Rozdział 13. Trzy dni temu

54 10 2
                                    

Sam i Dean porządnie porozmawiali.

Oczyścili atmosferę, powiedzieli sobie szczerze to i owo, aż w końcu pogodzili się.

Zawsze jakoś się godzili.

I zawsze później to świętowali.

Wybrali losowy bar niedaleko hotelu, a cała reszta to historia okraszona litrami jasnego piwa.

Kiedy blat zdobiło już kilka pustych kufli, Dean poklepał po ramieniu brata.

— Naprawdę, stary, przepraszam. Powinienem był to z tobą najpierw obgadać. Albo chociaż zadzwonić. Cokolwiek. Byle nie to, co odwaliłem — starszy Winchester czuł, jak pod powiekami zbierają mu się łzy, dlatego zamrugał szybko. — Za szybko robię i za mało myślę. Idiota — dodał do siebie pod nosem.

Sam odetchnął głęboko.

— Słuchaj, wiem, że zawsze masz dobre intencje. Robisz to, co uważasz, że musisz. Po prostu... następnym razem ustalmy jasno plan działania.

Przez chwilę Dean wpatrywał się w dno kolejnego kufla, zanim poprosił kelnerkę o kolejne. Mimo że przestał zachowywać się zgrabnie jakieś trzy piwa temu, dziewczyna wciąż robiła do niego maślane oczy.

Biedactwo.

— Nie wiedziałem, że tak dużo łączyło cię z Nicole.

Sam uśmiechnął się z nostalgią.

— Oczywiście, że tak. Byliśmy razem na balu maturalnym.

— Okej, no i?

Młodszy mężczyzna bezczelnie przewrócił oczami.

— No tak, zapomniałem, że ty nie poszedłeś na swój bal.

Czas balu maturalnego Deana był... skomplikowany. Coraz mniej chodził do liceum, coraz więcej czasu spędzał na polowaniach z ojcem.

Wtedy jego reputacja też pokrzyżowała mu plany.

Kim, najpopularniejsza dziewczyna w szkole, z którą Dean był na dwóch randkach, przyłapała go na obściskiwaniu się z jakąś laską z klasy niżej. W mgnieniu oka wszyscy odwrócili się od Winchestera, a jego duma nie pozwalała mu ponownie skomleć o to, by ktoś poszedł z nim na jakiś głupi bal, na którym tak naprawdę nigdy mu nie zależało.

— No wiesz, byliśmy na kilku randkach wcześniej, ale... bal maturalny to... wyjątkowa noc dla nastolatków — tłumaczył Sam.

— Bo światełka w przystrojonej sali gimnastycznej sprawiają, że twoje oczy błyszczą jeszcze piękniej? Dlaczego "wyjątkowa"?

Młodszy Winchester obdarzył starszego jednego ze swoją najbardziej suczych min.

— Bo pożyczają od rodziców samochody, jadą na całonocną imprezę, czasem piją. Czują się jak dorośli.

Dean czuł, że alkohol znacznie utrudniał stykanie się drucików w jego mózgu.

— Czekaj, czy to oznacza... — stłumił czkawkę — że coś wtedy zaszło między tobą a Nicole? Czy Nicole zabrała ci twojego kwiatuszka? Zdeflorowała mojego małego braciszka? Hę?

Sam uśmiechnął się ze zmęczeniem.

— Mówiłem ci, że łączyło nas coś głębokiego.

— No to stary, opowiadaj! Jak było? Gdzie ją zabrałeś? Tylko nie mów, że to się stało w mojej Dziecince — Dean głośno wciągnął powietrze.

— Nie, chociaż było to kuszące — zażartował Sam. — Pojechaliśmy na wzgórza za miastem. Tam był taki świetny punkt na polanie. Widać było całe miasto. A więc rozłożyłem tam przygotowany wcześniej koc...

— Sammy, ty psie na baby! Moja szkoła! — Dean zaśmiał się głośno. — Mam nadzieję, że zabezpieczyłeś się też w inny sposób.

— Oczywiście.

Na moment przy stoliku znowu ucichło.

— A więc? — dopytywał Dean. — Rozłożyłeś kocyk, położyliście się na nim i? Kto zrobił pierwszy ruch?

Sam żachnął się, rozpryskując dookoła drobne kropelki piwa.

— Nie będę ci opowiadał o moim pierwszym razie!

— No dawaj, ja ci opowiem o moim!

— Nie, fuj! — widząc, jak brat lekko oklapł, Sam dodał: — Po prostu miło spędziliśmy noc.

— Chyba raczej kolejne dwie minuty.

— Hej!

— No co? — Dean wzruszył ramionami. — Żaden pierwszy raz nie jest maratonem. To nic wielkiego.

— Nicole miała już go za sobą, więc nie było jakoś okropnie — powiedział Sam ciszej.

Dean przez chwilę myślał, czy powinien podzielić się tym czymś z bratem.

Powinien! Przecież teraz znowu się przyjaźnią!

— Jakiś czas temu miałem taką sytuację — zaczął konspiracyjnym szeptem. — Pierwszy raz.

Sam spojrzał na niego, wykrzywiając usta.

— Dean, ile ona miała lat?

— Co?

— Błagam, powiedz, że chociaż dwadzieścia pięć.

— Ale... aaaa — niemal roześmiał się, kiedy zrozumiał swój błąd. — Tak, nie musisz przejmować się wiekiem. Wszystko legalnie, z pełną, świadomą zgodą.

Machnął znowu na kelnerkę, chociaż pewnie powinien już przestać. Słowa dosłownie wylewały się z niego.

— Znasz mnie, jestem... ż... d.. dżentel... menemen — kontynuował, a Sam skręcał się ze śmiechu na kanapie obok. — Byłem bardzo ostrożny i delikatny, ale... niepotrzebnie.

— Nie wątpię.

— Kurwa, to było... niesamowite. Bez trzymanki. — Kufel wypełniony po same brzegi zakołysał się w dłoni Deana. — Myślałem, że nic mnie już w seksie nie zdziwi, ale... matko przenajświętsza.

— Naprawdę? — zdziwił się Sam. — Z dziewicą?

— O tak. Najlepsze pieprzenie ever — starszy Winchester uderzył się pięścią w pierś. — I to nie ze względu na jakieś zawstydzenie, nie. Całkiem odwrotnie. Po prostu... pomysłowość i... gotowość i... brak jakichkolwiek zahamowań i...

— Dean, chyba już mi wystarczy.

—... i zaufanie, jakim mnie darzy, jako partnera. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego.

Nie obchodziła go zniesmaczona mina Sama.

Deanowi świetnie układało się w łóżku i musiał komuś o tym powiedzieć.

— Jest elastyczn...

— Tak, Dean, to niesamowite, co może ludzkie ciało — młodszy łowca ukrócił jego wypowiedź.

— Czekaj, "ludzkie"? — przez chwilę nie rozumiał, o czym mówi Sam, aż w końcu roześmiał się głośno.

— Taaa, tobie też chyba już wystarczy. Chodź, casanovo, zapłacę i przejdziemy się do hotelu.

— I kto tu jest casanovą, co? — dał bratu kuksańca, po czym zwrócił się do wystawiającej rachunek kelnerki: — Nicole zabrała mu dziewictwo! Sammy, tak się cieszę, żę znowu rozmawiamy. Brakowało mi ciebie. Naprawdę, stary.

— Wiem, Dean. Mi ciebie też. A teraz chodźmy. Przed nami niecała mila, co na pijanych nogach brzmi jak drugi koniec świata.


Reputacja | DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz