, bo jedyne co sprzątam to wymieniam pościel bo nie mam siły na nic.
Tej nocy obudził mnie atak kaszlu przez krew która koniecznie chciała wydostać się na zewnątrz, czułem jakbym dławił się nią jak wodą.
Jakbym tonął we własnej krwi.
Tak strasznie boję się umrzeć.
Chciałbym móc powygłupiać się ze znajomymi, pojechać z rodzicami i najlepszym przyjacielem na wakacje.
Właśnie Alan.
Jesteś na wakacjach z dziewczyną i o niczym nie wiesz. Tak strasznie cię przepraszam, ale wiem, że siła byś mnie zamknął w sali operacyjnej mimo braku mojej zgody.
Mimo, że lekarz mówił, że muszę sam podpisać tą zgodę to pewnie wziąłbyś moją rękę i sam popisał nią kartkę papieru.
Tak strasznie cię przepraszam, że ci nie powiedziałem, że nie możesz spędzić ze mną moich ostatnich dni!
Alan serio kocham cię jak brata ale to mnie przerosło.
Jesteś dla mnie tak ważny jak moi rodzice, a im też tak strasznie boję się o tym powiedzieć.
Mam nadzieję, że odpoczywasz na plaży w beztrosce popijając drinki.
Też chciałbym znowu gdzieś wyjechać i nie przejmować się niczym.
Kiedyś się spotkamy.
Albo może i nie?
Nie wiem.
Czuję się źle z tym, że cię okłamuje.
Wspominanie naszej przyjaźni nawet teraz powoduje uśmiech na moich ustach.
Dziękuję, że mogłem się z tobą przyjaźnić!
Mortalcio •_• xd
CZYTASZ
Pamiętnik Hanahaki | Partek | Bartek Kubicki x Mortalcio
FanficHanahaki, choroba nieodwzajemnionej miłości. #8 w #hanahaki - 18.09.2024r. #6 w #hanahaki 02.11.2024r.