Rozdział XV

681 64 33
                                    


Valentina:

Rzuciłam zeszytem o ścianę. To jest jakiś nie śmieszny żart, chyba. Który z NICH by tu mieszkał i pisał takie coś. Jak to możliwe, że tego nie pamiętam. Pamiętam, że tamtego dnia trochę wypiłam, ale nie tyle żeby nie pamiętać tego, co działo się później. 

Wplątałam palce we włosy i pociągnęłam za nie z nadzieją, że to tylko sen, a ja się zaraz obudzę. Ale nic takiego się nie stało. Nadal stoję na środku tego przeklętego pokoju. Podeszłam do okna i zamknęłam je, rozejrzałam się jeszcze po pokoju z nadzieją, że znajdę coś co pozwoli mi stwierdzić kto tu bywał. Prze myśl przeszło mi, żeby zabrać notes i przeczytać wcześniejsze i późniejsze wpisy. Mogłam się jeszcze bardziej załamać, czytając to, ale mogłam bym dowiedzieć się kim jest autor tego czarnego, notesu. Postanowiłam, że wezmę go ze sobą. Upewniłam się, że okno jest szczelnie zamknięte, żeby czasem tu nie wracał. Wyszłam z pokoju, zakluczając go na trzy spusty. W razie co, wzięłam ze sobą klucz. 

Patrząc na ogarnięty dom stwierdziłam, że nie mam co robić. Ciekawe czy, Lucas wie o tym co spotkało, Ise. Od tamtego wyścigu się do mnie nie odzywa, nie odpisuje na wiadomości, nie odbiera telefonu i nie przychodzi do szkoły. Usiadłam na kanapie i odpaliłam na telewizji "The walking dead", kocham ten serial. Gdy miałam puścić kolejny odcinek, przyszła mi wiadomość. Spodziewałam się, że będzie to mój stalker numer jeden, albo dwa. Ale tym razem pisał do mnie nowy, nieznany numer.

Numer Nieznany : Wychodzisz dzisiaj z nami, Vali?

Ja : To chyba pomyłka.

Numer Nieznany : Ranisz mnie, Val. Jak możesz mnie nie pamiętać, gwiazdko. To ja, twój najlepszy przyjaciel, Diego.

Ja O boże, Diego to ty. Skąd masz mój numer???

Diego Taki jeden mi dał. To wychodzisz z nami, gwiazdko?

Ja : Gdzie?

Diego : Jak to gdzie? Na nielegalny wyścig.

Potrzebowałam rozrywki, jutro wieczorem wraca James i mój wolny czas na rozrywkę magicznie zniknie.

Ja : Pytasz dzika czy sra w lesie?

Diego : I to ja rozumiem. Będę po ciebie o dwudziestej.

Niestety mój kochany serial musi poczekać do mojego powrotu. Mam godzinę na ogarnięcie się. Raczej zdążę się wyszykować, włosy umyłam wczoraj, więc są git. Musze się przebrać i zrobić makijaż. 

Już po prawię czterdziestu minutach byłam gotowa. Na sobie mam czarną, luźną sukienkę z długim rękawem. Włosy wyprostowałam, a makijaż zrobiłam taki jak zawsze, tylko cień do powiek dałam ciemniejszy. Chwyciłam jeszcze czarną torebkę na złotym łańcuszku, schowałam do niej telefon i zeszłam na dół. Mam jeszcze pare minut więc wyciągnęłam z torebki telefon. Zaczęłam oglądać rolki na tik toku i nawet nie wiem kiedy pod mój dom podjechało auto. Te tik toki yo jakaś czarna magia, czas przy ich oglądaniu wręcz zapierdala, a nie to co na matmie w szkole. 

Wyszłam z domu, zamykając go chyba na trzy spusty, żeby mieć pewność, że nikt podczas mojej nieobecności nie postanowi wejść do środka i zamknąć się w pokoju gościnnym. Pod domem nie czekało na mnie auto z Diegiem w środku, pod moim domem stało czarne Audi, a o jego maskę stało oparty Zahar. 

- Gdzie Diego? - zapytałam, nie podobało mi się to, że zamiast Diega przyjechał po mnie Zahar.

- Wypadło mu coś. Dlatego przyjechał po ciebie przystojny i jedyny w swoim rodzaju Zahar. - odparł i dumnie wypiął klatkę piersiową.

Who are you? #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz