CHOI SOOBIN
Nie spodziewałem się, że Sunoo tak po prostu pozwoli mi odejść, ale byłem mu za to wdzięczny.
Bez problemu trafiłem na stację i odnalazłem pośród rozpiski przystanków, którą linią metra wrócę do Seulu. Do miasta, w którym się wychowałem. Do miasta, gdzie znajdowało się mieszkanie moich rodziców, moje liceum oraz szpital, do którego trafił Choi Yeonjun.
Póki byłem wściekły na Jaya, decyzja o odwiedzeniu Yeonjuna zdawała mi się logiczna, byłem jej pewien, jednak w końcu wysiadłem z metra i spojrzałem na moje miasto. Jak miałem to rozegrać?
Wątpiłem, że w szpitalu tak po prostu pozwolą mi wejść na jego salę. Nagranie pokazane w telewizji nie było wyraźne, możliwe, że nikt nie znał mojej twarzy, ale Yeonjun mnie rozpozna, a wcześniej, jeśli pracownik szpitala spyta mnie o nazwisko i ja powiem 'Yang', wezwą policję.
Słuszność tego przedsięwzięcia malała z każdym krokiem, który robiłem w głąb miasta. Jeśli trafię w ręce policji, która przepytała Soobina i Kaia, co się ze mną stanie? Nie wybronię się przeciwko tym oskarżeniom. Nie będę nawet próbował.
Właściwie, dlaczego w ogóle chciałem pokazywać się Yeonjunowi? To byłoby okrutne, a ja potrzebowałem tylko zapewnienia, że nie doprowadziłem do jego śmierci. Z tą myślą skierowałem się w stronę mojej szkoły, licząc, że trafię tam na któregoś z przyjaciół Yeonjuna.
Nie minęło dużo czasu, kiedy wyczułem ich obecność. Zamieszkujące moje miasto kanibale nie zapomniały mojego zapachu. W końcu wyjechaliśmy z Jayem zaledwie wczoraj, jak mogliby o mnie zapomnieć?
Miałem wrażenie, że od chwili, kiedy Jongseong zaciągnął mnie do metra minęło wiele tygodni. To była tylko jedna noc. Jedna noc, podczas której tyle się wydarzyło. Nie chciałem o nim myśleć, nie chciałem czuć żalu z jego powodu.
Jeśli zamierzał dać się zabić, to była jego decyzja. Nie miałem prawa niczego od niego wymagać. Uratował mnie, zabrał w bezpieczne miejsce. Jego rola dobiegła końca.
Jednak pozwolił mi się pocałować.
To nic dla niego nie znaczyło, zrozumiałem, i dlatego tak się wściekłem, że odszedł. Mógł mnie wczoraj odepchnąć, odmówić mi. Mógł powiedzieć mi, co zamierzał dzisiaj zrobić, zanim otworzyliśmy butelkę soju.
Powrót do Seulu pozwolił mi zepchnąć na dalszy tor myśli o Jayu. Tutaj nie mogłem swobodnie wybiec na ulicę, jak zrobiłem to w Yangpyeong. Konieczność zachowania ostrożności sprzyjała odcięciu się od myśli o nim.
Gdyby Jongseong wiedział, że na drugi dzień wróciłem tam, skąd mnie wywiózł, prawdopodobnie by się wściekł.
Ale Jay się nie dowie, odszedł.
Gorycz tego faktu była obezwładniająca, mimo to cieszyłem się tą namiastką niezależności. Od tak dawna nie mogłem sam podjąć żadnej decyzji. Teraz nikt nie mógł zabronić mi wrócić do Seulu, nikt nie mógł mnie powstrzymać przed pójściem tam, gdzie chciałem iść.
CZYTASZ
KANIBAL |Jaywon| (zawieszone)
FanfictionGnębiony w szkole Jungwon postanawia skoczyć z mostu, jednak przeszkadza mu w tym tajemnicza postać. Okazuje się, że chłopak od dłuższego czasu był pod urokiem istoty, która natychmiast rusza za nim w pogoń. W trakcie ucieczki zostaje zakażony prze...